Brytyjczyk wychowuje synów samotnie. Chłopców urodziła surogatka
Ian Mucklejohn jest ojcem, który zdecydował się wychowywać samotnie dzieci. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, iż jego trzech synów nigdy nie miało matki. Urodziła je sugoratka, której Ian zapłacił 50 tysięcy funtów.
Mieszkający w Wielkiej Brytanii Ian, jak wielu ojców, stara się być najlepszym tatą. Choć sam przyznaje, że trzech synów w domu, na dodatek w jednym wieku, to spore wyzwanie. - Nie zawsze są grzeczni. Zdarzają nam się lepsze i gorsze dni. Jak to w rodzinie. Bywa, że czuję się szczęśliwy, ale zdarzają się także momenty, gdy po prostu jestem wyczerpany – przyznaje mężczyzna.
Nic dziwnego. Samotnie wychowuje trzech synów. W 2001 roku przeszedł do historii jako pierwszy mężczyzna, który podjął decyzję, iż zleci surogatce urodzenie dziecka. Tak też się stało. Podczas ciąży okazało się, że spodziewa się trojaczków.
Po dwóch latach walki z biurokracją i uzupełniania dokumentów, trojaczki Lars, Piers i Ian, zostały w końcu dziećmi Iana.
Nie każdy to popierał. Wiele osób mieszkających w sąsiedztwie kręciło nosem, gdy widzieli go spacerującego z synami, bez kobiety obok. Twierdzili, że dzieci powinny wychowywać się z matką. Ian Mucklejohn wydaje się jednak zaprzeczać tej teorii.
Teraz synowie Iana są już nastolatkami. Nigdy nie zaznali obecności mamy w swoim życiu. Ich ojciec nie ożenił się, a jedyną dorosłą kobietą, jaką chłopcy dobrze znali, była Eshter Rantzen, matka chrzestna Larsa.
Niezwykłe? Nie dla Iana. - Jesteśmy normalną rodziną, w której jest tylko jeden rodzic – zaznacza mężczyzna. - A rodzina jest najważniejszą wartością, jaką chciałem przekazać moim synom.
Dlaczego Ian zdecydował się na tak dramatyczny krok jak zapłacenie kobiecie, by urodziła mu dziecko? - Wszystko zaczęło się jeszcze w dzieciństwie – opowiada mężczyzna. - Byłem jedynym i ukochanym synem moich rodziców. Pewnego dnia mój ojciec doznał poważnego wypadku samochodowego. Z mojego przyjaciela zmienił się we wroga. Stał się agresywny i kłótliwy. Musiałem dorosnąć z dnia na dzień – wspomina.
W wieku 28 lat Ian założył własną firmę. Celem, do którego dążył, była budowa własnego domu - mieszka w nim do dzisiaj. Był ambitny i zdeterminowany.
Po pewnym czasie rodzice przeprowadzili się do jego domu, a Ian stał się dla ojca opiekunem. Gdy w 1999 roku zmarła jego matka, mężczyzna załamał się. I to sprawiło, że uświadomił sobie, iż nigdy w życiu nie będzie miał własnej rodziny.
- Nie potrafiłem być z kobietą. Nawet jeśli to nie była wina ojca – czułem wstyd za jego zachowanie. Nie chciałem, by ktokolwiek czuł to samo co ja – wyznaje. Jednocześnie Ian przyznaje, że posiadanie rodziny było jego ukrytym pragnieniem.
Dlatego zdecydował się szukać szczęścia w sieci. Szybko jednak z tego zrezygnował. - Poczułem, że to nic nie da. Miałem wtedy 52 lata i mało czasu. Postanowiłem działać. Stąd decyzja o macierzyństwie zastępczym.
Jedyną kliniką, w której Ian mógłby wykonać zabieg, była placówka w Beverly Hills. Po przyjeździe na miejsce okazało się, że korzystać z niej mogą tylko pary homoseksualne. To dyskwalifikowało Iana.
Wtedy Brytyjczyk poznał mężczyznę, który powiedział mu, że zna osobę, która mogłaby urodzić mu dziecko. 27-letnia Tina Price wychowywała już dwójkę dzieci i zgodziła się pełnić funkcję matki zastępczej dla dziecka Iana. - Kiedy się spotkaliśmy, wiedziałem, że jest kimś wyjątkowym – wspomina Ian.
Komórki jajowe zostały pobrane od innej kobiety. Wybór dawczyni okazał się prosty. Ian wybrał Melissę Valdovines, 27-letnią studentkę, która na swoim profilu w klinice przedstawiała się jako mądra, dowcipna i inteligentna. Dokładnie taka, jakie miało być wymarzone dziecko Iana.
W lipcu 2000 roku doszło do zabiegu - komórkowa jajowa pobrana od Melissy została połączona z nasieniem Iana, a następnie zarodek umieszczono w organizmie Tiny Price. Procedura, która kosztowała 50 tysięcy funtów, przyniosła Brytyjczykowi jednak nie jednego, a trzech synów. Chłopcy urodzili się w lutym 2001 roku. Ian po raz pierwszy zobaczył ich po pięciu tygodniach od porodu.
Niestety, przybycie chłopców ze Stanów Zjednoczonych nie obyło się bez problemów prawnych. Dopiero dzięki interwencji matki trojaczków, udało się zdobyć wizę na pobyt tymczasowy. Paszporty brytyjskie oraz obywatelstwo rodzeństwo otrzymało dopiero dwa lata później.
Status prawny Iana niepewny jest nawet dzisiaj. - Technicznie rzecz biorąc nie mam prawa ich wychowywać. Jednak nigdy też nie spotkałem się z żadnymi problemami natury biurokratycznej ani w urzędach, ani w placówkach medycznych.
Również społeczeństwo nie aprobowało wyborów Iana. Jego synowie nie raz spotkali się w szkole z szykanami i wyszydzeniami. Dlatego też mężczyzna zdecydował się posłać ich do prywatnej szkoły.
Teraz, gdy Ian, Lars i Piers są już nastolatkami, rozumieją więcej. Od dzieciństwa świadomi byli tego, że nie mają mamy, jednak ojciec zawsze był dla nich najważniejszy.
Każdy z braci jest inny. Ian – jak zaznacza jego ojciec – to miłośnik zwierząt i natury. Lars lubi modne ubrania i gadżety. Natomiast Piers to zdecydowany, ale dowcipny nastolatek.
Chłopcy nigdy nie poznali kobiety, która ich urodziła. Tina Price zmarła na początku tego roku. Dwa razy widzieli się natomiast z Melissą Valdovines, ich biologiczną matką. - Nie poczuli do niej specjalnej więzi – mówi Ian. - Pytali mnie, co powinni czuć, ale nie wiem, co mam im powiedzieć .