Trwa ładowanie...

Julia Czerepaniak walczy z siatkówczakiem. Rodzice muszą zebrać pół miliona złotych

 Maria Krasicka
Maria Krasicka 15.07.2021 10:41
Julia Czerepaniak walczy z siatkówczakiem. Rodzice muszą zebrać pół miliona złotych
Julia Czerepaniak walczy z siatkówczakiem. Rodzice muszą zebrać pół miliona złotych (Facebook)

Kiedy Julka miała miesiąc, jej rodzice usłyszeli straszną diagnozę. Okazało się, że ich ukochana córeczka cierpi na rzadki nowotwór - siatkówczaka. Natychmiast rozpoczęli walkę o jej życie. Niestety koszt terapii wykracza poza ich możliwości finansowe. Pomóc możesz TUTAJ.

spis treści

1. "Straciliśmy grunt pod nogami"

Narodziny Julki były dla rodziców najszczęśliwszym wydarzeniem w życiu. Dumna mama chwaliła się zdjęciami ślicznego noworodka. Niestety, zaledwie miesiąc później usypiając córeczkę, zauważyła nietypowy błysk w jej oczku. Kobieta wiedziała, że jest to objaw poważnej choroby i następnego ranka dziewczynka trafiła do szpitala.

Po wykonaniu badań lekarze nie pozostawili złudzeń. Diagnoza nie była dobra. Julka została od razu skierowana do Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie, a następnie do Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie.

Zobacz film: "BEZPŁATNE WEBINARIUM: Wakacje z maluchem - o czym pamiętać?"

- Diagnoza sprawiła, że straciliśmy grunt pod nogami. Od tego dnia umieramy ze strachu. U Julii stwierdzono nowotwór złośliwy - siatkówczaka obuocznego – mówi Patrycja Lorenc-Czerepaniak, mama.

Siatkówczak (retinoblastoma) to złośliwy wewnątrzgałkowy nowotwór. Guzy rozwijają się w gałkach ocznych, ale mogą dać przerzuty do mózgu i doprowadzić do śmierci dziecka. Leczenie siatkówczaka zależy od rozległości i wielkości guza. Małe zmiany można wyleczyć w ponad 90 proc. przypadków, zaawansowane w 30–40 proc.

W bardzo zaawansowanych przypadkach stosuje się wyłuszczenie gałki ocznej. Dzieci, które mają jedno oko zdrowe, mają szansę widzieć nawet wtedy, kiedy drugie będzie usunięte. Niestety, badania wykazały, że w prawym oczku Julki guz wypełniał całą gałkę, a w lewym był drugi, mniejszy.

2. Walka o życie Julki

Rodzice wiedzieli, że muszą zrobić wszystko, by ocalić życie i wzrok córeczki. Jednak jedynym leczeniem zaproponowanym w Polsce było podanie chemii ogólnej, która miała jedynie powstrzymać ewentualne przerzuty.

Pani Patrycja jeszcze przed urodzeniem Julii udzielała się charytatywnie. Dzięki temu wiedziała, że istnieje szansa na uratowanie córki - terapia prowadzona przez dr. Abramsona w Nowym Jorku.

- Niezwłocznie skontaktowaliśmy się z kliniką Memorial Sloan Kettering Cancer Center i poprosiliśmy o wycenę leczenia córeczki. Okazało się, że w jak najkrótszym czasie musimy uzbierać prawie milion złotych. Czas miał tutaj olbrzymie znaczenie, ponieważ jeśli nie znaleźlibyśmy się w Nowym Jorku w wyznaczonym terminie, konieczne byłoby podanie chemii ogólnej w Polsce, a co za tym idzie osłabienie organizmu naszego dziecka – mówi. - Wiedzieliśmy, że poruszymy niebo i ziemię, by dać Julce możliwość nie tylko ratowania życia, ale również wzroku.

Julka
Julka (Facebook)

Szczęśliwie rodzicom udało się zebrać pieniądze na podróż do kliniki. Jednak 22 czerwca, dwa dni przed planowaną wizytą, lewe oczko Julii zaczęło puchnąć. Straciła apetyt, nie chciała spać, widać było, że oczko bardzo ją boli. Rodzice postanowili zgłosić się do szpitala wcześniej. Okazało się, że guz spowodował podwyższenie ciśnienia w oku.

- Po konsultacji i wykonaniu badań dr Abramson oznajmił nam, iż sytuacja jest bardzo poważna. Lewego oczka nie udało się niestety ocalić, trzeba było je usunąć, gdyż istniała obawa, że nowotwór przedostanie się do mózgu. Na tę chwilę trwa walka o prawe – mówi pani Patrycja.

Julka podczas badań
Julka podczas badań (Facebook)

Badanie rezonansem magnetycznym wykazało, że nowotwór szczęśliwie nie dał przerzutów, co w przypadku zaawansowania choroby dr Abramson nazwał cudem. W czwartek 9 lipca Julka rozpoczęła chemioterapię i jest już po trzech cyklach.

- Po ostatnich badaniach dr Abramson przekazał nam szczęśliwą wiadomość - guz jest zwapniony, nieaktywny. Siatkówka, która była odklejona, z powrotem jest przyklejona i mamy ślad wizji oscylujący w granicy 5 proc. Pierwszy raz płakaliśmy z radości... – mówi.

3. Zbiórka na dalsze leczenie

Niestety stan dziewczynki nie jest dobry. Julka miała dwa poważne ataki, w których trzęsła się, traciła oddech, siniała i sztywniała. Po wykonaniu serii badań dziewczynkę umieszczono na OIOM-ie, za który również trzeba zapłacić. Rachunek wystawiono na 112 tys. dolarów.

Julka
Julka (Facebook)

Rodzina stanęła przed kolejnym wyzwaniem, by móc kontynuować leczenie, muszą jak najszybciej opłacić rachunek. Pomóc możesz TUTAJ. Natomiast więcej o losach Julki można dowiedzieć się na Facebooku, gdzie rodzice na bieżąco informują o postępach w leczeniu.

- Nigdy nie prosiliśmy o pomoc, jednakże w obecnej sytuacji zapukamy do każdych drzwi – mówi pani Patrycja. - Kiedyś mieliśmy wiele marzeń, dziś mamy tylko jedno – zdrowie naszej córeczki. Wciąż wierzymy, że przyjdzie dzień, w którym Julia odzyska wzrok, a od lekarzy usłyszymy, że nowotwór to przeszłość. Tak wiele pragniemy jej pokazać…

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze