Trwa ładowanie...

8-letnia Zuzia trafiła do szpitala w ciężkim stanie z powodu PIMS. Wcześniej nikt nie wiedział, że była zakażona koronawirusem

Zuzia zachorowała na PIMS
Zuzia zachorowała na PIMS (arch. prywatne)

Nie wiadomo, kiedy Zuzia przeszła zakażenie koronawirusem. Wiadomo, że ma przeciwciała, które potwierdzają przebycie infekcji. 8-latka na początku grudnia trafiła na OIOM w Instytucie Centrum Zdrowia Matki Polki. Lekarze zdiagnozowali u niej PIMS. Zuzia ma duże zmiany w płucach, sercu i nerkach, ale z każdym dniem jej stan się poprawia.

spis treści

1. 8-latka zachorowała na PIMS po bezobjawowym przejściu zakażenia koronawirusem

- Czuję się dobrze, ale było bardzo ciężko - mówi 8-letnia Zuzia. Dziewczynka jest bardzo słaba, ale powoli wraca do zdrowia. Nadal jest w Instytucie Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi.

30 listopada dziewczynka zaczęła gorączkować, trzeciego dnia temperatura wzrosła do 39,5 stopni. Nie udawało się jej zbić nawet po podaniu środków przeciwgorączkowych. Rodzice działali szybko, pojechali do pediatry, który zlecił badania krwi i moczu. W czwartym dniu Zuzia zaczęła mieć problem z oddawaniem moczu.

Zobacz film: "Dr Szułdrzyński: Możemy zabezpieczyć dzieci przed koronawirusem, jeśli sami się zaszczepimy"

- Kiedy lekarz zobaczył te wyniki, stwierdził, że to nie nadaje się do leczenia domowego i skierował nas do szpitala w Łęczycy. W szpitalu powtórzono badania i ponownie wyniki były bardzo złe. Wtedy też stwierdzono, że ma przeciwciała, co oznaczało, że musiała przejść koronawirusa. Pani doktor z oddziału pediatrii powiedziała, że oni nie są szpitalem specjalistycznym, żeby leczyć wszystkie powikłania, do których doszło, w związku z tym w nocy z 4 na 5 grudnia zostaliśmy przetransportowani karetką do szpitala w Łodzi - opowiada Justyna, mama Zuzi.

Zuzia ma 8 lat
Zuzia ma 8 lat (arch. prywatne)

2. PIMS uszkodził płuca, nerki i serce. Dziewczynka musiała być zaintubowana

Mama z drżeniem w głosie przyznaje, że trafili do Centrum Zdrowia Matki Polki dosłownie w ostatniej chwili. Niedługo po przyjęciu stan dziewczynki zaczął sie pogarszać dosłownie z godziny na godzinę. Wieczorem w stanie ciężkim została przeniesiona na OIOM.

- Lekarze stwierdzili, że to PIMS. Były zaatakowane nerki, serce i płuca, w zasadzie wszystkie najważniejsze narządy. Ja nie mogłam już tam z nią być, więc wróciłam do domu i byłam cały czas pod telefonem. Kiedy zadzwoniłam o godzinie 24:00 lekarka powiedziała, że stan Zuzi jest bardzo ciężki, ale stabilny. Rano dowiedziałam się, że jest dużo gorzej. Lekarze musieli ją intubować, bo nie była w stanie samodzielnie oddychać, tak bardzo płuca były zniszczone. Wtedy czas się zatrzymał. Zupełnie nie wiedzieliśmy, co robić, żyliśmy od telefonu do telefonu i tak przez 2 dni - wspomina łamiącym głosem pani Justyna.

Stan dziewczynki był ciężki
Stan dziewczynki był ciężki (arch. prywatne)

Dopiero we wtorek pojawiło się światełko w tunelu. Lekarzom udało się wybudzić dziewczynkę i odłączyć od respiratora. Dzień później wróciła na oddział pediatryczny, gdzie mogła być już z mamą.

- Przyznaję, że jak ją wtedy zobaczyłam, to trochę się załamałam. Kilka dni wcześniej widziałam zdrowe dziecko, a chwilę później w takim stanie... Była bardzo słaba, miała wysuszoną skórę, zapadnięte oczy. Była podłączona do maszyny, która badała cały czas tętno, ciśnienie - opowiada mama.

Na szczęście Zuzia niewiele pamięta z najtrudniejszej fazy choroby.

- Pamięta takie momenty, jak trafiłyśmy na pediatrię, jeszcze przed OIOM-em. Jak opowiadałam, że posprzątałam jej pokój, to się zdziwiła i pytała, kiedy ja byłam w domu. Nie wiedziała nawet, że mnie nie było. Te 5 dni ma z życia wyjęte, ale poza tym wszystko pamięta.

3. Zuzia marzy, żeby iść na basen

Choroba Zuzi była dla rodziców szokiem. Mama przyznaje, że nie mieli pojęcia, że dziewczynka mogła być zakażona koronawirusem.

- To tak szybko postępowało, że nawet nie chcę myśleć, co by było, gdybyśmy nie zostali od razu skierowani do szpitala. Wystarczy kilka godzin, aby PIMS wyniszczył organizm. Pamiętam też, że jak Zuzia miała już wysoką gorączkę, to pytałam, czy jej się ciężko oddycha, czy ją boli głowa albo plecki, a ona mówiła, że nie, że jest tylko zmęczona. Te pierwsze objawy były bardzo niespecyficzne. Takim niepokojącym sygnałem było dla mnie to, że ta gorączka nie spadała po podaniu leków. Druga rzecz, na którą chciałabym uczulić rodziców, to jak dziecko przestaje oddawać mocz, to też może być znak, że dzieje się coś złego - opowiada mama 8-latki.

(arch. prywatne)

Zuzia nadal jest bardzo słaba, powoli próbuje chodzić. W związku z intubacją początkowo miała problem z mówieniem, ale z każdym dniem jest lepiej. Zaczęła rysować, poprosiła, żeby jej przywieźć książki. Udało się jej nawet połączyć z przyjaciółmi z klasy. Mama opowiada, że dzieci tak bardzo ucieszyły się, że ją widzą, że część z nich płakała.

Lekarze przyznają, że to był jeden z najpoważniejszych przypadków PIMS, z którym do tej pory mieli do czynienia. Na razie nie wiadomo, jak długo dziewczynka będzie musiała zostać w szpitalu.

- To jest zupełnej drugorzędne. Mogę tu spędzić święta, bylebym tylko wiedziała, że jak wyjdziemy, to już będzie dobrze. Chociaż Zuzia bardzo by chciała wrócić do domu, zwłaszcza, że czekają już na nią prezenty. Marzy też, żeby wrócić na basen, bo uwielbia pływać. Nie chcemy się jednak nastawiać, wiadomo, że najważniejsze jest zdrowie - podkreśla mama 8-latki.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze