Trwa ładowanie...

Dziecko zjadło kajzerkę za 33 grosze. Do sklepu przyjechała policja na sygnale

 Maciej Rugała
09.01.2023 14:47
Policja przyjechała jak do wezwania o napaść. Okazało się, że chodziło o kajzerkę
Policja przyjechała jak do wezwania o napaść. Okazało się, że chodziło o kajzerkę (Wojtek Laski/East News)

Takiego obrotu spraw nie wyreżyserowałby nawet Stanisław Bareja. W popularnej sieci sklepów ochrona wezwała policję, która przyjechała na sygnale jak do ciężkiego przestępstwa. Powodem całego zamieszania okazała się kajzerka, którą zjadło jedno z dzieci pani Justyny.

Zarzewiem całego konfliktu okazała się kajzerka
Zarzewiem całego konfliktu okazała się kajzerka (Wojtek Laski/East News)

1. Nadgorliwa ochrona

Pani Justyna właśnie wyszła ze sklepu ze swoim dzieckiem i torbą z zakupami w dłoni. Nagle zaczepiła ją ochrona i zaczęła wypytywać o paragon i newralgiczną ilość bułek w siatce na zakupy. Ochroniarze, główkując w pocie czoła, po chwili wykazali nieprawidłowość. Okazał się nią brak jednej kajzerki. Całą sprawę opisała Gazeta Wyborcza.

Służba ochrony poinformowała kobietę, że musi się słuchać kierownika i zaprowadzili matkę z dziećmi do sklepu.

- A ja, głupia, poszłam! Kierownik stwierdził, że on musi słuchać przełożonych i musi wezwać policję za kradzież bułki - mówi pani Justyna.

Po ok. 10 minutach na miejsce przyjechała na sygnale policja. Sytuacja najbardziej traumatyczna była dla dzieci, które były zdezorientowane i przestraszone. Bały się, że ich mama pójdzie do więzienia i zostaną same w sklepie.

- Jestem pewna, że siedzą tacy dwaj przed monitoringiem i chcąc się wykazać skutecznością, celują w taki przypadek jak mój. Czyli kobieta z dziećmi, zaaferowana zakupami i dziećmi - komentuje sprawę młoda mama.

2. Czy zjedzenie bułki przed kasami to kradzież?

Chociaż sklep sieci Biedronka przeprosił panią Justynę, to postanowiła ona skorzystać z przysługującego jej prawa i zgłosić sprawę do Biura Obsługi Klienta. Jej dzieci jeszcze długo mogą pamiętać to nieprzyjemne przeżycie, a ona - upokorzenie, że została potraktowana jak złodziejka, z powodu jednej kajzerki zjedzonej przez dziecko.

- W tej sytuacji zabrakło zrozumienia okoliczności sprawy, co możemy wytłumaczyć jedynie młodym stażem pracownika, który podjął błędne decyzje - wyjaśnia Jan Kołodyński, menadżer ds. komunikacji korporacyjnej w sieci Biedronka. Informuje także, że personel sieci w związku z tą sytuacją otrzymał zestaw zaleceń, jak rozwiązywać takie sprawy w przyszłości, aby uniknąć kuriozalnych sytuacji jak ta.

Konsumentów należy uczulić - właścicielem produktu stajemy się dopiero po zapłaceniu. Wówczas otrzymujemy paragon, czyli dowód transakcji. Jeśli otworzymy paczkę czipsów, batona czy lizaka i pozwolimy je jeść dziecku przed podejściem do kasy - wtedy decyzja o zareagowaniu na to zachowanie należy do sprzedawcy. Jeśli jednak informujemy o sprawie sprzedawcę przy kasie, to nie powinna spotkać nas żadna przykrość.

Maciej Rugała, dziennikarz Wirtualnej Polski

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Rekomendowane przez naszych ekspertów

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze