Idzie "pusty rocznik". Młodzież z małych miast zostaje bez wyboru
Niż demograficzny sprawia, że szkoły ponadpodstawowe walczą o uczniów i zmniejszają liczbę klas. - Za kilka lat trzeba będzie zamykać szkoły. Walka o uczniów stanie się normą - komentuje Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego.
1. Rekrutacja do szkół średniej 2024
Reforma byłej minister edukacji w rządzie PiS Anny Zalewskiej sprawiła, że we wrześniu 2019 roku do szkół średnich poszedł podwójny rocznik: absolwenci gimnazjów oraz uczniowie po zreformowanych ośmioklasowych podstawówkach. Niełatwo było też we wrześniu 2022 roku, gdy szkoły przyjmowały 1,5 rocznika: dzieci, które poszły do szkoły w wieku siedmiu lat oraz częściowo te, które zaczęły naukę w wieku lat sześciu.
Nałożenie się reform doprowadziło do chaosu. Nadmiar uczniów, walka o miejsca w liceach i technikach, nauczyciele biorący nadgodziny i uczniowie uczęszczający do szkoły na dwie zmiany. Tak pokrótce można opisać ostatnie lata polskiego szkolnictwa.
Tymczasem tegoroczna rekrutacja do szkół okazuje się być spokojniejsza. Wkraczamy w niż demograficzny.
- Pamiętajmy, że jeszcze przez kilka najbliższych lat w szkołach ponadpodstawowych będą uczyli się uczniowie z podwójnych roczników. Natomiast nadchodząca rekrutacja będzie dużo spokojniejsza dla absolwentów ósmych klas i ich rodziców - mówi dla łódzkiej "Gazety Wyborczej" wiceprezydent Łodzi, Małgorzata Moskwa-Wodnicka.
- Tegoroczny rocznik to "pusty rocznik". W tym roczniku są dzieci, które rodzice odroczyli rok wcześniej i posłali do szkoły jako siedmiolatki, a także ci, którzy zdecydowali się posłać do szkoły sześciolatka, ale osiem lat temu była to sprawa dobrowolna i rzadko który rodzic taką decyzję podejmował, bo wiadomo było, że to nie jest dobry pomysł - wyjaśnia Bogumiła Cichacz, dyrektorka szkoły podstawowej nr 70 w Łodzi.
2. Szkoły kuszą uczniów
Brak chętnych sprawia, że niektóre szkoły zabiegają o uczniów.Reklamują się jako te "wymarzone dla dziecka", kuszą "klasami lekarskimi" lub "klasami psychologicznymi".
- Szkoły walczą, bo to przecież bardzo ważne dla nich, to ich przyszłe "być albo nie być". W najbliższych latach jeszcze dużego problemu nie będzie, bo brakuje nauczycieli i wielu z nich ma dużo nadprogramowych godzin. Pamiętajmy jednak, że niż demograficzny to fakt. Już zamykane są przedszkola. Za kilka lat trzeba będzie zamykać szkoły. Walka o uczniów stanie się normą - komentuje Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego.
3. Mniej klas, mniejszy wybór
W niektórych miejscach, zwłaszcza mniejszych miastach, wraz ze zmiejszeniem liczby klas, zmiejsza się też drastycznie oferta edukacyjna. W Gnieźnie, o czym informują eksperci grupy poświęconej polskiej oświacie "NIE dla chaosu w szkole", działają tylko dwa licea ogólnokształcące.
Rok wcześniej w I LO im. Chrobrego było łącznie osiem klas pierwszych, a w II LO cztery. Natomiast we wrześniu 2024 roku w każdej ze szkół mają być tylko po dwie klasy. Jedna z nich została określona jako "klasa medyczno-językowa", druga to klasa matematyczna.
"Czy tak w ogóle można? Przecież to są licea ogólnokształcące. Kto jest za to odpowiedzialny? Córka przez ostatnie lata wypytywała, jak wyglądają profile w tych szkołach, chciała wybrać profil językowy, uczyła się, aby świetnie zdać egzaminy, a teraz nie ma właściwe żadnego wyboru. Czy my jako rodzice możemy coś zrobić?" - pyta rozżalona mama ósmoklasistki z Gniezna.
Za trzy lata mamy mieć do czynienia z jeszcze większym niżem demograficznym w szkołach średnich, który będzie się wiązał z tym, że ostatnie 1,5 rocznika opuści mury placówek. Nauczyciele apelują do Ministerstwa Edukacji Narodowej, by zmniejszać liczebność klas. W ten sposób zyskają i uczniowie, którzy będą mogli się uczyć w mniej licznych grupach, i nauczyciele, którzy nie stracą godzin pracy.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl