Trwa ładowanie...

Usłyszała, że urodzi chore dziecko, wtedy w drzwiach stanął ksiądz. "Ja płacząca w kącie, wódka na stole"

 Maciej Rugała
17.01.2023 09:18
Nigdy nie zapomną wyjątkowej wizyty księdza
Nigdy nie zapomną wyjątkowej wizyty księdza (East News)

Okołoświąteczne wizyty duszpasterskie to tradycja występująca w Polsce już od wielu pokoleń. Ksiądz chodzący "po kolędzie" dla wielu z nas to ważny moment w roku, ale dla innych - nieprzyjemny obowiązek. Jakie wpadki zdarzają się podczas kolędowania?

spis treści
Wizyta duszpasterska to tradycja mocno utarta w świadomości polskich rodzin
Wizyta duszpasterska to tradycja mocno utarta w świadomości polskich rodzin (Karol Porwich/East News)

1. Tradycja chodzenia po kolędzie

Niegdyś wizyta duszpasterska była ważnym elementem utrzymania integralności społeczności. Działo się tak zwłaszcza w małych miejscowościach. Księża służący w parafii przeprowadzali "wizję lokalną" wśród parafian, podczas której mogli dowiedzieć się o ich potrzebach, problemach i bolączkach. Obecnie wizytacja księdza nie ma już takiej wagi, co widać szczególnie w dużych miastach. Zdarzają się nawet księża, którzy w obliczu nastawienia wiernych oraz w ramach bezpieczeństwa sanitarnego, proszą o deklarację parafian, którzy chcą ich przyjąć. Coraz rzadziej towarzyszą im także kolędujący ministranci.

Pierwotnie wizyta duszpasterska miała na celu wspólną modlitwę, rozmowę z parafianami, ale także możliwość do wspomożenia parafii przez darczyńców. I nie zawsze chodziło o pieniądze.

W dawnych czasach księdza powszechnie przyjmowano w domu ciepłym posiłkiem. W sieci jakiś czas temu popularnością cieszyło się nagranie z mszy, podczas której ksiądz informuje życzliwie wiernych o swoich upodobaniach kulinarnych, których zaspokojenie będzie mile widziane podczas zbliżającej się kolędy. Inną sytuację z dzieciństwa wspomina gość programu "Dzień Dobry TVN"

- Moja matka była polską wersją Hiacynty Bukiet z "Co ludzie powiedzą". Udzielała się w kościele, więc zostało ustalone, że w czasie kolędy ksiądz zostanie u nas na obiedzie (...). Wszystko było dopięte na ostatni guzik: luzowana kaczka taplała się w marynacie, a sernik nabierał rumieńców, kiedy mama z przerażeniem odkryła, że źle sprawdziła datę i kolęda wypadała w piątek, a nie w czwartek, jak wcześniej myślała. Nikomu nie zrobiłoby różnicy, ale nie mojej mamie, która zaczęła panikować, że nie może podać mięsa w postny dzień, ale było już za późno, żeby cokolwiek zmieniać. Gdy przyszło do podawania obiadu, ogłosiła, że przygotowała coś pomiędzy kurą a rybą i jest to odpowiednie na piątek - wspomina Michał.

2. W dzień wizyty duszpasterskiej

Według niektórych wizyta duszpasterska to przeżytek i relikt minionej epoki. Głosy te słychać szczególnie wyraźnie, gdy wziąć pod uwagę afery, w które uwikłani bywają księża. Są jednak jeszcze duszpasterze, którzy otrzymali święcenia z powołania. To także ludzie. Niektórzy z nich popełniają niewybaczalne błędy, ale inni chcą uczynić świat chociaż trochę lepszym. Ci drudzy rozumieją, że w okresie świątecznym najważniejsze są prawdziwe emocje. Zwłaszcza w słodko-gorzkim wydaniu, kiedy łzy śmiechu mieszają się z łzami ludzkiego dramatu.

- Tego dnia wróciłam z badań, na których okazało się, że urodzę chore dziecko. Byłam załamana, przyjechała moja mama i przywiozła domowej roboty cytrynówkę. Nalała kieliszek sobie i mojemu partnerowi, ja starałam się poukładać w głowie całą sytuację. W starych dresach, z rozmazanym makijażem, siedziałam na kanapie, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Mój chłopak, który nie jest Polakiem, poszedł otworzyć. Po czym do salonu wkroczył ksiądz i zobaczył scenę niczym z reportażu o głęboko patologicznej rodzinie: mnie płacząca w kącie, wódka na stole, moja mama z wałkiem we włosach. Za nim dreptał mój zdezorientowany mężczyzna, mówiąc "he just said something Boże and just walked in". W tym czasie ubiegałam się o kościelne unieważnienie poprzedniego małżeństwa i proboszcz mnie kojarzył. Mama rzuciła się do wyjaśnień, od razu zdradzając, że jestem w ciąży. Wiedziałam, że tej sytuacji nie da się już uratować. Zaproponowałam księdzu kieliszek cytrynówki i wypił go na raz - relacjonuje Marta w rozmowie z dziennikarzem "Dzień Dobry TVN".

Po wszystkim okazało się, że kobieta urodziła zdrowego synka. Badania zostały źle zinterpretowane, ale wspomnienie tamtej wizyty pozostaje niezapomniane. Dzisiaj rysuje ono uśmiech na twarzy, chociaż wówczas sprawy malowały się tragicznie.

Maciej Rugała, dziennikarz Wirtualnej Polski

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Rekomendowane przez naszych ekspertów

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze