Marek Rudziński: Obserwuję świat i zastanawiam się, czy współcześnie rodzice w ogóle chcą się bawić z dziećmi
- Miałem 16 lat, gdy rodzice kupili telewizor i to czarno-biały. Nikt z sąsiadów nie miał odbiornika. Biegałem po podwórku, grałem w piłkę, bawiłem się w chowanego, grałem w berka. Tempo życia było wolniejsze, dziś ludzie są zapracowani - opowiada Marek Rudziński, komentator sportowy, wicemistrz Polski w koszykówce w sezonie 1975/1976 i ambasador kampanii "Mam czas".
Dorota Krupińska-Ziętkowska, WP parenting: Skarżymy się na brak czasu, gdzieś ciągle się spieszymy. Pan też?
Marek Rudziński: Nie narzekam na brak czasu. Jestem dziennikarzem sportowym, komentatorem. Pracuję wtedy, gdy rozgrywają się jakieś wydarzenia sportowe. Zimę mam zajętą, szczególnie weekendy, bo wtedy komentuję skoki narciarskie i biegi. W kwietniu i maju mam trochę oddechu, tak długo, dopóki nie zacznie się sezon lekkoatletyczny. Wtedy pracuję więcej.
Jak pan organizuje sobie te wolne dni, jak pan wypoczywa?
Najchętniej z żoną. Mamy działkę, na której staramy się spędzać jak najwięcej czasu. Odpoczywamy, pielęgnujemy ją. W domu też się nie nudzimy, zawsze znajdziemy sobie coś do pracy. Lubimy chodzić do kina, wspólnie spędzać czas.
A sport? Grywa pan jeszcze w piłkę, tak amatorsko?
O nie, jestem już starszym człowiekiem.
Zajmował się pan sportem zawodowo, przez wiele lat. Nie brakuje panu grania, tych emocji?
Wyczynowy sport zostawił ślady na moim zdrowiu. Boli mnie kręgosłup, mam słabsze ścięgno Achillesa. W życiu wybiegałem się za piłką, by uprawiać sport amatorsko trzeba mieć przyjemność z tego, bo jak się robi coś pod przymusem, to nie ma sensu. Obecnie najlepszy wysiłek fizyczny dla mnie to praca na działce. Sportu już nie uprawiam.
Moje pytanie o spędzanie wolnych chwil nie jest przypadkowe. Został pan ambasadorem kampanii "Mam czas". Dlaczego?
W tej kampanii chodzi o to, by zwrócić uwagę dorosłych na poświęcanie czasu dzieciom. By maluchy nie spędzały wolnych chwil przy laptopach, komputerach, grając. Wydaje mi się że jest to bardzo ważne. Odnoszę takie smutne wrażenie, że gdyby pozabierać ludziom ich sprzęt, te wszystkie elektroniczne gadżety i monitory, to popełniliby zbiorowe samobójstwo. Przyzwyczaili się do tych wszystkich urządzeń i niektórzy nie wyobrażają sobie bez nich życia.
Niestety coraz częściej małe dzieci spędzają czas w ten sposób. To ich nowa forma rozrywki. Sporadycznie można pozwolić dziecku na granie na komputerze, ale z umiarem i rozsądkiem. Wystarczy dziecku przedstawić inne równie ciekawe propozycje zabawy, na pewno z chęcią skorzysta. Ja się wychowywałem bez monitora i moje dzieci też.
Jak pan wspomina swoje dzieciństwo?
Miałem 16 lat, gdy rodzice kupili telewizor i to czarno-biały. Nikt nie miał odbiornika, żaden sąsiad. Biegałem po podwórku, grałem w piłkę, bawiłem się w chowanego, w berka. Czas spędzało się z rówieśnikami na świeżym powietrzu. Moja córka urodzona w 1978 r. podobnie jak ja bawiła się na podwórku, trzepaku. To były czasy, kiedy place zabaw były otwarte, nie było zamkniętych osiedli, gdzie nikt z nikim się nie bawi.
Wydaje mi się, że rodzice dawniej mieli więcej czasu niż obecnie. Może się mylę.
To musisz wiedzieć:
Tempo życia było wolniejsze. Dzisiaj ludzie są zapracowani. Obserwuję świat i zastanawiam się, czy współcześni rodzice w ogóle chcą się bawić z dziećmi, czy chcą z nimi spędzać czas. Sadzę, że nie zawsze i nie wszyscy. Może wynika to ze zmęczenia i wygody. Łatwiej jest posadzić malucha przed ekranem, niż się nim zająć. Ciągle za czymś gonimy, myślimy o wielu rzeczach.
Czytam program kampanii. Idea jest taka: na tydzień zostawić wirtualny świat i wspólnie z dziećmi czytać, rysować, grać w gry planszowe. Jeszcze 15-20 lat temu było to zupełnie zwyczajne i naturalne zachowanie. Dziś to wyczyn.
Wystarczy rozejrzeć się dookoła. Każdy w ręku trzyma jakiś przedmiot, patrzy w niego i przesuwa po nim paluszkiem. W restauracji widzę parę, ona patrzy w swój telefon, on także. Nie rozmawiają. Ludzie w restauracji siedzą i każdy bawi się telefonem, niewiele z nich rozmawia ze sobą. Kierowcy patrzą w monitor, piesi rozmawiają przez telefon. To jest paranoja. Czasami wydaje mi się, że jednak jest to wyczyn, by zrobić coś innego.
A może to sposób na nudę ? Świat wirtualny wydaje się ciekawszy?
Nie zgadzam się. Jest wiele osób z młodego pokolenia, które potrafią inaczej, ciekawiej zorganizować sobie życie. Coraz więcej ludzi rezygnuje z telewizora. Świat ma wiele do zaoferowania. Ja też korzystam z laptopa i smartfona, ale przedmioty te traktuję jako narzędzia pracy. Mogę bez nich żyć.
A może nie potrafimy już ze sobą rozmawiać. Psychologowie mówią o kryzysie relacji.
To musisz wiedzieć:
W korporacjach się nie rozmawia. Komunikacja odbywa się przez maile i inne narzędzia. Pracowałem kiedyś w polskim radiu. Ta praca to był pewnego rodzaju klub towarzyski. Dobrze się bawiliśmy, dużo rozmawialiśmy ze sobą.
Kiedyś ludzie chętniej się spotykali. Obraziłem się na moją bliską znajomą, która na urodziny przysłała mi życzenia SMS-em. Zadzwoniłem do niej i spytałem, czy nie mogłaby zadzwonić i po porostu złożyć mi życzeń, a przy okazji spytać, czy dobrze się czuję. Styl życia się zmienił. Sądzę jednak, że można to odwrócić. Ci, którzy pamiętają stare dobre czasy, powinni przypominać je innym i dawać wzorce.
Kampania jest dla dużych i małych. To szansa, by odkryć w sobie dziecko.
Dla wszystkich, dla tych szczególnie, którzy zaczęli wariować na punkcie ekraników różnej wielkości. Może dzięki kampanii uświadomimy sobie, że w życiu są inne wartości, zajęcia, że można je ciekawie spędzić. Ustalmy chociaż jeden dzień w tygodniu, w którym np. weźmiemy dziecko na spacer, zagramy z nim w piłkę. To naprawdę nie jest trudne, ani nierealne. Wystarczy chcieć. Świat i praca nie zawalą się.