Dzieci, które doświadczyły przemocy
Są bite, poniżane, molestowane, zastraszane. Zdarza się, że przez wiele lat przemoc jest ich sekretem. A później nadchodzi moment, gdy nie wytrzymują napięcia. Dzwonią wtedy pod numer 116-111. Przez 8 lat funkcjonowania telefonu zaufania, jego pracownicy odebrali ponad milion połączeń od dzieci, które doświadczyły przemocy w domu.
1. Marcin
Marcin miał 15 lat, kiedy poczuł, że ma dość swojego ojca. Ojciec tylko pił, nic więcej. A on coraz częściej zauważał u siebie agresję: słowną i fizyczną. - Nie chcę tak żyć – pomyślał. Jedyne wyjście widział w samobójstwie.
Ojciec Marcina był alkoholikiem i nie krył się z tym. Wszystkie pieniądze, jakie przynosiła do domu matka chłopca roztrwaniał. Był mistrzem w znajdowaniu pieniędzy. Pił, a im brakowało na wszystko: jedzenie, ubrania, rachunki. Zabierał nawet to, co Marcin zarobił na jagodach czy grzybach.
Nie raz zdarzyło się, że Marcin dostał solidne lanie, bo swoich pieniędzy nie chciał oddać. Po którymś takim incydencie miarka się przebrała. 15-latek uciekł z domu.
Liczył, że może ktoś go będzie szukał, ktoś zatęskni i zauważy jego ogromne poczucie niesprawiedliwości żalu i nienawiści. Po cichu miał też nadzieję, że ktoś go uratuje od ojca. Była wiosna. Zamieszkał na pobliskich działkach, ale nic się nie stało.
Nieobecności chłopca w szkole nie zauważyli nauczyciele, pracownicy z Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie również zbagatelizowali sprawę. Kurator, który przychodził do rodziny i ojca w stanie nietrzeźwym widział pewnie nie raz, także nic nie zrobił. A on mieszkał tak sobie sam w tych domkach na działkach.
I wtedy ktoś zadzwonił po policję. Funkcjonariusze przyjechali i bez słowa odstawili chłopaka do domu. Do pijanego ojca i kompletnie zależnej od matki. Kochał ją ogromnie, ale czuł, że jest od ojca uzależniona. Nie potrafiła uwolnić się od tego tyrana.
Myśli o samobójstwie przybierały na siłę i stawały się coraz częstsze. W końcu chłopak zdecydował się zadzwonić pod numer 116-111. O wszystkim opowiedział specjalistom z Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę. Sprawa toczyła się półtora roku.
Dziś życie Marcina jest inne. Ojciec został wysłany na leczenie, po pierwszej próbie wrócił do nałogu, po drugiej - nadal nie pije. Matka otrzymała wsparcie prawne i psychologiczne. On sam uspokoił się i wyciszył.
Przeczytaj koniecznie
2. Sabina
16-letnia Sabina zadzwoniła na 116-111 tuż po zażyciu środków nasennych. Popiła je alkoholem. Nie chciała dłużej żyć. Nie miała dla kogo. - Nie chcę być sama – szeptała do słuchawki. Kontakt z nią był utrudniony. Dziewczyna zasypiała, a za ścianą pokoju byli rodzice i siostra. Ona usypiała w samotności.
Sabina od zawsze była porównywana ze starszą siostrą. Tamta – ideał. Lepiej się uczyła, ładniej wyglądała, była mądrzejsza. Ona? Ta najgorsza. Nieuk, debilka, głupkowata. Czuła się porzucona, niezrozumiana, poniżana, wyobcowana. Za wszelką cenę chciała udowodnić rodzicom, że się mylą. Uczyła się, nie miała czasu na znajomych. Wpadła w depresję.
Problemy u dziewczyny zauważono w szkołe. Nauczyciele i dyrekcja wielokrotnie sygnalizowali rodzicom problem. Ci przytakiwali i nie robili z depresją córki zupełnie nic. Stan nastolatki pogarszał się z dnia na dzień. W końcu dziewczyna postanowiła popełnić samobójstwo. By nie być w tej decyzji samej – ledwo żywa zadzwoniła pod 116-111.
Ekspertom w ostatnim momencie udało się wydobyć od sennej nastolatki jej adres. Natychmiast wezwali karetkę. Sabina trafiła do szpitala, przeszła płukanie żołądka. Dwa dni później pod presją rodziców i na własne żądanie – wypisała się ze szpitala.
Sprawą dziewczyny żywo interesowała się szkoła, a w efekcie – także policja. Nastolatka była wielokrotnie kierowana na leczenie, ale skutecznie ograniczali je rodzice. Mataczyli, twierdząc, ze Sabina bierze udział w terapii w poradni psychologiczno-pedagogicznej, po czym okazywało się, że na spotkaniu była raz, a później – od zamiaru skorzystania z dalszego leczenie odwodzili ją rodzice.
Finał? Policja skierowała do sądu właściwego dla tej rodziny wniosek o ograniczenie władzy rodzicielskiej wobec rodziców Sabiny. Uznano, że stanowią oni zagrożenie dla jej zdrowia lub życia.
3. Justyna
Bartek był partnerem matki Justyny. Dziewczyna nigdy za nim nie przepadała. Dziwnie na nią patrzył. Później zaczął dotykać i szantażować.
Justyna miała 16 lat, gdy przyznała, że partner jej matki dziwnie się wobec niej zachowuje. Wszystko zaczęło się od komentarzy. - Ty to laska jesteś! - mówił do niej Bartek.
Nastolatka nie wiedziała, jak ma się zachowywać wobec Bartka. Starała się go unikać, ale zachowania mężczyzny stawały się coraz bardziej natarczywe, chamskie i obcesowe. - Co ty leżysz tak, jakbyś chciała, żeby ktoś cię puknął? - powiedział któregoś dnia.
Wtedy Justyna po raz pierwszy poczuła strach. Wymyśliła sobie, że poprosi koleżankę, by przychodziła razem z nią po szkole do domu. Myślała, że to Bartka trochę speszy. Ale on był cwany. Nagadał matce, że dziewczyny paliły papierosy. Ta zakazała spotkań z koleżankami.
Zachowania Bartka przybierały na sile. Siadał obok Justyny, dotykał po udach, wsadzał rękę pomiędzy nogi. Zastraszał, że jeśli piśnie matce choć słówko, opowie, że to ona go sprowokowała. A matka w Bartka zapatrzona była jak w bóstwo.
Impas trwał. I wtedy właśnie dziewczyna zdecydowała się zadzwonić pod numer 116-111. Po rozmowie o molestowaniu, udała się do pedagoga szkolnego. Ten wziął sprawę na poważnie i natychmiast zaalarmował matkę nastolatki.
Dziś Justyna mieszka z matką sama. Bartek wyprowadził się natychmiast.
Takich sytuacji jest dużo więcej. Przemoc wobec dzieci przybiera różne formy i w wielu przypadkach jest wykrywana za późno. Telefon zaufania, jaki prowadzi Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę stanowi ogromne wsparcie dla młodszych i starszych. Z niego pochodzą wszystkie opisane tutaj historie.