#ByłoWarto. Martyna Wojciechowska: "Macierzyństwo to najwspanialsza podróż w moim życiu, bez mapy"
- Nie wiedziałam, że można tak tęsknić i tak kochać - przyznaje Martyna Wojciechowska, dziennikarka, podróżniczka i przede wszystkim mama 12-letniej Marysi. W rozmowie z WP parenting w ramach akcji #ByłoWarto opowiada o dzieciństwie, które ucieka zbyt szybko i o tym, jak macierzyństwo zmieniło jej spojrzenie na świat, pracę i własne ciało.
1. Martyna Wojciechowska o macierzyństwie i misji pomagania dzieciom
Katarzyna Grzęda-Łozicka, WP Parenting: Czy macierzyństwo zmieniło pani podejście do własnej mamy?
Martyna Wojciechowska: Zawsze miałam bardzo dobre relacje z mamą i tak jest do dzisiaj. Szczycimy się tym, że nigdy się nie pokłóciłyśmy, nawet nie podniosłyśmy na siebie głosu. Kiedyś myślałam, że jestem po prostu tak wyjątkowym dzieckiem, dziś wiem, że to jednak zasługa mojej mamy, która jest bardzo mądrą kobietą.
Doświadczenie macierzyństwa sprawiło, że inaczej spojrzałam na ten ogromny wysiłek, który mama włożyła w moje wychowanie. Dopóki nie masz swoich dzieci, nie zdajesz sobie sprawy ze skali miłości i radości, których możesz dzięki temu doświadczać. Ale też ogromu wysiłku i odpowiedzialności, które towarzyszą ci przez 24 godziny na dobę do końca życia.
Czy ciąża, dziecko zmieniły pani podejście do własnego ciała?
Po urodzeniu dziecka początkowo nie akceptowałam swojego ciała, byłam zaskoczona tym, że nie wraca do formy, tak jak to sobie to wyobrażałam. I wierzę, że warto o tym mówić głośno, żeby innym kobietom było raźniej. Bo istnieje przekonanie, że w momencie, kiedy wydajemy dziecko na świat, to o takich "głupotach" jak wygląd nie należy nawet wspominać. A dla wielu kobiet, i dla mnie również, było to trudne doświadczenie. Z czasem zrozumiałam, że trzeba dać sobie czas, odpuścić, być dla siebie bardziej życzliwą.
Dziś chciałabym powiedzieć innym kobietom, że coś takiego jak norma piękności w skali świata po prostu nie istnieje, że to pewna umowa społeczna. I nie warto się do niej na siłę dostosowywać.
Macierzyństwo zmieniło pani podejście do pracy, zawodowych wyzwań?
Macierzyństwo zupełnie zmieniło i przewartościowało moje życie, także zawodowe. Wcześniej byłam zainteresowana głównie sportami ekstremalnymi, wyprawami, sobą w świecie. Urodzenie dziecka sprawiło, że skupiłam się na innych, zapragnęłam lepiej zrozumieć kobiety, doświadczać kobiecości w różnych kulturach naszego globu.
Tak zrodził się cykl dokumentalny "Kobieta na krańcu świata", który nie byłby możliwy, gdybym sama nie była mamą i gdybym nie dotknęła tej czułej, najbardziej delikatnej części swojej natury. Od tego momentu moim powołaniem stało się pokazywanie świata przez ludzi i ich historie, miejsca stały się tylko scenografią do opowieści niezwykłych kobiet. Zaczęłam poszukiwać tego, co nas łączy w skali świata, co sprawia, że jesteśmy szczęśliwe, co jest naszą największą troską. Więc nie byłoby tego programu, Fundacji UNAWEZA i tej Martyny, gdyby nie macierzyństwo.
Czy od kiedy sama jesteś mamą, zmieniło się twoje podejście do dzieci?
Zdecydowanie tak. Częściej próbuję postrzegać świat oczami dzieci i obserwacja mojej Marysi bardzo wyostrzyła we mnie tę wrażliwość. Bycie mamą dało mi nieporównywalnie większą cierpliwość, wyrozumiałość, empatię, uwrażliwiło mnie też na problemy dotyczące dzieci. Dlatego w wielu odcinkach programu "Kobieta na krańcu świata" zajmujemy się ich problemami, na przykład edukacją, a raczej jej brakiem w wielu miejscach na świecie.
To, że zostałam mamą, sprawiło też, że czuję się bardziej odpowiedzialna za wszystkie dzieci, nie tylko moje. Po prostu uważam, że my, dorośli, powinniśmy poczuwać się do odpowiedzialności za to, jak wygląda świat i jakim go zostawimy dla kolejnych pokoleń. Dlatego zajęłam się Kabulą i innymi dziećmi z albinizmem w Tanzanii, zaangażowałam się w działalność charytatywną i stworzyłam Fundację UNAWEZA. Teraz, we współpracy z Fundacją PO DRUGIE, chcemy zbudować dom dla nastoletnich i usamodzielniających się matek oraz ich dzieci w Polsce.
Wiesz, że kiedy nastolatka rodzi dziecko, to nie ma władzy rodzicielskiej? W szczęśliwych przypadkach wspiera ją rodzina, ale często bywa, że jest zupełnie sama i wtedy, nawet jeśli chce, to nie może zająć się swoim dzieckiem. Maluch trafia wtedy do rodziny zastępczej, a ona jest pozostawiona sama sobie. Przecież to nieludzkie! Dlatego chcemy stworzyć im prawdziwy dom. Taki, w którym będą mogły uczyć się jak być mamami, kontynuować naukę w szkole, usamodzielnić się. Na początek potrzebujemy 500 000 zł, a zbiórkę zaczynamy symbolicznie właśnie 26 maja, w Dzień Matki., bo to powinno być święto wszystkich mam, także tych, które już na starcie mają pod górkę.
A na koniec, proszę dokończyć zdanie: "Nie tak to sobie wyobrażałam..." Było coś, co panią zaskoczyło w macierzyństwie?
Jest wiele takich rzeczy. Na pewno nie wyobrażałam sobie, że tak bardzo będzie mi brakowało spokojnego snu. Naprawdę nie wiedziałam, że moje dziecko będzie miało 12 lat, a ja wciąż będę spała tak czujnie i wciąż będę nasłuchiwała, co u niej.
Nie wiedziałam też, że można tak tęsknić i tak kochać. Macierzyństwo to najwspanialsza podróż w moim życiu. W dodatku bez mapy. I jednocześnie najbardziej wymagająca.
W rozmowach z kobietami czasem słyszę takie zdanie: Pani Martyno, podziwiam panią za to, że pani zdobyła Mount Everest i Koronę Ziemi! A ja wtedy zawsze odpowiadam: Proszę mi wierzyć, że urodzenie i wychowanie dziecka to nie jest jeden, ale parę Everestów. Proszę się czuć bohaterką!
Tekst jest częścią akcji WP parenting #ByłoWarto, w której pokazujemy blaski i cienie macierzyństwa.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl