Wzięła dziecko na ręce i się przeraziła. "Myślałam, że to jakiś organ"
W mediach społecznościowych pojawiło się przerażające zdjęcie. Widzimy na nim główkę dziecka z czerwonym śladem, który przypomina masę zaschniętej krwi. Przestraszony rodzic nie miał pojęcia, jak dziecko mogło tak bardzo się zranić. Rozwiązanie tej zagadki jest naprawdę zaskakujące.
1. Co znajduje się na głowie dziecka?
W opublikowanym na facebookowym koncie Rubby Colon poście widzimy dwa zdjęcia - jedno zrobione z lampą błyskową, drugie bez.
Autorka wpisu tłumaczy, że po nakarmieniu maleństwa położyła je do łóżka na około 20 minut. Gdy je podniosła, zauważyła, że coś jest we włosach dziecka. Niewiele myśląc, zrobiła zdjęcia i udostępniła je w sieci, pytając internautów, co o tym sądzą.
Niedługo później pojawiła się aktualizacja. Okazało się, że masa znajdująca się na głowie dziecka nie była raną, groźnym robakiem ani kleszczem - jak początkowo podejrzewała mama. Był to... kawałek czekoladowego batonika oraz granola. To właśnie te produkty mama spożywała podczas karmienia maleństwa.
2. Historie internautów
W komentarzach pod postem internauci wspominają swoje niezapomniane historie z maluchami w roli głównej.
Oto niektóre wpisy:
"Mój najmłodszy kiedyś powiedział, że bolą go okolice intymne i mi je pokazał. Przestraszyłam się, bo jego jądra były dosłownie niebiesko-fioletowe. Zadzwoniłam do pediatry i w ogóle. Okazało się, że był to tusz do stempli i jądra bolały, bo stempel go uszczypnął",
"Mój synek miał zaledwie kilka dni. Umyłam go, ale kiedy poszłam założyć mu pieluchę, jego penisa już nie było! Jakby była tam skóra, ale nie było w niej penisa! Przestraszyłam się, krzyknęłam i powiedziałam narzeczonemu, że zabieram go do szpitala. Spojrzał na mnie i powiedział, po prostu go przebierz. Prawie się rozpłakałam, myśląc, że coś jest nie tak, a wtedy mój narzeczony powiedział... jest po prostu zimny! Tak się dzieje. To byłaby niezręczna wizyta u lekarza",
"Ręce mojej córki zaczęły się robić niebieskie. Lekarz rodzinny kazał nam od razu przyjść do gabinetu. Następnie wytarł długopis z rąk mojej córki. Od tamtej pory nigdy do niego nie poszliśmy",
"Zrobiłam to samo z ciastem wiśniowym. Upuściłam zgniecioną wiśnię na dziecko i odłożyłam je, nie zdając sobie z tego sprawy. Dziecko obudziło się z płaczem. Myślałam, że to jakiś organ".
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl