Trwa ładowanie...

Lekarze z Gdańska uratowali 3-latkę z oderwaną głową. "To cud, że dziecko w ogóle przeżyło"

Avatar placeholder
09.08.2021 18:22
Lekarze z Gdańska uratowali 3-latkę z oderwaną głową
Lekarze z Gdańska uratowali 3-latkę z oderwaną głową (getty images)

Do tragicznego wypadku doszło 6 lipca tego roku. Samochód, w którym znajdowała się trzylatka z ojcem i dziadkiem uderzył w drzewo. W wyniku uderzenia najmłodsza pasażerka doznała poważnego urazu kręgosłupa. Żaden ze szpitali nie zgodził się przyjąć dziecka na swój oddział, oprócz jednego – gdańskiego szpitala Copernicus, którego lekarze dokonali cudu i "przyszyli" dziewczynce głowę.

spis treści

1. Dziewczynka z oderwaną głową

Zdarzenie zostało opisane przez "Dziennik Bałtycki". W jednej z miejscowości pod Słupskiem, z niewyjaśnionych przyczyn samochód uderzył w drzewo. W wyniku wypadku 32-latek zginął na miejscu, a kierujący pojazdem 57-latek oraz 3-letnie dziecko zostali przewiezieni do szpitala w Słupsku. Największych obrażeń doznała Martynka.

"To cud, że dziecko w ogóle go przeżyło. Uratowały je pasy, którymi przypięta była do fotelika. Mechanizm urazu był następujący: pasy dobrze trzymały, ale dziewczynka spała, główka była bezwładna. Nagłe uderzenie było tak silne, że wyrwało jej głowę w sensie funkcjonalnym. Skóra i mięśnie wytrzymały, ale więzadła i kości zostały rozerwane" – tłumaczył w wywiadzie dla "Dziennika Bałtyckiego" dr n. med. Wojciech Wasilewski.

Ratownicy udzielający pomocy poszkodowanym wiedzieli, że dziewczynka musi trafić pod opiekę specjalistów. Jednak jednostki w Warszawie, Łodzi i Szczecinie, z którymi skontaktowały się służby ratownicze, odmówiły przyjęcia dziecka. Dopiero Centrum Urazowe dla Dzieci w gdańskim Szpitalu im. Mikołaja Kopernika podjęło się ratowania dziewczynki, pomimo że do tej pory takie operacje były wykonywane wyłącznie u dorosłych pacjentów.

Zobacz film: "Cyfrowe drogowskazy ze Stacją Galaxy i Samsung: część 3"

"Kiedy zobaczyliśmy wyniki badań obrazowych Martynki, byliśmy przerażeni. (…) Kiedy okazało się, że inne ośrodki w Polsce odmówiły przyjęcia Martynki z Namysłowa, zadaliśmy sobie pytanie - Skoro potrafimy taki zabieg wykonać u dorosłego pacjenta to dlaczego nie mielibyśmy spróbować zrobić go u dziecka?" – opisuje sytuację dla "Dziennika Bałtyckiego" prof. dr hab. Wojciech Kloc, szef oddziału neurochirurgii w gdańskim Szpitalu im. Mikołaja Kopernika.

2. Nowatorska metoda leczenia

Jak opisują lekarze, na szczęście nie został przerwany rdzeń kręgosłupa, a na miejscu zdarzenia dziecko poruszało nóżkami i rączkami. To dawało jakąkolwiek nadzieję. Jednak operacja ze względu na wiek pacjentki była bardzo skomplikowanym przedsięwzięciem.

Specjaliści musieli od początku zorganizować wszystkie niezbędne elementy tj. śruby, implanty czy haki. Duży problem stanowił fakt, że dziewczynka nie miała jeszcze dobrze wytworzonej kostniny, więc kość była mała i miękka. W związku z tym trzeba było wymyślić, jak zakotwiczyć śruby. Neurochirurdzy zastosowali więc własną technikę, adaptując śrubki od ortopedów, które stosuje się w zespalaniu małych kostek palców nóg i rąk.

Operacja trwała sześć godzin i była podzielona na dwa etapy – najpierw dziewczynka leżała na plecach, potem na brzuchu. Zabieg wymagał ogromnej precyzji, dlatego każdy ruch neurochirurga kontrolował neurofizjolog oraz specjalny aparat nazywany neuronawigacją.

3. Prezent na urodziny

Od momentu wypadku Martynka przebywała w śpiączce, by przez przypadek nie pogorszyć swojego stanu. Lekarze odetchnęli z ulgą, dopiero gdy po zabiegu dziewczynka poruszyła nóżkami i rączkami.

Operacja 3-latki wypadła akurat w urodziny dziewczynki i jak przyznała jej mama, lepszego prezentu nie mogła sobie wymarzyć. Trzy tygodnie później rodzina planuje dalsze leczenie.

"Córeczka nabiera sił, ładnie je, nie ma już sondy. Z każdym dniem widać poprawę. Zaczęła ćwiczyć, siedziała mi już nawet na kolanach. Wkrótce pojedziemy do szpitala we Wrocławiu na dalszą rehabilitację" – opowiadała "Dziennikowi Bałtyckiemu" mama uratowanego dziecka.

Gdański neurochirurg prof. Wojciech Kloc przyznał, że foteliki samochodowe niestety nie spełniają do końca swojej roli, ale w przypadku Martynki warto podkreślić również, że świetnie spisali się ratownicy na miejscu zdarzenia, którzy odpowiednio zabezpieczyli dziecko.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Rekomendowane przez naszych ekspertów

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze