Mama dwójki dzieci umiera. Zorganizowała imprezę z okazji obchodów końca życia
Zaczęło się od poruszającego postu na Facebooku. Matka dwójki dzieci napisała, że umiera, a chce zorganizować imprezę z okazji obchodów końca życia. Chciała jak najlepiej wykorzystać czas, jaki pozostał jej z dziećmi.
1. Impreza z okazji końca życia
Dziennikarze australijskiej stacji SEA FM zobaczyli nietypową prośbę. Na Facebooku w grupie dedykowanej miastu Gold Coast w Australi kobieta zostawiła przejmującą wiadomość. Prosiła o radę w tym, jak zaplanować obchody końca swojego życia. Chciała zorganizować wydarzenie, które będzie pożegnaniem z jej najbliższymi: mężem Mattem, 12-letnim synem Lucasem, 11-letnią córką Zoe, a także dalszą rodziną i przyjaciółmi.
Laura Patience jest nieuleczanie chora. Cierpi na niewydolność wątroby i nerek, a w konsekwencji na wewnętrzne krwawienia. Lekarze powiedzieli, że zostało jej kilka tygodni życia.
Jej stan zdrowia znacznie pogorszył się pod koniec zeszłego roku. Informacja o bezlitosnych rokowaniach przyszła w lutym. Także wtedy Laura obchodziła 18. rocznicę ślubu.
Dziennikarze stacji natychmiast do niej zadzwonili. Kobieta w wywiadzie, który od 4 kwietnia można wysłuchać na stronie internetowej stacji, mówi, że za pomocą Facebooka zaczęła nawet szukać grafika, który mógłby zaprojektować jej plakat z okazji pożegnalnego przyjęcia.
- Miałam nadzieję, że ktoś mógłby zrobić plakat, który będzie można zobaczyć na wejściu. Coś w stylu: “Baw się dobrze, nie pytaj o moją chorobę albo wrzucę cię do basenu”. Z wszystkiego tego po prostu żartuję - mówiła na antenie.
Dodała, że jest zdesperowana, by czas, który jej pozostał, wykorzystać możliwie jak najlepiej. Chce, żeby w ostatnich momentach towarzyszyły jej dzieci
2. Dzieci wsparciem dla chorej mamy
Kobieta - mimo bezlitosnych rokowań lekarzy - zachowuje dużo optymizmu. W czasie wywiadu często żartuje.
- Nadal jestem tutaj, udowadniając, że wszyscy lekarze się mylą - mówi.
Impreza miała mieć dodatkowy wymiar. W czasie świąt Bożego Narodzenia kobieta była w śpiączce farmakologicznej. Mówi, że poza pożegnaniem, chce nadrobić tamten czas.
Dużo mówi o swoich dzieciach.
- One po prostu rozświetlają moje życie. Są tym, co trzyma mnie przy życiu. Kiedy leżę w nudnym szpitalnym łóżku, myślę o dzieciach, które zawsze się uśmiechają. Kocham je do szaleństwa - mówi i dodaje:
- Teraz po prostu staram się robić zabawne rzeczy, cieszyć się każdą minutą z nimi, rozpieszczać je, jak tylko mogę. Chce tworzyć szczęśliwe wspomnienia.
12-letni Lucas, syn kobiety, zdradził dziennikarzom, że w domu panuje nieco gorzka atmosfera. Córka Zoe, 11-latka, powiedziała, że jest dumna ze swojej mamy.
Fundacja Seafms Helping Hand, związana ze stacją, zafundowała kobiecie i jej najbliższym imprezę w parku rozrywki i darmowe zakupy w centrum handlowym.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl