Trwa ładowanie...

Namówili go starsi koledzy. Trafił do szpitala z podejrzeniem udaru

Avatar placeholder
Agnieszka Wiśniewska 16.01.2024 20:26
Chłopiec był o krok od udaru. Wszystko przez popularną "zabawę"
Chłopiec był o krok od udaru. Wszystko przez popularną "zabawę" (East News, Facebook )

Tyler wziął udział w popularnej "zabawie", zwanej "rondem śmierci". Do podjęcia wyzwania zachęciła go grupa starszych kolegów. 11-latek trafił do szpitala z podejrzeniem udaru. - Miał mętny wzrok, jego oczy były czerwone, wypełnione krwią. Wyglądał jak człowiek-słoń - wspomina matka chłopca.

spis treści

1. Wziął udział w popularnym wyzwaniu

Do zdarzenia doszło w Tuxford (wieś w Anglii).

11-letni wówczas Tyler Broome wyszedł na podwórko z kolegą. Z relacji jego mamy wynika, że w pewnym momencie do chłopców podeszła grupa nastolatków. Mieli namówić jej syna, by wziął udział w popularnej w mediach społecznościowych "zabawie", zwanej "rondem śmierci".

Zobacz film: "Prof. Zajkowska o powikłaniach po grypie. Najczęstsze są zapalenie zatok i ucha"

Wyzwanie polegało na tym, by wejść na karuzelę i wytrzymać na niej jak najdłużej, podczas gdy ta będzie napędzana kołem od motoroweru.

- Położył swój motorower na ziemi, a karuzela obracała się z dużą prędkością. Kiedy karuzela się zatrzymała, grupa nastolatków po prostu sobie poszła. To jest znęcanie się. Zostawili go - mówiła Dawn Hollingworth, mama chłopca, cytowana przez independent.co.uk.

Na łamach portalu czytamy, że 11-latek został znaleziony nieprzytomny na placu zabaw. Tyler nie pamiętał szczegółów zdarzenia. Jego matka wspominała, że po wypadku miał spuchniętą głowę, a jego "oczy wyglądały obco".

- Miał mętny wzrok, jego oczy były czerwone, wypełnione krwią. Wyglądał jak człowiek-słoń - opisywała Hollingworth.

Tyler został natychmiast przewieziony do Queen’s Medical Center w Nottingham.

2. Był o krok od udaru

Lekarze przyznali, że chłopiec przeżył tylko dlatego, że był młody, zdrowy i silny. Porównywali jego obrażenia, do tych których doznają piloci myśliwców, gdy nie mają na sobie maski tlenowej.

Kobieta od tamtej pory apeluje do rodziców, by ostrzegali swoje pociechy przed konsekwencjami takich "zabaw".

Podnosi, że choć wyzwanie trwało jedynie kilkadziesiąt sekund, to jego skutki były odczuwalne jeszcze wiele miesięcy później.

"Mój syn trafił do szpitala z podejrzeniem udaru. Mogłabym stracić moje dziecko i nie chciałabym, żeby jakikolwiek rodzic przechodził kiedyś przez to samo - napisała w mediach społecznościowych".

Choć ta historia wydarzyła się kilka lat temu, to nadal mrozi krew w żyłach.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Rekomendowane przez naszych ekspertów

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze