Zdecydowała się na zabieg synka. Ludzie nazywają ją potworem
Pochodząca z Australii Brooke Atkins ujawniła, że ludzie nieustannie ją krytykują, a nawet nazywają potworem, odkąd zdecydowała się na laserowe usunięcie znamienia swojego dziecka. Synek cierpi, ponieważ wystąpił u niego naczyniak jamisty, zwany także "plamą po winie porto". Brooke wyjaśnia, że zdecydowała się na ten zabieg ze względu na dobro dziecka.
1. Dziecko urodziło się z "plamą po winie porto"
Synek Brooke Atkins urodził się ze znamieniem, zakrywającym połowę jego twarzy, które nazywane jest plamą po winie porto. Takie zmiany często rosną wraz z wiekiem dziecka, mogą jaśnieć lub ciemnieć. Objawiają się silnym zaczerwienieniem na twarzy, szyi i dekolcie, mogą im towarzyszyć takie symptomy, jak: świąd, uczucie gorąca i pieczenie.
- Problem z plamami z wina porto polega na tym, że są one progresywne, co oznacza, że z czasem mogą się zmieniać i ciemnieć. Mogą pojawić się na nich guzki i pęcherzyki naczyniowe, które niebezpiecznie krwawią - powiedziała Brooke.
2. Mama zdecydowała się na usunięcie znamienia u dziecka
Rodzice chłopca zostali skierowani do Szpitala dziecięcego, gdzie przeprowadzono wstępne leczenie i wyjaśniono, że zabieg laserowy w przypadku ich dziecka jest najlepszym rozwiązaniem. Jego celem, jak podkreśla Brooke, nie jest usunięcie znamienia, a zachowanie zdrowej skóry, by zapobiec dalszemu jej uszkodzeniu.
Mama chłopca martwiła się także, że znamię znajduje się na oku i w przyszłości może doprowadzić do jaskry, a nawet całkowitej ślepoty. Ponadto, gdy plama z wina porto dojdzie do pewnego etapu, laser już nic nie pomoże, ponieważ skóra będzie zbyt uszkodzona.
3. Matka spotkała się z falą krytyki
Rodzina udostępnia aktualizację leczenia chłopca na TikToku. Wiele osób krytykuje Brooke za jej decyzję.
"To znamię jest ledwo widoczne, to, co mu robisz, jest okropne. Robisz to z myślą o sobie." - czytamy w jednym z komentarzy. Niektórzy nazwali matkę potworem.
Kobieta przyznaje, że takie komentarze sprawiają, że czuje się winna, jednak bardziej niż użytkownikom internetu ufa lekarzom i nie żałuje, że podjęła taką decyzję.
"Na szczęście na każdy negatywny komentarz było 100 pozytywnych i to bardzo pomogło! Ciągle martwię się o przyszłość mojego syna i to, jak to będzie, ale na szczęście rozwija się prawidłowo. Nasza droga dopiero się zaczęła, ale damy radę!"
"Ponad 20 wizyt w szpitalu: dwa różne szpitale, ponad 10 różnych specjalistów i lekarzy, pięć różnych oddziałów medycznych, trzy rezonanse magnetyczne, jedno USG, dwa badania słuchu, dwie operacje, dwa zabiegi laserowe i trzy diagnozy, a wszystko to w ciągu sześciu miesięcy, a nasz syn jest najszczęśliwszym, najbardziej kochającym i najsłodszym chłopcem, jakiego kiedykolwiek spotkasz!" - powiedziała Brooke.
Ewa Rosiecka, dziennikarka Wirtualnej Polski
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl