Trwa ładowanie...

Smutny raport UNICEF-u. Co szóste dziecko w Polsce zagrożone

 Marta Słupska
Marta Słupska 18.10.2024 18:37
Zaskakujący raport UNICEF-u. Co szóste dziecko zagrożone wykluczeniem komunikacyjnym
Zaskakujący raport UNICEF-u. Co szóste dziecko zagrożone wykluczeniem komunikacyjnym (Getty Images)

Mieszkańcom większych miast i właścicielom samochodów ten problem może być obcy, jednak według najnowszego raportu UNICEF co szósta młoda osoba jest zagrożona wykluczeniem komunikacyjnym. Brak dostępu do regularnie kursujących autobusów czy pociągów rzutuje na życie prywatne oraz przyszłość dzieci i młodzieży.

spis treści

1. Pójdę do szkoły, do której mam dojazd

Są takie miejsca w Polsce - i jest ich wiele - gdzie autobus kursuje dwa, trzy razy dziennie lub nie ma go wcale. To, o której przyjedzie i gdzie można dzięki niemu dojechać, wpływa na wybory i codzienność młodych ludzi. Dla znacznej części z nich połączenie transportowe rzutuje na przyszłość, wpływając np. na wybór szkoły i w konsekwnecji wykonywanego później zawodu.

UNICEF zbadał problem wykluczenia komunikacyjnego dzieci i młodzieży w Polsce. W badaniu wzięło udział 3469 uczniów pomiędzy 12. a 19. rokiem życia. Wyniki raportu nie są optymistyczne: prawie połowa młodych osób, wybierając szkołę średnią, kierowała się dogodnymi połączeniami, a co piąta deklaruje, że wybrałaby inna szkołę, gdyby nie problemy transportowe. Zagrożenie wykluczeniem komunikacyjnym dotyka przy tym co szóste dziecko.

Zobacz film: "Co jedzą dzieci w szkołach? Odpowiedź może zaskoczyć"

To nie wszystko. Według UNICEF 3 proc. dzieci i młodzieży nie ma w swojej miejscowości dostępu do żadnego środka transportu publicznego, a 30 proc. uważa, że dostęp do nich jest problemem.

- Jest to dosyć spory problem. Ten problem był już nam wcześniej sygnalizowany przez młodych ludzi. Nie byliśmy jednak pewni, jaka to była skala - mówi dyrektorka generalna UNICEF Polska Renata Bem cytowana przez TVN24.

Problemy z dojazdami wpływają na codzienność młodych ludzi nie tylko na wybór szkoły, ale też relacje z rówieśnikami. Aż 30 proc. ankietowanych ma poczucie, że gdyby nie kwestia dojazdów, ich relacje ze znajomymi byłyby lepsze.

2. "Wstaje o 4, pędzi na autobus o 4:45"

WP Parenting podejmowało już temat zagrożenia wykluczeniem transportowym wśród dzieci i nastolatków w Polsce. Udało nam się wówczas dotrzeć do rodzin, w których młodzi ludzie zmuszeni są do tego, by wstawać o 4-5 rano, by dotrzeć na autobus czy pociąg, który zawiezie ich do szkoły. Części z nich dojazd zajmuje nawet dwie godziny w jedną stronę.

- Mój bratanek był bardzo zainteresowany grafiką komputerową. Najbliższe technikum z klasą o takim profilu jest w Gdańsku. Żeby dojechać ze Stegny do szkoły na lekcje, które często zaczynają się o godz. 7, wstaje o 4, pędzi na autobus o 4:45, a następnie godzinę nim jedzie do miasta. Tam musi się przesiąść w komunikację w miejską. Droga do szkoły zajmuje mu około dwóch godzin - opowiadała nam Magdalena ze Stegny.

- Czasami kończy zajęcia o godz. 16. Zanim dojedzie na dworzec i wsiądzie około godz. 17 do właściwego autobusu, często zatłoczonego, zanim dojedzie do Stegny i dojdzie od przystanku, co zajmuje mu kolejne 1,5 godziny, to w domu jest dopiero koło godz. 18-19. A czekają na niego jeszcze lekcje do odrobienia - dodawała.

Matki są załamane. "Dzieci mówią, że nie chce im się żyć"
Matki są załamane. "Dzieci mówią, że nie chce im się żyć"

- Przyjeżdżają umęczeni, ledwo coś zjedzą, siadają do lekcji i koniec, do łóżka. Nie ma czasu na nic

przeczytaj artykuł

Sylwia, która mieszka pod Tczewem, jest mamą dwóch dorastających synów uczących się w technikum.

- Jak jadą na 7:10, to wstają najpóźniej o godz. 6. Z naszej wioski o tej porze nie ma możliwości dostania się do miasta. Busy są dostosowane do dojazdu na godz. 8. Jeśli możemy, wozimy ich samochodem. Jeśli nie, podrzucamy ich na najbliższy przystanek w mieście, z którego jadą autobusem 20 minut do szkoły. Nie mogą się spóźnić, bo za spóźnienia są punkty ujemne z zachowania - wyjaśniała i dodała, że są chwile, że z powodu tej sytuacji synowie mówią, że "nie chce im się żyć".

- Mówiąc kolokwialnie, wkładaliśmy rano "zwłoki" do samochodu i "zwłoki" wychodziły przed szkołą - mówiła.

W wiosce, w której mieszkają, nie wszyscy rodzice mają możliwość podwożenia dzieci do szkoły. Większość uczniów musi sobie radzić sama. Jak? Chwytają się różnych metod, np. poruszają się na hulajnogach elektrycznych albo wstają o świcie, by wsiąść o 6 rano do busa i czekać na lekcje pod budynkiem szkoły.

Radą na zagrożenie wykluczeniem transportowym mógłby być fundusz dopłat do połączeń autobusowych, jednak, jak w rozmowie z TVN24 zauważa Olga Gitkiewicz, autorka książki "Nie zdążę", nie wszystkie samorządy zgłaszają się do funduszu, bo niektóre z nich "zwyczajnie uważają, że miarą dobrobytu jest to, że ludzie jeżdżą samochodem".

Marta Słupska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Rekomendowane przez naszych ekspertów

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze