40 osób zatrutych w ośrodku na Mazowszu. "Bardzo wysokie stężenia"
W jednym z ośrodków rehabilitacyjno-wypoczynkowych na Mazowszu wykryto salmonellę i legionellę. Mimo zagrożenia zdrowia i życia niepełnosprawnych dzieci i ich rodziców, którzy przyjeżdżają do placówki na turnusy, ośrodka nie zamknięto od razu.
1. Wymioty i bóle brzucha
Do ośrodka rehabilitacyjno-wypoczynkowego na Mazowszu przejeżdżają na wakacje rodzice z niepełnosprawnymi dziećmi. O tym, że dzieje się coś złego, uczestnicy turnusu przekonali się, gdy zaczęli się źle czuć: mieli rwące bóle brzucha, bóle głowy, gorączkę, wymiotowali i byli osłabieni.
- Zostaliśmy bez pomocy, dlatego, że nasze zgłoszenia i próby podjęcia tego tematu zostały całkowicie zbagatelizowane przez recepcję, przez ludzi, którzy powinni się tym ośrodkiem zarządzać - mówi w rozmowie z dziennikarzami programu "Uwaga!" TVN Justyna, mama dwójki niepełnosprawnych dzieci.
Kobieta dodała, że w ośrodku przebywały dzieci z różnymi dysfunkcjami, w tym także takie, które nie miały jeszcze dwóch lat.
2. Inspekcja w ośrodku
Rodzice zgłosili sprawę do Rzecznika Praw Pacjenta. Na miejscu pojawił się inspektorat sanitarny, a od uczestników turnusu pobrano wymazy. Badania wykazały zarażenie salmonellą u prawie 40 osób. Turnusu nie wstrzymano, a jedzenie dowożono z cateringu ze względu na zamknięcie kuchni. Nie odbywały się natomiast zajęcia rehabilitacyjne dla dzieci.
- Części zajęć w ogóle się nie odbyło, nie było terapeutów, nie było specjalistów. Byliśmy zaskoczeni całą tą sytuacją. Jak dziecko ma dojść do siebie w jakikolwiek sposób zdrowotny, skoro nie ma terapeutów pracujących z dzieckiem? - mówi Justyna.
- Dzieci miały terapię z alpakami, ale alpaki okazały się głodne, nie miały wody. Ciężko było wytłumaczyć dzieciom, dlaczego są w takich warunkach. Jest tam też wiele niebezpiecznych miejsc. Chociażby piaskownica z wystającymi gwoździami - dodaje.
Co ciekawe, rodzice przyjeżdżający na kolejny turnus z dziećmi nie wiedzieli nic o zakażeniach. Część z nich pokonała kilkaset kilometrów, by na miejscu dowiedzieć się, że wiele zajęć się nie odbędzie.
- Zaskoczyło nas, że mamy tak mało zajęć. Słyszałam też w recepcji oburzonych rodziców, że zrobili tyle kilometrów, niektórzy 500 km, a mają ubogi grafik - mówi Monika, mama niepełnosprawnego dziecka.
- Takie zachowanie jest niedopuszczalne. Właściciel powinien poinformować mieszkańców i osoby, które mają przyjechać do ośrodka o zaistniałej sytuacji - podkreśla Justyna Szatkowska, Państwowy Powiatowy Inspektor Sanitarny w Płocku, dodając, że turnus powinien zostać wstrzymany.
3. Kolejna groźna bakteria
Dodatkowo, jak twierdzi jedna z mam, na basenie spadł sufit, a w ośrodku wykryto jeszcze inną niebezpieczną bakterię - legionellę. Rozwija się między innymi w instalacjach ciepłej wody i może prowadzić do ciężkiego zapalenia płuc.
- W przypadku legionelli jest to bardzo wysokie stężenie. Mamy wyłączony blok żywnościowy, instalację ciepłej wody. Ze strony inspekcji sanitarnej zrobione jest wszystko, co mogliśmy zrobić - mówi Państwowy Powiatowy Inspektor Sanitarny w Płocku.
Marek Waszczewski, rzecznik prasowy GIS, w rozmowie z TVN mówi, że te bakterie są szczególnie groźne dla dzieci z niepełnosprawnościami oraz osób z osłabionym układem odpornościowym.
Właściciel obiektu twierdzi, że rodziców powiadomiono o sytuacji, a ośrodek będzie zamknięty.
- Nie można liczyć na zysk kosztem zdrowia dzieci, które są niepełnosprawne, które i tak mają wystarczające trudności w życiu. Czuję się oszukana i szkoda mi wszystkich dzieci, które mocno ucierpiały - mówi Justyna.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl