#ByłoWarto Anna Dereszowska: "Macierzyństwo to najważniejsza rola w moim życiu"
- Macierzyństwo jest najwspanialszym doświadczeniem, jakie mnie spotkało w życiu - mówi Anna Dereszowska i przyznaje, że po urodzeniu dzieci zrozumiała jeszcze dotkliwiej, jak bardzo brakuje jej własnej mamy. Aktorka mówi wprost, że nie ma idealnych mam i nie zawsze jest kolorowo. Czasami najzwyczajniej w świecie brakuje cierpliwości, zwłaszcza kiedy jest się rodzicem nastolatki - żartuje artystka.
W ramach akcji #ByłoWarto prowadzonej przez WP parenting z okazji Dnia Matki Anna Dereszowska opowiada nam o tym, jak zmieniło ją macierzyństwo.
1. Anna Dereszowska o odkrywaniu pokładów cierpliwości i niezwykłej relacji matki z córką
Katarzyna Grzęda-Łozicka, WP parenting: Jak się zmieniło po urodzeniu dzieci pani podejście do własnego ciała?
Anna Dereszowska: Zdecydowanie mam większy dystans i lepiej się czuję z samą sobą, bo dzięki macierzyństwu bardzo dużo zrozumiałam. Kobietom trudno uwolnić się od presji, że ciało ma przede wszystkim wyglądać i nagle okazuje się, że to wszystko jest "bull shit", że ciało ma wyglądać tylko dla mnie, to ja mam się czuć w nim dobrze. I generalnie ono jest bardzo mądrze skonstruowane, jest nieprawdopodobnie skomplikowaną maszynerią, która jest w stanie dać życie i to jest w nim absolutnie najpiękniejsze.
Ta świadomość przychodzi naprawdę dopiero wtedy, kiedy wydarzy się cud narodzin.
Macierzyństwo zmieniło w jakimś stopniu pani podejście do pracy, kariery?
Przestałam odczuwać wielką presję. Choć z drugiej strony, bardzo szybko wróciłam do pracy i po narodzinach Lenki i Maksa, ale wynika to w dużej mierze z tego, że ja jestem bardzo pragmatyczna. Nigdy nie miałam jakiegoś dzikiego pędu na karierę, mam poczucie, że jestem w bardzo dobrym miejscu i kiedy dzieci się urodziły, też tak było. Nie mam marzeń, żeby podbijać Hollywood, jest mi dobrze tu, gdzie jestem.
Twardo stąpam po ziemi, ale jako Ślązaczka i zodiakalny Koziorożec mam poczucie, że muszę moje dzieci i rodzinę zabezpieczyć, żeby gdyby mnie coś się stało, mogli sobie spokojnie żyć. To był główny powód tego, że przez długi czas bardzo dużo pracowałam, ale teraz przez to, że musiałam zwolnić w związku z epidemią, zrozumiałam, że bycie w domu jest dużo bardziej wartościowe, niż to żeby dzieci miały w przyszłości na start na przykład mieszkanie. Wcześniej teoretycznie też zdawałam sobie z tego sprawę, ale teraz zrozumiałam to w praktyce.
Jak pojawienie się dzieci zmieniło pani podejście do własnej mamy? Kiedy zmarła, miała pani 9 lat?
Uświadomiłam sobie namacalnie, jak bardzo brakuje mi mamy, właśnie wtedy, kiedy na świat przyszły moje dzieci, bo relacji córki z mamą nie da się zastąpić niczym innym. Kontakt z mamą jest absolutnie wyjątkowy, choć bywa bardzo trudny, nawet toksyczny, to jest on nie do zastąpienia.
Bardzo dotkliwie odczułam to właśnie, kiedy urodziły się moje własne dzieci. Mimo, że miałam duże wsparcie w moich macoszkach, w moim tacie, w narzeczonym, to jednak brakowało mi rozmowy kobiety z kobietą, przytulenia, mimo że byłam przecież już dorosła. Dla matki całe życie jest się dzieckiem i tego naprawdę mi brak.
Czy od kiedy sama jest pani mamą, zmieniło się pani podejście do dzieci?
Dużo bardziej mnie to uwrażliwiło. Macierzyństwo powoduje, że człowiek staje się dużo bardziej tkliwy, czuły na krzywdę innych dzieci. Czasami trudno mi oderwać się od obrazów dzieci chorych, potrzebujących, bywa, że nie mogę spać, kiedy przeczytam jakaś historię potrzebującego dziecka.
Staram się w miarę możliwości pomagać, stąd SOS Wioski Dziecięce, Interwencyjny Ośrodek Preadopcyjny w Otwocku, w którym wspieram Magdę Różczkę, stąd angażowanie się w różnego rodzaju zbiórki na dzieciaki.
A na koniec, czy może pani dokończyć zdanie: "Nie tak to sobie wyobrażałam...". Było coś, co panią zaskoczyło w macierzyństwie?
Nie tak sobie to wyobrażałam... Wydawało mi się, że będę miała nieskończoną ilość cierpliwości, a to nie jest prawdą (śmiech). I tym bardziej dotkliwie czuję to teraz w czasie kwarantanny, że czasem mi tej cierpliwości brakuje.
Trudne też na początku było dla mnie karmienie piersią. Atakowana zewsząd obowiązkiem karmienia i tym, że jest ono jedyną dobrą opcją, jest wspaniałe i naturalne i, że przychodzi samo, miałam z tym ogromnym problem. Dla mnie to było bardzo trudne i potwornie bolesne, szczególnie przy pierwszym dziecku i rzeczywiście nie tak to sobie wyobrażałam. Jak się okazało, moja mama miała podobne doświadczenia, o czym później powiedział mi tata. Tak było przy moim starszym bracie, a kiedy ja się urodziłam, od początku po prostu karmiła mnie butelką.
Nigdy w moim życiu nie było momentu, żebym pomyślała sobie: "Po co mi to było?!" Mimo dorastającej córki, z którą wchodzimy czasem na wojenną ścieżkę (śmiech). Wszyscy rodzice nastolatków chyba wiedzą, że bywają dni, gdy ni stąd, ni zowąd pojawiają się kosmici i na chwilę podmieniają dziecko (śmiech)...
Macierzyństwo jest absolutnie najwspanialszym doświadczeniem, jakie mnie spotkało i głęboko wierzę, że będę tak myślała przez całe życie. Niezależnie od tego, jak potoczą się losy moich dzieciaków i co osiągną w życiu. Powtarzam im to zresztą na każdym korku, że chcę tylko, żeby były szczęśliwe.
Tekst jest częścią akcji WP parenting #ByłoWarto, w której pokazujemy blaski i cienie rodzicielstwa.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl