Bartek Żybul ma 3 miesiące. W pożarze stracił dach nad głową i pamiątki rodzinne. Trwa zbiórka na jego dom
Bartek 17 grudnia skończył trzy miesiące. Życie przywitało go utratą bujaka, ubranek i ulubionych zabawek. On i jego rodzice stracili jednak dużo więcej. Ogień zabrał dorobek ich życia. Teraz proszą o pomoc, by stanąć na nogi i odbudować, to co przez lata wspólnie z trudem budowali.
1. "Nasze mieszkanie poszło z dymem"
To był poniedziałek. Tuż po 12. O tej porze Bartuś powinien spać. Nie chciał. Może miał przeczucie? Może to był siódmy zmysł? Może to uratowało życie i jemu, i jego mamie.
- Żona próbowała go uśpić, ale on był tego dnia wyjątkowo oporny. W końcu postanowiła, że da mu spokój i pójdą na kawę do jej siostry, która mieszka dosłownie po drugiej stronie ulicy. Nie chcę nawet myśleć, co by było, gdyby wtedy zostali w domu – opowiada Dawid Żybul. - Mogło być różnie, bo żona zazwyczaj podczas drzemki śpi razem z synkiem, a we śnie wiadomo... Nawet nie chcę o tym myśleć – dodaje poruszony.
2. Ich życie znikało w płomieniach
Tuż po 12 zadzwonił telefon. Pan Dawid był wtedy w pracy, nie chciał wierzyć w to, co słyszy. Sąsiedzi zauważyli dym i wezwali straż. Chwilę później w budynku, w którym mieszkali, rozpętało się piekło. Pięć rodzin w jednej chwili straciło dach nad głową.
Pierwsza myśl?
- Po pierwsze czułem spokój, bo wiedziałem, że i żona i Bartek są bezpieczni. Wiedziałem, że tylko to się liczy. Z resztą jakoś sobie poradzimy, nieważne w jakich warunkach – podkreśla Dawid Żybul.
Pożar zaczął się najprawdopodobniej w kotłowni, a stamtąd rozprzestrzenił się na kolejne pomieszczenia. Gaszenie trwało 16 godzin. Razem z żoną patrzyli na to, jak pali się ich życie. Nie mieli szans, by cokolwiek uratować. Strażacy nie zgodzili się, żeby weszli do środka. To było zbyt niebezpieczne.
- Tam było już takie kłębowisko dymu, że nie było szans. Potem strażacy wrócili jeszcze po zwierzęta sąsiadki - opowiada pan Dawid.
3. Mają siebie
- To było nasze przysłowiowe "gniazdko". Oszczędzaliśmy każdy grosz, ciężko pracowaliśmy nawet po godzinach, żeby urządzić nasze mieszkanie. Dwa miesiące temu zrobiliśmy dach. Po Nowym Roku mieliśmy urządzić pokój dla Bartka – wspomina pan Dawid.
Od pożaru minęły dwa tygodnie. Stracili dach nad głową i dorobek całego życia: ubrania, wspólne pamiątki.
- Zostaliśmy w zasadzie z tym, co mieliśmy na sobie. Ale zostało nam to, co najważniejsze: mamy siebie, jesteśmy cali i zdrowi – podkreśla.
Kiedy pytam pana Dawida, który moment był dla niego najtrudniejszy, przyznaje bez zawahania:
- Najgorsza była chwila, kiedy po raz pierwszy weszliśmy do środka i zobaczyliśmy zniszczenia, nadpalone zdjęcia na ścianach. Trudno opisać to, co się czuje, patrząc na miejsce, które przed chwilą było twoim domem. Kiedy weszliśmy do środka, to po pierwsze ruszyliśmy na poszukiwanie pamiątek rodzinnych, zwłaszcza tych najświeższych. Na szczęście uchowały się dwie szafki, akurat te, w których były pamiątki z chrztu Bartka, pierwsze zdjęcia. Były lekko okopcone, ale były – opowiada.
4. Zbiórka na odbudowę domu
Teraz mieszkają we trójkę na kilku metrach u szwagierki. Nie narzekają, wierzą, że to tylko przejściowa sytuacja. Wierzą też w moc ludzkiej dobroci. To, co się wydarzyło po pożarze, przeszło ich oczekiwania. Znajomi i obcy ludzie przynosili im jedzenie, ubrania, pieluchy, zabawki dla Bartka.
- Szkoła, parafia, gmina – ten odzew był ogromny. Te pozytywne cegiełki zaczęły dawać nam to światło i wiarę w lepsze jutro – podkreśla pan Dawid.
Na razie korzystają z pomocy rodziny i znajomych. Wierzą, że z pomocą bliskich uda im się odbudować dom. Są zdeterminowani przede wszystkim ze względu na ich małego synka. Chcą, żeby miał normalny dom, dobre wspomnienia z dzieciństwa i by znowu odzyskał poczucie bezpieczeństwa.
- Przyda się każda złotówka na ubranka, pieluchy, nowy dach nad głową albo chociaż tymczasowe cztery kąty – dodaje.
Wszyscy, którzy chcą im pomóc na nowo odbudować życie mogą włączyć się w zbiórkę, którą znajdziecie TUTAJ.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl