Dzieciobójstwo było dla Polek formą antykoncepcji. Mordowano setki niemowląt, matki nawet nie szły do więzienia
Wielka debata o świadomym macierzyństwie, jaka przetoczyła się przez Polskę w dwudziestoleciu międzywojennym, odpowiadała na makabryczne zjawisko. Setki matek, pozbawionych jakichkolwiek sposobów uniknięcia ciąży, decydowało się mordować własne dzieci. Uważano, że to tylko... ponury element codzienności.
1. Przykry element codzienności?
Ustęp znajdował się na podwórzu kamienicy. 21-letnia Władysława H., służąca jednej z rodzin, weszła do niego na parę sekund z pakunkiem pod ręką. Rozległ się głośny plusk. Kobieta szybkim krokiem wróciła do mieszkania, już bez paczki. Po chwili sąsiedzi usłyszeli kwilenie dobiegające zza drzwi sławojki.
"Z dołu kloacznego wydobyto kilkudniowe niemowlę męskiej płci, żywe jeszcze i zupełnie zdrowe" – donosił dziennik "Prąd" w numerze z 26 listopada 1931 roku.
Do zdarzenia doszło w Łodzi przy ulicy Limanowskiego 50. Służąca bała się, że z powodu ciąży i porodu (które były ponoć wynikiem "niewinnego flirtu") straci pracę. Zrobiła więc to, co kilkaset kobiet każdego roku. Podjęła próbę zamordowania własnego dziecka, jeszcze zanim ktokolwiek dowiedział się o jego istnieniu.
Akurat Władysława H. została złapana na gorącym uczynku i pociągnięta do odpowiedzialności. Trafiła na 3 miesiące do aresztu, a jej dziecko przekazano do żłobka. Większość podobnych spraw kończyła się jednak śmiercią dziecka, a sprawczynie (i sprawcy!) często unikały jakiejkolwiek kary.
Przedwojenna prasa pisała oczywiście tylko o tych mordercach, którzy trafili przed oblicze sprawiedliwości. Nie były to jednak sprawy z pierwszych stron gazet. Przypadki dzieciobójstwa uważano raczej za przykry element codzienności. Jako taki zasługiwały wyłącznie na parę linijek w zbiorczych kronikach.
2. Martwe dziecko na mrowisku
Więcej uwagi poświęcano sprawom, w których dochodziło do szczególnego okrucieństwa. W październiku 1935 roku niejaka Zofia Stefaniak porzuciła swoją dwunastodniową córeczkę w środku lasu pod Kórnikiem. I to nie byle gdzie, ale na wielkim mrowisku.
Martwe i okropnie pogryzione dziecko odnaleźli po dłuższym czasie miejscowi chłopi. Matka została aresztowana, ale dopiero w marcu kolejnego roku. Do tego czasu skutecznie się ukrywała. Kiedy już zakuto ją w kajdanki, zaczęła tłumaczyć, że "nie zdawała sobie sprawy z tego, co czyni".
3. "W przystępie ataku szału"
Także w marcu 1936 roku do brutalnego dzieciobójstwa doszło we wsi Orpiszewo pod Krotoszynem. Niedawno owdowiała kobieta zadusiła urodzone dzień wcześniej bliźnięta.
Podobnie jak w dziesiątkach takich spraw, powodem była nędza. Makabrycznego odkrycia dokonał jeden z sąsiadów dzieciobójczyni – dwa maleńkie ciała leżały na dnie kanału melioracyjnego.
Trzy miesiące później we wsi Przysucha w Kieleckiem "w przystępie ataku szału" niejaka Zofia Stolarska zadźgała nożem kuchennym swoje pięciomiesięczne dziecko, "a następnie tym samym nożem poderżnęła gardło dwojgu starszym swoim dzieciom". Sama też próbowała, choć nieskutecznie, popełnić samobójstwo.
4. Utopiła, by zaoszczędzić
W czerwcu 1936 roku "Dziennik Poranny" donosił również o "nieludzkiej matce", która utopiła dziecko, by raz na zawsze pozbyć się kłopotu i kosztów utrzymania.
Poznańska służąca Stefania Cyrkówna urodziła nieślubne dziecko, które oddała na wychowanie niejakiej Florentynie Cichoń. Płaciła jej co miesiąc 15 złotych, tak długo aż sama straciła posadę. Wtedy odebrała dziecko i utopiła je w jeziorze swarzędzkim. Sąd skazał ją na dwa lata więzienia w zawieszeniu na lat pięć. Tak więc dzieciobójczyni w ogóle nie trafiła za kratki.
5. Ogromna skala zjawiska
Liczby nie pozostawiają wątpliwości. Dzieciobójstw dokonywano nagminnie. W 1935 roku policja otrzymała meldunki o 932 takich przypadkach. W 1938 roku – pomimo poprawiającej się sytuacji gospodarczej kraju – o 614.
Dla porównania w roku 2019 z artykułu 149 kodeksu karnego – dzieciobójstwo – wszczęto 19 postępowań.
Przeczytaj na łamach portalu WielkaHistoria.pl również o przedwojennym piekle kobiet. Mieliśmy już w Polsce całkowity zakaz aborcji, oto, do czego doprowadził
Kamil Janicki – historyk, pisarz i publicysta, redaktor naczelny WielkiejHISTORII. Autor książek takich, jak "Damy polskiego imperium", "Pierwsze damy II Rzeczpospolitej", "Epoka milczenia" czy "Damy złotego wieku". Jego najnowsza pozycja to "Damy Władysława Jagiełły" (2021).
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Polecane
- "Wszystkie dzieci Louisa", czyli najgłośniejsze "spermooszustwo" w historii
- "Pozostał strach". Rodzice dzieci, które przeszły Kawasakiego opowiadają o lęku przed powikłaniami i nawrotem choroby
- "Dzieci będą potrzebowały specjalnej szczepionki na koronawirusa". Tak twierdzi szefowa Rosyjskiej Federalnej Służby Nadzoru Ochrony Praw Konsumenta i Dobrobytu