Trwa ładowanie...

Dzieci "duszą się” na lekcjach. Dlaczego w szkołach nie ma klimatyzacji?

Avatar placeholder
Aleksandra Nagel 08.02.2022 12:18
W wielu szkołach przydałaby się klimatyzacja
W wielu szkołach przydałaby się klimatyzacja (123rf)

Prognoza pogody na najbliższe dni? 28-31 stopni w cieniu i ani jednej chmurki. W mediach grzmią o odwodnieniu, przegrzaniu, kremach z filtrem, okryciach głowy i o sposobach na uporczywy upał. - Jak dobrze, że idę do pracy. Tam przynajmniej jest klimatyzacja – założę się, że wielu rodziców pracujących w biurach pomyślało dzisiaj właśnie o tym.

Tymczasem podczas gdy my, dorośli, pracujemy sobie spokojnie w klimatyzowanych biurach, nasze dzieci uczą się, zaliczają ostatnie poprawki i czerwcowe klasówki, ćwiczą na WF-ie i siedzą w przepełnionych świetlicach bez klimatyzacji… Czy można coś na to poradzić? Okazuje się, że niewiele, chyba że zamiast czekać na nowe przepisy i odgórne jurysdykcje, zaczniemy używać… wyobraźni.

Dwadzieścioro, czasem trzydzieścioro spoconych dzieci w jednym pomieszczeniu bez klimatyzacji, nie daj Boże z oknami wychodzącymi na południe, siedzące w ławkach przez czterdzieści pięć minut i próbujące skupić się na tym, co mówi równie mocno spocony i rozkojarzony nauczyciel – łatwo wyobrazić sobie taką sytuację. Właściwie nie trzeba jej sobie wyobrażać. To dzieje się w naszych podstawówkach i liceach, gdy tylko zaczyna się lato, a lato - jak wynika danych IMGW – zaczyna się na naszej szerokości geograficznej coraz wcześniej.

To problem wielu szkół, a właściwie większości. Ja, mama tegorocznej pierwszoklasistki, nie znam bowiem żadnego rodzica, którego dziecko uczęszczałoby do klimatyzowanej podstawówki. Większość naszych dzieci spędza pierwsze przedwakacyjne upały w przepełnionych i przegrzanych placówkach, w których dyrektorzy – zgodnie z prawem – powinni odwołać lekcje w przypadku sporych mrozów i temperatury w pomieszczeniach poniżej 18 stopni Celsjusza, ale nie mogą tego zrobić w przypadku wysokich temperatur.

Zobacz film: "Wysokie oceny za wszelką cenę"

Co więcej, decyzję taką dyrektor może też podjąć wówczas, gdy drogi są nieprzejezdne, nastąpiła awaria szkolnych autobusów lub gdy nastąpiła awaria instalacji grzewczej. Co zatem z upałami? Tym bardziej, że srogie zimy zdarzają się coraz rzadziej, a upalnych dni coraz więcej? Owszem jest możliwość zawieszenia lekcji, gdy na danym obszarze szkoły występują zdarzenia zagrażające zdrowiu uczniów i tu mamy pole do popisu.

Czy 30-stopniowy upał może zagrażać zdrowiu? To pytanie zadał sobie ostatnio dyrektor szkoły podstawowej w Bezrzeczu pod Szczecinem i zareagował błyskawicznie. Jarosław Poźniak, bo o nim mowa, w poniedziałkowy poranek postanowił przejść się po klasach z termometrem. W krótkim czasie okazało się, że mimo wczesnych godzin szkolnych temperatura powietrza w klasach sięgała 30 stopni Celsjusza. Dyrektor podjął decyzję o skróceniu lekcji z 45 minut do 30, a dodatkowo uczulił rodziców, by dawali swoim dzieciom wodę do picia. Zajęcia zostały skrócone, a rodzice – mimo utrudnień – przyjęli decyzję dyrekcji z aprobatą.

Co prawda jedna jaskółka wiosny nie czyni, ale może jeden dyrektor z wyobraźnią uczuli nasze ciało pedagogiczne, dyrekcję, samorządy, ministerstwo na kwestię upałów? Może sprawi, że podstawówki i licea zaopatrzone zostaną w odpowiedni system klimatyzacji? Może w szkołach naszych dzieci pojawi się więcej miejsc z darmową chłodną wodą? Może uczuli nauczycieli, by zwracali uwagę na odpowiednie nawodnienie uczniów, szczególnie podczas zajęć ruchowych? Butelka z wodą na WF-ie to podobno rzadkość, a przecież jest to równie ważne, jak wygodny strój sportowy…

Fakt, ogromną rolę w "zabezpieczeniu" dzieci przed upałami odgrywają rodzice. Często nie zdajemy sobie sprawy, w jakich warunkach uczą się nasze pociechy. Wyobraźnia i nam niejednokrotnie szwankuje. Wystarczy wspomnieć tu o setkach mam, które przy 30-stopniowych upałach wciąż zakrywają szczelnie wózki tetrowymi pieluchami "bo je przewieje"… W natłoku spraw o poranku posyłamy swoje dzieci do szkoły zbyt ciepło ubrane, nie sprawdzamy czy mają wodę, czapkę… Zwróćmy na to uwagę. One nie idą do klimatyzowanego biura…

Może my także powinniśmy zainteresować się tym, jak przygotowane są na takie sytuacje klasy, w których uczą się dzieci? Może wystarczy zanieść do szkoły wentylator? Złożyć się na żaluzje? Wiele zależy do nas samych.

Ostatecznie jednak marzy mi się, by w Polsce powstawało coraz więcej takich miejsc, jak szkoła w Żukowie.

- Jak sobie radzicie w te upały? – pytam dzwoniąc do sekretariatu szkoły. - Wspaniale. Na dworze 30 stopni, a u nas przyjemny chłód – słyszę po drugiej stronie.

Szkoła Podstawowa w Żukowie w zachodniopomorskim to miejsce dla 115 dzieci z pobliskich miejscowości. Dwa lata temu w 350-osobowej wsi oddano do użytku podstawówkę naszpikowaną zdobyczami technologii. Klimatyzacja, wentylacja, ogrzewanie podłogowe, pompy ciepła, panele fotowoltaiczne. Jak działa dzisiaj? Jak na szkolną klimatyzację reagują rodzice? Czy dzieci chorują częściej? Są jakieś problemy? – dopytuję panią z sekretariatu.

- Nie mamy żadnych skarg. Rodzice są bardzo, ale to bardzo zadowoleni. My również – podsumowuje, dodając, że szkoła w Żukowie to tzw. budynek inteligentny "dopasowujący" się temperaturą nie tylko do pory roku, ale też do pory dnia czy planu lekcji.

- Inteligentna szkoła – myślę i zazdroszczę dzieciakom z Żukowa, bo są dowodem na to, że jak się chce to można. Swoją drogą czy to nie paradoks, że nasze dzieci uczą się, rozwijają swoje talenty i inteligencję, przygotowują się do życia w świecie przyszłości w mało "inteligentnych" szkołach bez klimatyzacji…?

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Rekomendowane przez naszych ekspertów

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze