Dzieci ukraińskie i rosyjskie uczą się w jednej klasie. "Widzę w nich niewyobrażalny smutek"
Od kilku dni cały świat żyje tylko jednym tematem: atakiem Rosji na Ukrainę. Wojna za naszą wschodnią granicą sprawia, że wszyscy odczuwamy niepokój, smutek i gniew. To odbija się również na najmłodszych. Jednak jak sobie w tym wszystkim radzą ukraińskie dzieci? – Widzę w nich niewyobrażalny smutek – mówi Anna Zawadzka, nauczycielka z jednej z warszawskich podstawówek.
1. Ukraińskie dzieci w polskich szkołach
Wojna w Ukrainie odbija się przede wszystkim na najmłodszych. Ciągłe poczucie zagrożenia i bezradność towarzyszy dzieciom w całym kraju. Ponadto uciekając z ogarniętej wojną Ukrainy, muszą pożegnać swoich ojców, ponieważ mężczyźni w wieku poborowym nie mogą opuścić kraju. To dla dzieci niewyobrażalne obciążenie.
Zarówno polskie, jak i ukraińskie dzieci, które przebywają na terenie RP od dłuższego czasu, mierzą się z trudnymi emocjami związanymi z wojną. Docierają do nich kolejne wiadomości, widzą również reakcje dorosłych, ma na nie również wpływ dezinformacja szerzona w plotkach rówieśników.
Jak z tymi wszystkimi emocjami radzą sobie dzieci w wieku szkolnym? Czy dzieci z Ukrainy mogą liczyć na wsparcie ze strony rówieśników i nauczycieli? Zapytaliśmy o to nauczycielkę ze Szkoły Podstawowej nr 400 im. Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie, Annę Zawadzką.
- Jesteśmy dużą szkołą, uczy się tutaj ponad tysiąc uczniów. Niemal w każdej klasie znajduje się od około trzech do pięciu uczniów z Ukrainy, którzy już dawno przyjechali do Polski i mają swoich bliskich na Ukrainie – mówi. - Dzieci są przejęte tym, co się wydarzyło. Widzę w nich wielki smutek. One nie są w jakiejś traumie czy rozpaczy, ale jest to niewyobrażalny smutek, przerażenie. Nie da się tego opisać słowami – dodaje.
Pani Anna podkreśla, że emocje, z jakimi mierzą się dzieci, widać jedynie po ich strasznie smutnych oczach, natomiast ich zachowanie się nie zmieniło. Wiadomo na pewno, że jest to dla nich bardzo trudna sytuacja, ze względu na bliskich, którzy zostali w kraju.
- Nie pytałam o to dzieci, ale jedna z mam wyraźnie zasugerowała, że mąż jest na Ukrainie – mówi. – Boję się pytać, żeby ich dodatkowo nie martwić. Dzieci mają tam swoje rodziny: babcie, dziadków, ciocie i wujków, i to jest wystarczająco obciążające – tłumaczy.
Zobacz także: Jak rozmawiać z dzieckiem o wojnie? Psycholog ma ważną radę
2. Wsparcie dzieci z Ukrainy
Nauczycielka przyznaje, że gdy tylko przyszła wiadomość o ataku Rosji na Ukrainę, cała społeczność szkolna udzieliła wsparcia ukraińskim dzieciom. Jak sama mówi, "nadal będziemy robić wszystko, by te dzieci wspierać".
- Uruchomiliśmy zbiórkę internetową na SiePomaga. Dzisiaj mieliśmy również zbiórkę do puszek, jutro cała społeczność szkolna przypina niebiesko-żółte emblematy. Mamy również taką wielką tablicę, gdzie dzieci przypinają serduszka ze słowami wsparcia i każdy może poczytać – mówi. - Psycholog i pedagog oczywiście są do pełnej dyspozycji i jeśli któreś dziecko potrzebuje pomocy lub my zauważymy, że jest taka potrzeba, to od razu kierujemy pod ich opiekę – zaznacza.
Również zajęcia szkolne zostały przekształcone tak, by pokazać dzieciom, że to właśnie wsparcie obywateli Ukrainy jest teraz najważniejsze. Pani Anna wraz ze swoją klasą postanowiła napisać kartki z pozdrowieniami, które zostaną przekazane do fundacji opiekującej się dziećmi-uchodźcami.
- Poprosiłam uczniów z Ukrainy, żeby napisali w swoim rodzimym języku takie pozdrowienia, a polscy uczniowie je przepisywali. Kiedy prezentowali swoje życzenia w języku ukraińskim, to było dla nich tak wzruszające, że mieli przeszklone oczy, łamał im się głos. Widać, że to dla nich ogromny szok, ale znoszą to naprawdę dzielnie, a jest to dopiero czwarta klasa. Muszą mieć naprawdę ogromne wsparcie ze strony rodziców – mówi nauczycielka.
3. "Jesteśmy razem i to jest najważniejsze"
Jak na całą sytuację reagują pozostali uczniowie? Pani Anna zaznacza, że w szkole nie widać żadnego zmiany zachowania czy prób izolowania ze strony polskich uczniów. Klasy są bardzo zintegrowane, dzieci pomagają sobie nawzajem, okazują sobie wsparcie. Co więcej, w obecnej sytuacji wszyscy bardzo dobrze się zachowują.
- Mam w swojej klasie nie tylko pięcioro dzieci z Ukrainy, ale także dwoje z Rosji. Kiedy pisaliśmy te karty ze słowami wsparcia, to ta dwójka przypięła sobie niebiesko-żółte wstążeczki. To jest naprawdę niesamowite i przejmujące – mówi. - Również ze strony polskich dzieci jest ogrom zrozumienia sytuacji i wsparcie. Oczywiście zdarzają się również drobne wyjątki czy złośliwości, ale ma to wymiar incydentalny i jest natychmiast ukrócane. Natomiast daje się odczuć tę ogólną mobilizację w klasie, a, my nauczyciele to doceniamy i podkreślamy – dodaje.
Obecna sytuacja wymaga od nauczycieli ogromnego zaangażowania. To właśnie na ich barkach spoczywa cała odpowiedzialność za to, by dzieci - zarówno ukraińskie, jak i pozostałe - czuły się w szkole bezpiecznie. Jak nauczyciele sobie radzą w tej sytuacji?
- Osobiście nas to bardzo dotyka, ale nie pokazujemy tego dzieciom, im to nie jest w tej chwili potrzebne. Staramy się mówić im, że jesteśmy razem i to jest najważniejsze – mówi pani Anna. - To, że jeden człowiek podejmuje złe decyzje, nie znaczy, że wszyscy są źli i czeka nas jedynie katastrofa. Są też inni, którzy na to reagują i chcą temu zapobiec. Trzeba trzymać kciuki, by to wszystko jak najszybciej się skończyło, a decyzje w najważniejszych sprawach zostawiamy dorosłym, bo nie mamy na nie wpływu – tłumaczy.
Ponadto jak dodaje, nauczyciele odnoszą się do dzieci z Ukrainy w szczególnie delikatny sposób, by nie odczuły, że coś się zmieniło, ale jednocześnie, żeby wybadać, czy czegoś potrzebują.
- Podchodzimy też z dużą wyrozumiałością, jeśli dzieci w ostatnich dniach czegoś nie zrobiły, nie przygotowały się. Trzeba zrobić wszystko by pomóc tym dzieciom, uśmiechać się do nich i z nimi rozmawiać – mówi pani Anna. - To trudny czas dla nas wszystkich – podsumowuje.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl