Koronawirus. Coraz więcej przypadków PIMS w Wielkiej Brytanii. A jak sytuacja wygląda w Polsce? Opowiadają dr Stopyra i dr Sutkowski
Nawet 100 dzieci tygodniowo trafia do brytyjskich szpitali z rozpoznanym PIMS - ciężkim syndromem zapalnym, który jest następstwem zakażenia koronawirusem. To trzy razy więcej niż w kwietniu 2020 roku. Zapytaliśmy dr Lidię Sropyrę oraz dr. Michała Sutkowskiego jak wygląda sytuacja w polskich szpitalach.
1. Rośnie liczba przypadków PIMS
PIMS-TS, czyli Paediatric Inflammatory Multisystem Syndrome – Temporally Associated with SARS-CoV-2, to dziecięcy wieloukładowy zespół zapalny związany z SARS-CoV-2.
Ze względu na to, że objawy bardzo przypominają chorobę Kawasakiego, w USA syndrom zyskał nazwę COVID-19-Kawasaki.
Pierwsze przypadki PMIS u dzieci odnotowano w marcu 2020 roku w USA, a potem w Wielkiej Brytanii, Francji, Hiszpanii oraz we Włoszech. Szacuje się, że zespół występuje u 1 na 5 tys. zakażonych koronawirusem dzieci.
Z ostatniego raportu brytyjskich lekarzy wynika, że liczba przypadków PIMS znacznie wzrosła, zwłaszcza na początku 2021 roku. Obecnie szpitale na Wyspach przyjmują nawet 100 dzieci tygodniowo ze zdiagnozowanym PIMS. Dla porównania w kwietniu 2020 roku hospitalizacji tygodniowo wymagało średnio 30 pacjentów z rozpoznanym syndromem.
Zazwyczaj PIMS występuje po upływie ok. miesiąca od zakażenia SARS-CoV-2, niezależnie od tego, czy pacjent miał objawy COVID-19, czy też przechodził zakażenie bezobjawowo. Choroba początkowo objawiała się wysoką gorączką i wysypką, niebezpiecznie niskim ciśnieniem krwi i ostrym bólem brzucha, a następnie zaczynała przypominać wstrząs toksyczny. Większość dzieci, u których zdiagnozowano PIMS, otarło się o śmierć.
2. PIMS w Polsce. "To kilkanaście przypadków miesięcznie"
Zdaniem ekspertów wzrost liczby przypadków PIMS jest związany z rozpowszechnieniem się nowego wariantu koronawirusa B.1.1.7, potocznie nazywanego "brytyjskim". Mutację cechuje większa zaraźliwość i to prawdopodobnie ona stoi za lawiną zakażeń w Wielkiej Brytanii.
Większość pacjentów z PIMS pochodziła z Londynu oraz południowo-wschodniej Anglii, czyli z obszarów najbardziej dotkniętych przez B.1.1.7. Lekarze podkreślają, że sytuacja jest bardzo niebezpieczna, ale dobrą wiadomością jest to, że liczba przypadków PIMS rośnie proporcjonalnie do wzrostu zakażeń, co oznacza, że nie jest to kwestia zjadliwości samego wirusa.
- PIMS może być bardzo ciężką chorobą, ale na szczęście występuje rzadko - opowiada dr Lidia Stopyra, specjalistka pediatrii i chorób zakaźnych, ordynator Oddziału Chorób Infekcyjnych i Pediatrii w Szpitalu Specjalistycznym im. S. Żeromskiego w Krakowie.
Podziela to zdanie również dr Michał Sutkowski, pediatra i szef Warszawskich Lekarzy Rodzinnych.
- Obecnie PIMS jest diagnozowany trochę częściej niż jesienią, ale w dalszym ciągu są to pojedyncze przypadki. Brakuje dokładnych danych, szacujemy jednak, że w Polsce PIMS występuje się w granicach kilkunastu przypadków miesięcznie. Dużo dzieci trafia do szpitali z podejrzeniem tego zespołu, ale na szczęście diagnoza rzadko się potwierdza - wyjaśnia dr Sutkowski.
3. "Kluczem może być genetyka"
Naukowcy wciąż nie wiedzą, co dokładnie powoduje rozwój PIMS. Z raportu brytyjskich lekarzy wynika, że 4 na 5 dzieci nie miało żadnych zdiagnozowanych chorób.
- Do tej pory na całym świecie zaobserwowano tylko zależność wynikającą z rasy pacjentów. Analizy pokazują, że w przypadku pacjentów rasy afrykańskiej, PIMS występuje częściej i ma cięższy przebieg - opowiada dr Lidia Stopyra.
Z raportu brytyjskich lekarzy wynika aż 75 proc. dzieci dotkniętych PIMS to osoby, należące do mniejszości etnicznych, z czego według różnych szacunków 47-60 proc. pacjentów miało pochodzenie afro-karaibskie, a 28 proc. azjatyckie.
"Prowadzimy badania, aby zrozumieć, dlaczego ta populacja jest szczególnie dotknięta PIMS. Kluczem do tego pytania może być genetyka" - powiedziała dr Liz Whittaker, rzeczniczka Królewskiego Kolegium Pediatrii i Zdrowia Dziecka.
- W Polsce niemal całkowicie dominuje rasa kaukaska. Niewykluczone więc, że to właśnie tłumaczy, dlaczego u nas przypadki PIMS są rzadsze i mają stosunkowo łagodniejszy przebieg. W Polsce nie odnotowano dotąd żadnego zgonu z powodu PIMS, a w listopadzie i grudniu mieliśmy bardzo dużą ilość zachorowań - opowiada dr Lidia Stopyra.
4. PIMS. Kiedy zabrać dziecko do szpitala?
Jak wynika z raportu brytyjskich lekarzy średni wiek pacjentów z PIMS wynosi 11 lat, ale chorobę diagnozowano również u dzieci w wieku 8-14 lat. Zdecydowanie bardziej na rozwój PIMS są narażeni chłopcy. Stanowią oni aż 67 proc. ze wszystkich pacjentów.
U jednej czwartej dzieci, które z powodu PIMS trafiają na oddział intensywnej terapii, rozwija się choroba wieńcowa, która może prowadzić nawet do zgonu. Wielu pacjentów doświadcza powikłań kardiologicznych, w tym zapalenia mięśnia sercowego i dysfunkcji komór.
Zarówno dr Lidia Stopyra jak i dr Michał Sutkowski, radzą rodzicom uważnie obserwować dzieci, u których było potwierdzone zakażenie koronawirusem, albo istniało podejrzenie zakażenia.
- Jeśli po upływie ok. miesiąca dziecko zaczyna mieć gorączkę, wybroczyny na skórze albo skarżyć się na ostry ból brzucha, powinniśmy niezwłocznie skontaktować się z lekarzem - radzi dr Michał Sutkowski.
5. Objawy PIMS
Badanie, które przeprowadzili naukowcy z Imperial College w Londynie, potwierdziło, że PMIS-TS jest nową patologią zapalną związaną z SARS-CoV-2. Dotyka głównie dzieci powyżej 9 lat i wydaje się spowodowana ich odpowiedzią immunologiczną na COVID-19.
Objawy mogą przypominać te występujące w wypadku wstrząsu toksycznego. Występuje wtedy:
- wysoka gorączka,
- obrzęk dłoni i stóp,
- wysypka,
- niskie ciśnienie krwi,
- ogólne złe samopoczucie,
- oszołomienie,
- brak reakcji na wczesne objawy może doprowadzić do śpiączki i niewydolności wielu narządów.
W Polsce PIMS wciąż należy do bardzo rzadkich powikłań. Jak mówi dr Lidia Stopyra, ordynator Oddziału Chorób Infekcyjnych i Pediatrii Szpitala im. S. Żeromskiego w Krakowie, w ich placówce było leczonych kilkoro pacjentów z rozpoznanym zespołem PIMS. Choroba miała ciężki przebieg, ale dzieci udało się wyleczyć. Pacjenci mieli od 10 do 15 lat.
Pisaliśmy o kilku przypadkach tej choroby. Jako pierwszy w Polsce zachorował 14-letni Staszek, później opisywaliśmy historię 6-letniego Kazimira.
Zobacz także: "Pozostał strach". Rodzice dzieci, które przeszły Kawasakiego opowiadają o lęku przed powikłaniami i nawrotem choroby
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl