Świdnica: tajemnicza śmierć w domu dziecka. Placówkę prowadzą zakonnice
Sąd rodzinny zdecydował o odebraniu rodzicom miesięcznej Oli i umieszczeniu jej w domu dziecka, który prowadzą zakonnice. Niestety, po trzech tygodniach przebywania w placówce dziewczynka zmarła.
1. "Zakonnice zabiły mi dziecko!"
"Zakonnice zabiły mi dziecko!" - krzyczał Jarosław Kauzer, tata Oli, która zmarła w ośrodku prowadzonym przez siostry zakonne. Wraz z żoną Kamilą zamierza walczyć o dzieci, które pozostały w placówce.
Jak donosi “Gazeta Wyborcza” w styczniu 2019 trójka dzieci państwa Hauzerów ze Świdnicy (woj. śląskie) została umieszczona w domu dziecka. Powodem odebrania rodzicom dzieci było nadużywanie alkoholu oraz ciągłe awantury, do jakich dochodziło w ich domu.
Hauzerowie nie zgadzają się z decyzją sądu. Twierdzą, że dbali o dzieci i starali się, aby niczego im nie zabrakło. “Traktowałam najmłodszą córkę jak księżniczkę!” - podkreśliła w rozmowie z dziennikarzem Kamila, mama Oli. Także nauczycielka ze szkoły starszych dzieci potwierdza wersję rodzicieli i choć przyznaje, że w ich domu panuje bieda, to nie widziała, aby maluchy były zaniedbane czy poniewierane.
2. Dziecko zmarło po 3 tygodniach pobytu w placówce prowadzonej przez siostry zakonne
Kiedy urodziła się Ola, sąd od razu podjął decyzję o umieszczeniu jej w domu dziecka. Wynikało to z faktu, że już wcześniej rodzice stracili prawo do opieki nad dziećmi. Jak podaje Gazeta: po przybyciu do domu Hauzerów kurator spotkał się z agresją ze strony ojca dziewczynki, który “mógł być pod wpływem alkoholu, ponieważ zachowywał się irracjonalnie”.
Maleńka Ola została skierowana do prowadzonego przez zakonnice domu dziecka w Krzydlinie Małej. Była w dobrym stanie, a rodzice starali się ją regularnie odwiedzać.
Jednak nagle, 31 lipca, dziewczynka zmarła. Nic nie wskazywało na to, że jest chora, jedyne co jej dolegało, to lekki katar. Nie wiedzieć czemu Oleńka zaczęła błyskawicznie tracić siły. Siostry zakonne były bezradne, dlatego szybko wezwały pogotowie i dziecko trafiło do Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu.
Na razie nie jest znana przyczyna śmierci dziecka. Prokuratura wszczęła postępowanie, a jak ustalili dziennikarze GW - ktoś przed śmiercią być może potrząsał dzieckiem, tak przynajmniej stwierdzili lekarze, którzy je ratowali.
Państwo Hauzerowie są zdruzgotani. Wierzą, że gdyby tylko Ola została z nimi, to by żyła. Dlatego będą zawzięcie walczyć o odzyskanie trójki dzieci, które nadal przebywają w ośrodku wychowawczym.