Trwa ładowanie...

Nauczyciele podzieleni w kwestii telefonów od rodziców. "Zdarzały się telefony od ojca, który był pod wpływem alkoholu"

Avatar placeholder
15.04.2024 13:29
Nauczyciele nie chcą podawać prywatnych numerów. "Zdarzały się telefony od ojca, który był pod wpływem alkoholu"
Nauczyciele nie chcą podawać prywatnych numerów. "Zdarzały się telefony od ojca, który był pod wpływem alkoholu" (East News)

Współcześnie rodzice mogą kontaktować się z nauczycielami swoich dzieci m.in. za pośrednictwem dziennika elektronicznego. Wielu pedagogów podaje jednak dodatkowo swój prywatny numer telefonu do kontaktu w wyjątkowych przypadkach. Zdarza się, że prowadzi to do pewnych nadużyć.

spis treści

1. Czy nauczyciel powinien podawać swój numer telefonu?

Robert Górniak, twórca facebookowego profilu Dealerzy Wiedzy, opublikował w połowie kwietnia post poświęcony przekazywaniu numeru telefonu rodzicom przez nauczycieli. Jak zaznaczył, jako wychowawca podaje go rodzicom na pierwszym spotkaniu w 4. klasie, zachęcając do kontaktu w ważnych sprawach.

Czy ta metoda się sprawdza? Zdaniem Górniaka tak, bo rodzice zwykle przekazują mu zwięzłe informacje za pośrednictwem SMS, a jeśli potrzebują dłuższej rozmowy, umawiają się na taką o dogodnej porze.

Zobacz film: "Apel prześladowanej 10-latki"

"W ciągu ostatnich 15 lat może ze 2-3 razy zdarzyło mi się zwrócić rodzicowi uwagę, że nadużywa takiej możliwości kontaktu po godzinach pracy. Wiem, że efekt skali robi swoje. Mam tylko 18 uczniów w klasie, ale jeśli każdy rodzic wyśle do mnie popołudniową wiadomość choćby 2 razy w miesiącu, to i tak przeciętnie codziennie ktoś 'zawraca mi głowę'. Na Messengerze podobna częstotliwość, może odrobinę więcej wiadomości, powiedzmy że około 40-60 wiadomości w miesiącu" - opisał.

Podkreślił w swoim wpisie, że w jego opinii niepodawanie telefonu w ogóle nie jest rozwiązaniem, bo "możemy przegapić coś naprawdę ważnego". To jednak nauczyciel decyduje, ile czasu może poświęcić poza szkołą na wsparcie ucznia i rodzica.

"Wszystko jest kwestią odpowiednich proporcji, a nie widzę powodu, żeby wykształcony i doświadczony nauczyciel nie umiał tych proporcji znaleźć i zastosować" - dodał.

Nauczyciele w sprawie poruszonej przez Górniaka są podzieleni. Część z nich twierdzi, że również podaje rodzicom swój numer telefonu, inni podkreślają, że są temu przeciwni. Jak wynika z wpisu na fan page "NIE dla chaosu w szkole" wśród zabierających głos na grupie w tym temacie przeciwników jest zdecydowanie więcej.

2. Komentarze nauczycieli

"Podaję rodzicom numer telefonu. Nigdy nie było to nadużywane, a czasem się przydaje gdy sprawa jest naprawdę pilna".

"Każdorazowo obejmując wychowawstwo (kiedyś gimnazjum, teraz starsze klasy podstawówki) podaję rodzicom i dzieciom swój nr telefonu. Jeden raz przez 23 lata się zdarzyło, że zadzwoniono do mnie bardzo późno wieczorem, ale sprawa była naprawdę gardłowa, więc nie miałem pretensji. Nie oceniam innych nauczycieli, ale dla mnie kontakt Librusem bywa niewystarczający, więc opcja awaryjna czasami się przydaje. To trochę jak z prezerwatywą - lepiej ją mieć i nie potrzebować, niż potrzebować i nie mieć".

"Daję i nie czuję się osaczona. Wręcz przeciwnie, czuję się z tym bardzo dobrze. Rodzice nigdy nie korzystają bez naprawdę ważnego powodu".

"Rodzic może kontaktować się z nauczycielem poprzez szkolny telefon i dziennik elektroniczny i nie ma prawa zakłócać nauczycielowi jego prywatnego czasu. Pora, żeby rodzice przyswoili sobie, że nauczyciel nie pracuje 24h 7 dni w tygodniu tylko 40h 5 dni w tygodniu i obecnie już nie widzę powodu, dla którego sprawy obcych ludzi miałyby być ważniejsze od prywatnych, osobistych nauczyciela".

"Naprawdę aż się chce zapytać: jak nasi rodzice mogli wytrzymać bez kontaktu z nauczycielem poza szkołą? A przecież wytrzymywali i w gardłowych sprawach nie dzwonili, bo telefonu po prostu nie mieli. Nie daję od pewnego czasu. Mam swoje życie i nawet jeden telefon może mnie rozbić, sprawić, że zacznę myśleć o problemach ucznia i pracy, skieruje moje myśli na długi czas na służbowe sprawy, podczas gdy jestem i robię coś ze swoją rodziną".

"Nie daję, szczególnie po tym, jak któregoś razu rodzic w godzinach popołudniowych oskarżył mnie, że jego syn uciekł z domu - przeze mnie i mam teraz go szukać. Jak jadę na wycieczkę to mam specjalny numer kontaktowy działający tylko podczas wycieczki. Ogarniam klasę i rodziców tak, aby to oni mieli swoje grupy - FB nie jest kanałem oficjalnych kontaktów. Wystarczy ze poproszę przez Librusa o przekazanie a rodzice i młodzież daje radę z przekazywaniem informacji. Może to też dlatego ze uczę w LO a nie w SP".

"Zdarzały się telefony od ojca, który był pod wpływem alkoholu (np. o 23 w sobotę). Wygrażał mi, ubliżał, wypłakiwał się. Zdarzyła się mama, która potrafiła dzwonić w niedzielę o 13 i na nic się zdały tłumaczenia, że jestem na obiedzie, w gościnie, mam gości itp. Zdarzył się uczeń, który po 23 w niedzielę pytał, o której wchodzi w poniedziałek na egzamin. Było też udostępnienie mojego telefonu, co skończyło się głupimi żartami".

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Rekomendowane przez naszych ekspertów

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze