Uprowadziła dziecko. Mimo decyzji sądu policja jej nie szukała
Tczewska policja przez pół roku ignorowała polecenie sądu, który nakazał funkcjonariuszom odnalezienie matki z uprowadzonym dzieckiem. Ojciec malucha uważa, że powodem tej bierności jest fakt, że w przeszłości kobieta pracowała w sekretariacie komendanta.
1. Ojciec twierdzi, że matka uprowadziła dziecko
Sprawę opisał portal wyborcza.pl. Mowa o uprowadzeniu rodzicielskim pięcioletniego chłopca z Francji przez jego matkę Julitę W. Chłopczyk był owocem jej związku z francuskim policjantem Dijitą Kanungu. Kobieta przez ostatnie 12 lat mieszkała we Francji. Latem ubiegłego roku zabrała chłopca i wróciła do rodzinnego Tczewa.
W tym samym czasie przed francuskim sądem trwała sprawa o ustalenie opieki nad dzieckiem. Julita W. oskarżała byłego partnera o przemoc fizyczną względem siebie, co zgłosiła francuskim organom ścigania. Ostatecznie mężczyzna został prawomocnie oczyszczony ze wszystkich zarzutów i rozpoczął starania o odzyskanie syna. Założył sprawę z konwencji haskiej przed polskim sądem.
Celem konwencji jest przeciwdziałanie negatywnym skutkom międzynarodowego uprowadzania lub zatrzymywania dzieci. Postępowanie wszczęte na podstawie przepisów konwencji ma doprowadzić do przywrócenia stanu faktycznego i prawnego, jaki istniał przed bezprawnym uprowadzeniem lub zatrzymaniem dziecka.
W założeniu sprawy uprowadzeń powinny być rozstrzygane w sądach do sześciu tygodni, bo rozłąka z rodzicem gra na niekorzyść dziecka.
Jednak sprawa w Sądzie Okręgowym w Gdańsku toczy się już blisko rok. Dlaczego?
2. Policja nie szukała matki z dzieckiem
Dziennikarze "Wyborczej" podają, że policja nie zdołała odnaleźć matki i dziecka.
Pełnomocniczka Francuza mecenas Elżbieta Bansleben zgłosiła zaginięcie chłopca latem 2022 roku. Wskazała, że matka najprawdopodobniej przebywa w Tczewie. Na jej wniosek policja wcale nie odpowiedziała.
Ojciec dziecka zeznał przed sądem, że dwukrotnie widział Julitę W. na ulicach miasta. Sfotografował nawet numer rejestracyjny pojazdu, z którego korzystała była partnerka. Ponadto kobieta odbierała pisma z sądu, a dziecko figurowało w ewidencji ZUS-owskiej, było zapisane do przychodni, przez krótki czas uczęszczało do jednego z przedszkoli. Francuska policja poinformowała służby, że telefon Julity W. był zalogowany do sieci w Tczewie.
Jak ustaliła "Wyborcza", lokalni policjanci nic nie zrobili z tymi informacjami.
3. Kobieta miała pracować w sekretariacie komendanta
Funkcjonariusze na jednym z posiedzeń sądu tłumaczyli się, że na profilu Julity W. na Facebooku pojawiło się oznaczenie, że kobieta przebywa w Bordeaux we Francji. Jednak nie trzeba być informatykiem, by wiedzieć, że każdy użytkownik portalu może oznaczyć siebie w dowolnym miejscu na świecie, nie ruszając się z domu.
Jaki był powód bierności śledczych?
Ojciec dziecka uważa, że policjanci nie byli zainteresowani szukaniem kobiety, gdyż Julita W. w przeszłości miała pracować w sekretariacie komendanta Komendy Powiatowej Policji w Tczewie. Informacja o zatrudnieniu widnieje w CV Julity W., a przed sądem fakt ten potwierdził ojciec kobiety.
Okoliczności te wzbudziły wątpliwości co do bezstronności policjantów z tczewskiej komendy. W sprawę zaangażował się nawet konsul honorowy Francji na Pomorzu Alain Mompert, który był obecny na rozprawach w sądzie.
Dziennikarze "Wyborczej" zapytali oficerów prasowych policji, o to, dlaczego formacja nie jest w stanie ustalić adresu matki dziecka i czy prawdą jest, że kobieta pracowała w tczewskiej komendzie. Nie uzyskali odpowiedzi. St.post. Katarzyna Ożóg, rzeczniczka lokalnej policji, tłumaczyła, że nie może udzielić informacji, gdyż zabrania tego RODO.
Portal wyborcza.pl podaje, że matka dziecka odnalazła się i sama stawiła się w sądzie. Po roku od rozpoczęcia sprawy gdański sąd może decydować o ewentualnym powrocie kobiety z dzieckiem do Francji.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl