Urodziła dziecko swojego męża 15 miesięcy po jego śmierci
Julie rok temu straciła ukochanego męża, który zmarł na skutek choroby nowotworowej. Teraz, dzięki zamrożonym wcześniej plemnikom, urodziła jego dziecko. To historia, która dodaje otuchy nawet w bardzo trudnych chwilach.
1. Choroba i śmierć męża
Julie i Travis pobrali się w 2012 r. Bardzo chcieli mieć dużą rodzinę, więc o dziecko zaczęli starać się zaraz po ślubie. Niestety, para długo nie mogła zajść w ciążę, dlatego Julie zaczęła szukać pomocy u lekarza. 36-latka podjęła terapię i udało się: test ciążowy wyszedł pozytywny. Radość pary nie trwała jednak długo, ponieważ już w 12. tygodniu ciąży kobieta poroniła.
"To był rok 2016. Pamiętam go doskonale, ponieważ właśnie wtedy u Travisa zdiagnozowano raka mózgu w zaawansowanym stadium" - opowiada kobieta. Guz był tak duży, że lekarze nie dawali mężczyźnie szans na przeżycie. "Od początku wiedzieliśmy, że prawdopodobnie nie zrobimy razem tych wszystkich rzeczy, które planowaliśmy zrobić. Diagnoza była miażdżąca i przytłaczająca - przyznaje Julie.
Dodaje jednak, że jej mąż bardzo pragnął dzieci i para zdecydowała się więc na zapłodnienie in vitro. Chcieli jak najszybciej mieć córeczkę lub syna. Nasienie zostało pobrane od Travisa jeszcze zanim rozpoczął leczenie przeciwnowotworowe tak, by nie wpłynęło ono na jakość spermy.
"Za życia Travisa przeszliśmy 2 procedury podania embrionów, ale żadna się nie powiodła. A później zmarł" - relacjonuje kobieta.
2. Ciąża po śmierci ukochanego
Mimo śmierci ukochanego, Julie nie poddała się w walce o zajście w ciążę. Pozostało jej wciąż 5 embrionów i nadal miała szansę na ich wykorzystanie. Bała się jednak, że sobie nie poradzi.
"Zdałam sobie sprawę, że nadal chcę mieć dzieci, nawet jeśli oznaczało to bycie samotną matką. Poszłam na podwójny transfer zarodków i niedługo później zobaczyłam 2 kreski na teście ciążowym. Byłam zachwycona, ale po wcześniejszej utracie dziecka również się bałam. Później dowiedziałam się, że noszę pod sercem bliźnięta" - opowiada Julie.
W 12. tygodniu ciąży okazało się, że jeden z bliźniaków nie przeżył. Mimo to kobieta postanowiła walczyć o przeżycie drugiego. "Bałam się o to małe życie do tego stopnia, że nikomu nie mówiłam o ciąży. Byłam po prostu ostrożna" - podkreśla 36-latka.
Logan urodziła się 9 maja 2020 r. Julie jest zdania, że jej mąż byłby szczęśliwy, gdyby mógł zobaczyć ich córeczkę. Mimo że kobieta wychowuje dziecko sama i jest jej ciężko, stara się czerpać radość z tego, co ma. Przyznaje też, że Logan jest podobna do swojego taty. "Widzę go w jej uśmiechach i minach. Wzruszam się, gdy widzę, jak bardzo przypomina Travisa" - mówi 36-latka.
Julie założyła organizację, aby wspierać rodziny osób chorych na raka mózgu.