Dlaczego dzieci w przedszkolach nie wychodzą na dwór?
- Od września do końca stycznia moje dziecko wyszło z przedszkola na dwór może 5 razy. Powody zostania w budynku zawsze są takie same. A to przygotowywanie do przedstawienia, a to zimno, a to brak śniegu, smog – napisała do nas Agnieszka. - A gdzie hartowanie odporności, które przedszkolanki obiecywały we wrześniu? - pyta. Postanowiliśmy zinteresować się tematem.
1. Dwa bieguny
Niemalże codziennie, gdy wybija godzina 11:00 słyszę przez redakcyjne okno wrzaski dzieci. Przedszkole znajduje się rzut beretem od naszego budynku. Wystarczy otworzyć okno i można usłyszeć, o czym rozmawiają kilkulatki. A na świeżym powietrzu są często, praktycznie codziennie.
Dlatego też zdziwił mnie list naszej czytelniczki. Postanowiłam zapytać mamy, jak to jest w przedszkolach, do których uczęszczają ich dzieci. To, co mi napisały, zaskoczyło mnie jeszcze bardziej.
- Przedszkole prywatne. Mimo corocznych zapewnień, że będą wychodzić, (bo wg. programu 1/5 czasu dzieci powinny spędzać na powietrzu), wychodzą rzadko. A to smog, przedstawienie, zajęcie dodatkowe dezorganizujace czas grupy... powodów jest wiele. A przecież to grupa 5-latków, które już potrafią się w miarę samodzielnie ubrać - wyjawiła mi Karolina.
- W jednym nie wychodzili od października do maja. Powody, to niechęć rodziców, przeziębione dzieci, zła pogoda, długi czas ubierania dzieci, program do zrealizowania. Zmieniliśmy na przedszkole tzw. leśne. Są spacery i nauka na dworze – poinformowała nas Ania.
- Grupa syna, czyli maluchy, raz chyba poszła na spacer od września. Grupa starsza córki wychodzi tylko celowo, np. do biblioteki. Mówię o wyjściach na spacer, nie o zorganizowanych wycieczkach. Rozmawiałam u maluchow z panią na zebraniu i rodzice mnie zjedli: że smog, że przed świętami żeby nie wychodzić teraz, bo będą chorować, można przecież samemu po przedszkolu wyjść z dzieckiem - denerwuje się Magda.
- Mój syn nie był nawet raz. Pierwszy miesiąc, bo aklimatyzacja. Później, bo brzydka pogoda. Niedawno usłyszałam od dyrektor przedszkola: "ja ogólnie jestem przeciwna wychodzeniuu dzieci". Jeszcze we wrześniu byliśmy przekonywani, że spacery będą kilka razy w tygodniu. Już się nie mogę doczekać, kiedy zmienimy przedszkole - podsumowuje Urszula.
Na szczęście nie wszędzie tak jest. To tylko ta niechlubna część wypowiedzi. Sporo mam potwierdziło, że ich dzieci wychodzą na spacery regularnie. Mimo złych warunków atmosferycznych, wiatru czy deszczu.
- W przedszkolu mojego syna dzieci wychodzą codziennie, niezależnie od pogody. Obowiązkiem rodziców jest dopilnowanie, aby dzieci miały odpowiednie do warunków pogodowych ubranie. Zostają w budynku tylko wtedy, gdy są alerty smogowe – dodaje Katarzyna.
2. Dziecko musi się wychorować?
Sezon jezienno-zimowy rodzicom przedszkolaków zawsze kojarzy się z chorobami. Katar, kaszel, grypa, wirusy, angina. Antybiotyki, leki wspomagające odporność, probiotyki, nierzadko naturalne metody wspomagania organizmu. Tak wygląda jesień i zima dla tych rodziców. I nie ma się co dziwić.
Z jednej strony odporność dzieci nie jest jeszcze ostatecznie ukształtowana. To proces, który trwa od urodzenia do mniej więcej 15. roku życia. W tym czasie dziecko jest podatne na wszelkie wirusy i bakterie. Aby przestało na ich atak reagować wysoką gorączką, katarem i kaszlem - musi się z tymi patogenami zapoznać i nauczyć odpowiadać na owe ataki.
Czy to jednak oznacza, że dzieci powinny przebywać stale w pomieszczeniach? Absolutnie nie. Wychodzenie na dwór jest elementem profilaktyki.
- Trudno mi powiedzieć, dlaczego wychowawcy w przedszkolach nie organizują spacerów, ale domyślam się, że wynika to z różnych pobudek - mówi Michał Sutkowski, lekarz rodzinny. - Ogólnie rzecz biorąc, dzieci w Polsce są przegrzewane. Czy to w przedszkolu, czy w domu, czy nawet na spacerze. Mitem jest, że choroba przeziębieniowa bierze się z samego wyjścia na świeże powietrze. Ona powstaje, bo rozgrzane dziecko wychodzi nieodpowiednio ubrane. Poci się i jest bardziej narażone na infekcje. Regularne spacery są bardzo ważne z punktu widzenia nabierania odporności i wychodzić na dwór trzeba – dodaje ekspert.
3. No, ale przecież smog
W grudniu 2017 r. Greenpeace Polska opublikowało raport pt. "Polskie przedszkola w smogu". Z dokumentu wynika, że sytuacja jest tragiczna. Okazuje się, że 7300 badanych przedszkoli usytuowanych jest w miejscach, gdzie stężenia pyłów są zbyt wysokie. To aż 62 proc.
Mowa tutaj o polskich normach. Dopuszczają one, by w ciągu roku maksymalnie przez 35 dni występowały przekroczenia normy dobowej dla pyłu PM 10 (czyli 50 mikrogramów na metr sześcienny).
Biorąc jednak pod uwagę zalecenia Światowej Organizacji Zdrowia, stężenie nie powinno przekraczać 50 mikrogramów na metr sześcienny, nie więcej niż trzy razy w roku. Roczna średnia to wg WHO nie więcej niż 20 μg/m3 w przypadku PM 10 i 10 μg/m3 w przypadku PM 2,5. Żadne z badanych przedszkoli nie może poszczycić się tak czystym powietrzem.
Najgorzej jest na Śląsku. Niewiele lepiej w Małopolsce. Dobry wynik mają wojewódzwtwa pomorskie i zachodniopomorskie.
Czy jednak mimo to nie powinniśmy wychodzić z dziećmi na dwór? Na to pytanie trudno odpowiedzieć. Wiadomo, że najbardziej zanieczyszczone powietrze jest wieczorami, tymczasem dzieci spacerują za dnia.
- Kilkuletnie dzieci faktycznie są bardziej narażone na wpływ zanieczyszczeń niż zdrowi dorośli. Choćby dlatego, że w tym wieku układ oddechowy, immunologiczny i nerwowy wciąż jeszcze się rozwijają. W dodatku w przeliczeniu na masę ciała dzieci zużywają więcej powietrza niż dorośli, więc relatywnie więcej zanieczyszczeń trafia do ich płuc - tłumaczy Jakub Jędrak z Polskiego Alarmu Smogowego.
- Nie wydaje mi się, żeby w jakikolwiek sposób można było się zahartować, czy też uodpornić na "smog". Nawet dość krótkie narażanie na zanieczyszczenia zwiększa ryzyko infekcji dróg oddechowych, a w przypadku dzieci chorych na astmę, także ryzyko zaostrzeń tej choroby. Być może więc należałoby inaczej traktować dzieci astmatyczne, a inaczej zdrowe - dodaje.
Jędrak podkreśla, że nie należy przesadzać w żadną stronę. Decyzja o niewychodzeniu na dwór ma sens w przypadku wysokich stężeń zanieczyszczeń. - W budynku stężenia zanieczyszczeń są na ogół niższe, ale również mogą być dość wysokie - na przykład mogą wynosić połowę tego, co na zewnątrz. Chyba że szczęśliwie przedszkole wyposażone jest w oczyszczacze powietrza lub posiada inny system filtrujący powietrze - wyjaśnia. - Pozostanie w budynku sprawia też, że dzieci są mniej aktywne fizycznie niż na placu zabaw, więc także z tego powodu wdychają mniej zanieczyszczeń.
Ekspert zaznacza jednak, że wspieranie odporności jest oczywiście jak najbardziej wskazane i dzieci powinny przebywać dużo na zewnątrz, ale powietrze powinno być możliwie "świeże", czyli zawierać jak najmniej substancji, które stanowią zagrożenie dla zdrowia dzieci.
4. Winni rodzice?
A może to wcale nie wina nauczycieli, smogu, przeziębień, ale rodziców?
- Widzę, jak dzieci są ubrane. Dziewczynki - białe rajstopki, sukienki i spódniczki, lakierowane buciki zupełnie nienadające się na wyjście do ogrodu czy na przejście po kałuży. I mimo że widzę w przedszkolu informację z prośbą, żeby dzieciaki miały spodnie na deszcz, wygodne buciki czy rękawiczki na jeden palec, to i tak jest to zupełnie lekceważone. Tak samo z ubieraniem dzieci w kombinezony zimowe, kiedy na dworze jest 5 stopni na plusie. Rodzice utrudniają – pisze Dominika.
- U nas nie wychodzą, już nie mam siły pytać czemu, ale raz obiło mi się o uszy, że to rodzice nie chcą, bo się dzieci brudzą - napisała Marta.
- Niestety, wina leży po obu stronach, bo jak próbowałam coś z tym zrobić, trafiłam na opór ze strony wielu rodziców. Bo wieje, bo zimno, bo zaraz się przeziębią... Na szczęście dzień coraz dłuższy i powoli można to nadrabiać popołudniami - dodaje Karolina.
I, niestety, coś w tym jest.
- Miałam już sytuację, że dziewczynka (która do przedszkola przychodzi ubrana jak księżniczka) pobrudziła sukienkę na placu zabaw. Jej mama zrobiła aferę, że młodej nie przypilnowalam i powinnam oddać jej pieniądze za sukienkę. A oprócz tego, to rodzice nie dostosowują ubrania do pogody i bez względu na to, jak ubierzemy to połowa ma pretensje, że dziecka nie ubrałyśmy we wszystko w czym przyszło, a druga połowa ma pretensje, że ubrałyśmy - opisuje Agata, która w przedszkolu pracuje kilka lat.
5. Przepisy swoje, życie swoje
Zalecenia, co to tego, jak dużo czasu dziecko w przedszkolu powinno spędzać na świeżym powietrzu, znajdują się w dokumentach. Mówi o nich Podstawa Programowa Wychowania Przedszkolnego, jak i akty przedszkolne, najczęściej regulamin.
Jeszcze kilka lat temu podstawa programowa określała, że dzieci w wieku 1-3 lat mają przebywać na świeżym powietrzu 1/4 czasu spędzonego w placówce. Starszaki – 1/5. Zatem im młodsze dziecko, tym więcej powinno wychodzić na spacery.
Dokument został niestety zmieniony. Teraz mowa jest w nim jedynie o takich zaleceniach.