Trwa ładowanie...

Narzekają na znieczulicę w szpitalach. Położna odpowiada

Avatar placeholder
Agnieszka Wiśniewska 10.06.2024 11:32
Położna odpowiada na zarzuty mam. "Wieczorami płakałam najwięcej"
Położna odpowiada na zarzuty mam. "Wieczorami płakałam najwięcej" (East News)

O porodach w polskich szpitalach krąży wiele koszmarnych historii. Młode mamy narzekają na wieloosobowe sale, brak odpowiedniej opieki i wszechobecną znieczulicę. Położna, która na Instagramie prowadzi profil "poloznaczyta", postanowiła odnieść się do niektórych zarzutów pacjentek.

spis treści

1. Położna odpowiada na zarzuty mam

"Post ten kierowany jest do wszystkich 'byłych i przyszłych moich pacjentek', a tak naprawdę do wszystkich kobiet, które na swojej drodze spotkają wyjątkowe położne w trudnych chwilach swojego życia" - napisała położna.

Z jakimi uwagami spotkała się w pracy? W opublikowanym poście postanowiła wymienić pięć najczęstszych zarzutów.

Zobacz film: "Trzy razy urodziła bliźnięta - to zdarza się raz na 500 tys. przypadków"

Pierwszy dotyczył tego, że nie zapytała świeżo upieczonej mamy o to, jak się czuje. "Tylko krzywo patrzyła na mnie!" - miała powiedzieć mama.

"Tego dnia przed chwilą byłam przy porodzie martwego dziecka, któremu oddałam potem swój czas, serce, czuły dotyk, żeby przygotować go do pochówku. Szłam korytarzem, a ty droga pacjentko po porodzie, wykąpana, uczesana, szczęśliwa wyglądałaś tak pięknie, tak inaczej, że zwyczajnie cię nie poznałam" - odpowiada.

Kolejna uwaga? Wchodzenie do sali bez pytania.

"Zdarzyło mi się nie zapukać, wchodząc do sali, przyznaję się, za każdym razem czuję się z tym źle. Wchodząc do sali, powinnam zadbać o intymność pacjentki i zapukać. Często jest to pośpiech, skupienie na czymś innym. Przepraszam" - wyjaśniła.

Kolejnym zarzutem był brak uśmiechu na twarzy.

"To prawda. Nie było uśmiechu. Zaraz po śmierci taty szybko wróciłam do pracy. Nie chciałam być sama w domu" - zdradziła autorka wpisu.

2. "Wieczorami płakałam najwięcej"

Kolejna pacjentka miała zarzucić położnej, że po porodzie "wyszła z sali bez słowa, szepcząc tylko coś do lekarza".

"To też prawda. Zaczęłam dyżur o 19, idąc prosto na salę przyjąć poród. Tuż przed 19 zaczął mi się okres, brzuch rozbolał mnie niemiłosiernie, myślałam, że zemdleję, na szczęście adrenalina robi swoje. Tuż po porodzie szepnęłam do lekarza: 'Błagam, zastąp mnie chwilę, mamy sajgon, a mi się właśnie zaczął okres i nie wytrzymam z bólu. Muszę coś wziąć. Będę za pięć minut!'" - wyjaśniła.

Położna zdradziła również, iż jedna z mam stwierdziła, że nie była dla niej wystarczającym wsparciem. "Widać, że na melanżu była, oczy czerwone, spuchnięte!". Jak wyjaśniła tę sytuację?

"Zostawili mnie. Dwóch najważniejszych mężczyzn w moim życiu zostawiło mnie z dnia na dzień w krótkim czasie. Wieczorami płakałam najwięcej, bo był czas i przestrzeń. Makijaż przykrył ziemistą cerę, obgryzione usta, ale ze szklistymi oczami nic nie dałam rady zrobić" - napisała.

Autorka profilu "poloznaczyta" postanowiła także zaapelować do kobiet.

"Droga pacjentko, wiem, że są okropne położne, bez serca, okrutne, nieempatyczne, wypalone. Wiem… Ale miej serce i patrz sercem na te dobre. Nie jestem robotem. Mam emocje i życie prywatne, ale staram się, żeby nie wpływało ono na moją pracę ani praca na moje życie" - podsumowała.

Rekomendowane przez naszych ekspertów

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze