Całowanie dzieci - tak czy nie?
Zapewne każdy z nas pamięta te chwile, kiedy jako dziecko obdarowywany był soczystymi całusami cioć i wujków. Mimo tego, że gości i ich podarki wręcz uwielbialiśmy, czułe powitanie nie było szczególnie lubianym przez nas elementem wizyty. Czy dzisiaj bierzemy to pod uwagę, patrząc jak nasza pociecha przyjmuje z grymasem morze pocałunków? Czy namawianie dziecka do całowania całej bliższej, jak i dalszej rodziny, naprawdę jest niezbędne?
1. Czułość – oznaka bezpieczeństwa
Swoje uczucia zaczynamy okazywać dziecku już na etapie jego rozwoju prenatalnego. Czujemy nieodpartą chęć głaskania, masowania. Po narodzinach okazywanie czułości jest znacznie łatwiejsze. O roli dotyku na tym najwcześniejszym etapie rozwoju dziecka nie trzeba przypominać. Działa nie tylko na psychikę malca - uspokaja i jest dla niego oznaką bezpieczeństwa, ale też - stymuluje jego rozwój! Przytulanie pobudza bowiem rozwój układu odpornościowego, nerwowego (gdy dotykamy niemowlę, w jego mózgu tworzą się nowe połączenia nerwowe) i ruchowego (organizm wydziela hormon wzrostu). Dzieci obdarowane od najmłodszych lat czułością, stają się pewne siebie i mają większe poczucie własnej wartości. Skąd taki wniosek? To bardzo proste – okazując im swoją miłość, przekazujemy bardzo ważne informacje. O tym, że jest doceniane, akceptowane, szanowane i kochane. Poza tym, jak inaczej okazać uczucia, kiedy słowa jeszcze tak niewiele dla dziecka znaczą? Jedynie dotykiem! Możemy więc tulić, głaskać, masować i – całować do woli. No właśnie. Jak to jest z tym całowaniem?
2. Okazywanie uczuć – ważna cecha!
Warto pamiętać o tym, aby wspomnianej czułości nie rezerwować wyłącznie dla okresu niemowlęctwa. Dziecko potrzebuje naszego dotyku i miłości bez względu na wiek i płeć! Powtarzajmy więc, jak wiele dla nas znaczy i utrwalajmy te słowa czynami. Przytulajmy na dobranoc, ściskajmy na powitanie i pożegnanie. W dzieciństwie odwzajemnianie uczuć jest dla dziecka znacznie prostsze (stąd ukradkowe całusy, jakimi maluch nas obdarowuje, „wpychanie się” rodzicom na kolana, tulenie się do nich w chwilach niepewności). Kiedy dziecko dorasta, zaczyna automatycznie powściągać swoje emocje, mniej chętnie opowiada o tym, co mu się przytrafiło, a mówienie o uczuciach staje się dla niego wyjątkowo trudne.
Tymczasem, wcale nie musi tak być. Wystarczy, że dziecko będzie przez rodziców zachęcane do okazywania swoich uczuć. O tym, jak bardzo kochamy naszą pociechę, warto więc przypominać jej każdego dnia, nie tylko po powrocie do domu. Jeżeli dziecko nie będzie otrzymywało odpowiednich sygnałów od rodziców, z czasem dojdzie do wniosku, że okazywanie uczuć i ujawnianie emocji jest dozwolone jedynie maluchom. Bardzo ważne jest także, aby dziecko obserwowało w swoim otoczeniu tego rodzaju praktyki. Rodzice to dla niego pierwsze matryce do naśladowania. To na nich się wzoruje, ich zachowania uznaje za modelowe i właściwe. Kiedy więc widzi, jak tata całuje mamę na powitanie, czy kiedy mama obejmuje tatę bez powodu, w jego umyśle rodzi się przekonanie, że okazywanie podobnych gestów jest nie tylko bardzo ważne, ale po prostu naturalne. Gestów, które czasami – znaczą więcej niż słowa.
3. Ach, te pocałunki
Jak najprościej okazać komuś czułość? Recz jasna - pocałunkiem. Całowanie to rzeczywiście jeden z najbardziej naturalnych sposobów uzewnętrzniania uczuć. O ile jednak, całowanie malca przez mamę czy tatę (mowa oczywiście o całowaniu w usta) nie budzi kontrowersji, podobne praktyki podejmowane przez dalszych członków rodziny czy znajomych – okazują się dla rodziców dyskusyjne. O co w istocie toczy się spór? O wirusy, bakterie, próchnicę, a nawet - chorobę wrzodową (!). Gra więc, mówiąc kolokwialnie – warta jest świeczki.
Zobacz też:
Nie wszyscy rodzice jednak, są równie radykalni w swych osądach i sami chętnie namawiają maluszka do obdarowywania przybyłych powitalnym buziaczkiem. Tymczasem, jest i druga strona medalu. Bo soczysty całus nie zawsze jest mile widziany przez umalowaną koleżankę (choć wyrazem twarzy nigdy tego nie zdradza, ścierając z ust resztki marchewkowego deserku) czy kuzyna, wchodzącego w okres dojrzewania.
4. Mam ochotę na buziaka!
Skoro więc medycyna nie daje odpowiedzi, gdzie jej szukać? Bardzo blisko – w niechętnym spojrzeniu naszego malca. Czy nie przypomina nam ono przypadkiem naszego własnego, błagalnego spojrzenia, które rzucaliśmy w stronę mamy na widok zbliżającej się cioci czy kłującego brodą wujka? Czy więc musimy koniecznie uczyć dziecko radości z takich buziaków? Czy nie lepiej poczekać na samodzielną reakcję malca?
Jeżeli dziecko będzie od małego uczone czułości i okazywania uczuć, z pewnością zapragnie je przekazać także innym osobom, które uzna za ważne. Lepiej więc, by maluch sam nadstawił babci policzek, niż z przymusu obdarowywał własnymi pocałunkami. To że nasza pociecha woli zachować swoje buziaki jedynie dla najbliższych z łatwością rozpoznamy. W jej niechętnym spojrzeniu czy – bardziej bezpośrednio - w ostentacyjnym ocieraniu buzi. Dajmy więc dziecku wybór i nie zmuszajmy do całusów "na siłę". Tylko, jak to zrobić? Jak sprawić, by maluszek nie kojarzył wizyt gości z wymuszonymi całusami, a jednocześnie – nie urazić krewnych czy znajomych?
Jak najprościej. Kiedy wujek namawia malucha na "powitalnego buziaczka", możemy rzucić z uśmiechem: "Mała rezerwuje swoje całusy dla przyszłego małżonka, ale rączkę na pewno pocałować pozwoli, prawda?”. W ten sposób zadziałamy podwójnie: wywołamy reakcję dziecka – podanie ręki, ale i utniemy temat całusa! Pamiętajmy – czułość na siłę naprawdę nie jest przyjemna. Nawet dla naszego malca.