Ma traumę po pobycie w szpitalu. "To najgorsza rzecz, jaka mi się przytrafiła"
Powiedzieli jej: "Nie bądź niemądra" i odprawili do domu. Amy Falconer pozostała sama z ogromną traumą po poronieniu ciąży. Nawet teraz, kiedy urodziła synka, wciąż odczuwa tę stratę.
1. Po poronieniu zostajesz sam na sam ze swoim bólem
Amy Falconer wyznaje, że została porzucona po poronieniu ciąży. To doświadczenie opisuje, jako "najgorszą rzecz, jaka jej się kiedykolwiek przydarzyła". 38-latka nie może się otrząsnąć do teraz, choć w lipcu powitała na świecie swojego syna Rocco.
"Po prostu nie otrzymałam żadnego wsparcia - przyznała Amy w rozmowie z "Edinburgh Live". - Byłam kompletnie przerażona tym wszystkim, a mnie odesłano do domu, aby sobie z tym radzić samotnie. Nikt nie dzwoni, żeby sprawdzić, czy sobie radzisz, nikt nie oferuje testów, żeby dowiedzieć się, co poszło nie tak".
Kobieta podkreśla, że nie ma innej części systemu opieki zdrowotnej, w której pacjentów traktowałoby w taki sam sposób.
"Po urodzeniu dziecka jest tak wiele pomocy, wsparcia i wiedzy, ale gdzie to wszystko w przypadku kobiet, które straciły to dziecko?" - zastanawia się Amy.
2. "Wiedziałem, że dziecko zmarło dwa tygodnie temu"
Zanim Amy i jej partner Fraser Rutherford zostali rodzicami, doświadczyli gorzkich rozczarowań. Amy cztery razy poroniła.
Pierwszy raz zaszła w ciążę w grudniu 2018 roku.
"Po ok. dziewięciu tygodniach wszystko zaczęło się zmieniać, przestałam odczuwać zmiany, które zaszły we wczesnej fazie ciąży. Powiedziano mi jednak, że wszystko będzie dobrze, żebym się nie martwiła. Poczułam się głupio i starałam się iść dalej, ale w głębi duszy wiedziałam, że coś jest nie tak - mówi Amy. - Dwa tygodnie później, w Walentynki poszłam do lekarza. Badanie wykazało, że serce dziecka nie bije. Wiedziałem, że dziecko zmarło jeszcze dwa tygodnie temu, ponieważ wszystkie objawy ciąży ustąpiły".
Amy uważa, że szersza edukacja na temat poronienia pomogłaby ludziom lepiej radzić sobie z tym dramatem.
"Nikt nie wie, co powiedzieć, więc w końcu mówią rzeczy, które są naprawdę nieempatyczne. Nawet jeśli nie mają na myśli nic złego – wyjaśniła kobieta. - Mówią takie rzeczy, jak: "och, po prostu tak miało być", co jest najgorszą rzeczą, jaką można powiedzieć. To śmierć dziecka. Tak właśnie jest. Ale ponieważ nigdy nie mówimy o tym, nikt nie wie, jak sobie z tym poradzić" - podkreśla.
3. "Byliśmy zbyt przestraszeni, aby uwierzyć, że urodzi się nam dziecko"
Amy przyznaje, że poronienia były dla niej tak traumatyczne, że przy kolejnych nawet nie mówiła nic swojej rodzinie. Kiedy zaszła w ciążę za czwartym razem pojawiły się dodatkowe komplikacje. Okazało się, że jest to ciąża pozamaciczna, która naraża również życie matki.
"To było ciężkie, ponieważ musiałam co dwa dni chodzić na testy w Royal Infirmary. Co dwa dni wchodziłam na oddział porodowy, mijałam mamy, które właśnie urodziły dzieci i ludzi trzymających balony z gratulacjami" - wspomina Amy.
Kiedy Amy zaszła w kolejną ciążę, a synek urodziła się bezpiecznie, para nie mogła w to uwierzyć.
"Po prostu nie wierzysz, że wszystko będzie dobrze. Byliśmy zbyt przestraszeni, żeby cokolwiek kupić. Nie mieliśmy nawet łóżeczka, wózka czy ubranek. Nawet po porodzie zajęło nam kilka tygodni, zanim uwierzyliśmy, że to się dzieje naprawdę" - mówi Amy.
Szkockie Obserwatorium Zdrowia Publicznego szacuje, że co najmniej jedna na pięć ciąż kończy się poronieniem.
Zobacz także: "Tęczowe dzieci". Niezwykła sesja zdjęciowa kobiet, które poroniły