Koronawirus w Polsce. Żłobki i przedszkola zamknięte, a rodzice pytają, jak długo potrwa samoizolacja
Przedszkola, szkoły i żłobki są zamknięte od pięciu tygodni. Nic dziwnego, że wśród rodziców rośnie frustracja i pytania, kiedy placówki zostaną otwarte i czy powrót do nich, będzie bezpieczny dla dzieci. Minister Szumowski nie pozostawia złudzeń i musimy się przygotować na to, że aż do powstania szczepionki nasze życie nie wróci do normalności. Najmłodsi będą mogli wrócić do placówek dopiero za kilka tygodni, a liczba dzieci w salach będzie ograniczona.
1. Skutki kwarantanny - sfrustrowani rodzice
- Mamy małe mieszkanie, maleńki balkon. W normalnych okolicznościach to nam wystarczało, ale teraz nie dajemy rady. Mąż pracuje w firmie, ja zdalnie przez osiem godzin dziennie, a nawet więcej. Dzieci w tym czasie są właściwie zostawione same sobie - tak zaczyna swoją historię Nina Kowalczyk, mama dwójki chłopców. Starszy ma 7 lat, młodszy 4.
Kobieta nie może skorzystać z zasiłku opiekuńczego, zresztą w rozmowie przyznaje, że nawet gdyby mogła, pewnie nie zostawiłaby firmy w tak trudnym czasie. W związku z tym próbuje jakoś łączyć bycie mamą z pracą.
- Ja jakoś daję radę, ale żal mi dzieci. Boję się zwłaszcza o ich zdrowie, o to, że brak ruchu, wiele godzin spędzonych przed telewizorem skończy się później problemami z kręgosłupem czy nadwagą. Jestem coraz bardziej przygnębiona tą sytuacją. Pocieszam się, że najważniejsze, że jesteśmy zdrowi, ale czasami mam po prostu dość. Najgorszy jest brak perspektyw, nikt nie wie, jak długo to potrwa i kiedy się skończy - przyznaje Nina.
- Mój starszy syn zapytał ostatnio, czy na jego urodziny przyjedzie babcia i dziadek i czy aby nie umrą wcześniej. Popłakałam się. Urodziny ma za miesiąc, ale nie chcę mu na razie mówić, że pewnie spędzimy je tylko we czwórkę - dodaje mama.
Mijają kolejne tygodnie od zamknięcia placówek edukacyjnych, nic więcej dziwnego, że coraz więcej rodziców stawia pytanie, kiedy dzieci wrócą do przedszkoli, żłobków i szkół.
Anna Jarzemska opowiada, że coraz trudniej jej wykrzesać z siebie nadzieję i optymizm. - Mam już dość, zaczynam powoli zbliżać się do granicy swojej wytrzymałości. Siedzę z dzieckiem całymi dniami sama w domu, nie mam balkonu, ogródka, nic. Najpewniej w maju dostanę wymówienie z pracy, którą naprawdę bardzo lubię. Zero dobrych informacji w telewizji w związku z pandemią. Brak jakiejkolwiek nadziei - przyznaje załamana.
2. Adaptacja w żłobku
Przypadek każdej rodziny jest inny. Wszystko zależy od tego, czy rodzice muszą jechać do pracy, czy mogą pracować zdalnie, ile lat mają dzieci. Okazuje się, że bardzo ważna stała się wielkość mieszkania i czy posiadamy balkon lub ogródek. Wszyscy rodzice mówią jednak, że najgorszy jest brak perspektyw, brak końca, brak możliwości zaplanowania tego, co będzie za miesiąc albo pół roku.
- Siedzę cały dzień zamknięta w czterech ścianach z dziećmi. Mam dość. Nie wiem, czy jest ktoś w tym kraju, kto nie ma dość tej sytuacji - mówi Elżbieta Chinek, mama dwójki dzieci, która teraz pracuje zdalnie. Dla niej najtrudniejsze jest to, że w zasadzie cały czas jest w pracy. To, czym się zajmuje, wymaga skupienia i uwagi, w związku z tym najpoważniejsze analizy przeprowadza wieczorem, po powrocie męża i w weekendy.
- To mnie najbardziej frustruje. Jestem ciągle zmęczona, nie widzę momentów, kiedy mogę odpocząć. Marzę, żeby otworzyli żłobki, bo wtedy będę miała wieczory dla siebie i córek - tłumaczy i przyznaje, że dzieci radzą sobie z izolacją lepiej niż dorośli, chociaż i one miewają chwilami momenty zwątpienia. - Widać, że Zuzia, która ma 3 lata, tęskni już za żłobkiem i pyta, kiedy będzie mogła iść do dzieci. Do tego stopnia, że kiedy wczoraj powiedziałam jej, że muszę obejrzeć konferencję, żeby dowiedzieć się, kiedy będą otwarte żłobki, siedziała przed telewizorem razem ze mną - opowiada mama.
Pani Elżbieta zwraca uwagę na jeszcze jedno wyzwanie, które zaraz stanie przed maluchami i ich rodzicami. Będą musiały na nowo przyzwyczaić się do chodzenia do żłobka i przejść okres adaptacji.
- Myślę, że będzie z tym problem. Wielu znajomych już mi o tym mówiło, że uważają, że ich dzieci będą musiały no nowo przechodzić okres adaptacji. Im mniejsze dziecko, tym dłużej będzie się przystosowywać po powrocie do żłobka i tym gorzej będzie znosiło na nowo rozłąkę z rodzicem - zaznacza mama Zuzi i Noemi.
Zobacz także: Koronawirus w Polsce. Zamknięte szkoły, przedszkola i żłobki. Jak radzą sobie z tym rodzice?
3. Zabawy z dziećmi w domu
Pani Ewa jako nauczycielka często rozmawia z innymi rodzicami i przyznaje, że wielu z nich nie radzi sobie w tym trudnym czasie przede wszystkim emocjonalnie.
- Ludzie teraz więcej piją (śmiech), żartuje oczywiście. Wszyscy całą tę sytuację odreagowujemy emocjonalnie, szybciej się denerwujemy. Mnie też czasami brakuje cierpliwości, czasami muszę wyjść do łazienki, żeby wziąć kilka głębokich oddechów i się uspokoić - tłumaczy.
Starszym dzieciom łatwiej wytłumaczyć, dlaczego teraz wszystko funkcjonuje w nietypowy sposób, mogą też porozmawiać z kolegami np. na Skypie czy Messengerze. Dla maluchów siedzenie w domu jest kompletnie niezrozumiałe i najwyczajniej w świecie się nudzą, tak jak 2-letni synek pani Ewy.
- Młodszy syn co chwilę wymyśla coś dziwnego, wczoraj na przykład biegał ze szczotką do czyszczenia toalet po pościeli, potem musieliśmy zmienić całą pościel i wyprać. Wcześniej z kolei wysypał na podłogę kilogram mąki. Ja pracuję zdalnie, a jego trzeba cały czas mieć na oku - przyznaje mama. - To, czego mi brakuje najbardziej, to chwili kiedy mogę być przez chwilę sama ze sobą i nie słyszeć ciągle "mamo". Czasami są takie momenty, że jestem tak zmęczona, że po prostu włączam bajkę i mówię trudno, niech się dzieje co chce - dodaje.
Ewa Sobko przyznaje, że zauważa w tym wszystkim światełko w tunelu. W końcu więcej czasu mogą spędzić w rodzinnym gronie. Dzieci zaczęły gotować, z nudów same wychodzą z inicjatywą pomocy przy pracach domowych.
- Po pierwsze udało mi się odpieluchować młodsze dziecko, poza tym jest wyraźna poprawa relacji między wszystkimi w rodzinie. Mniej pracujemy, więcej czasu spędzamy razem i mam wrażenie, że odzyskaliśmy takie bliskie więzi - opowiada mama Jasia i Alka. - Ostatnio starszy synek powiedział mi: Mamo fajnie tak posiedzieć razem i mieć czas tylko dla siebie, prawda? I to było dla mnie bardzo poruszające - opowiada.
Podobne spostrzeżenia ma Piotr Nowak, tata Stasia i Olka. Mężczyzna opowiada, że jego syn miał wcześniej napady agresji, które od czasu izolacji minęły.
- Paradoksalnie mam wrażenie, że dla naszej rodziny to jest bardzo dobry okres. Jesteśmy ze sobą 24 godziny na dobę i to oczywiście powoduje czasami nerwowe sytuacje, ale też pozwala by w końcu mieć czas na zabawę z dziećmi, czas na normalną rozmowę i po prostu bycie ze sobą - podkreśla tata.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl