7-latek uciekł z mieszkania. Biegł chodnikiem i wzywał pomocy
Na krzywdę chłopca zareagował pracownik restauracji i spędzający tam czas policjant po służbie. Mężczyźni dowiedzieli się, że dziecko wzywa pomoc do mamy, która jest bita przez swojego byłego partnera. We troje ruszyli do wskazanego przez siedmiolatka mieszkania.
1. Szybka reakcja
20 listopada wieczorem klienci restauracji w Mińsku Mazowieckim usłyszeli wołanie o pomoc biegnącego chodnikiem chłopca. Siedmiolatek uciekł z mieszkania, gdzie jego mama była atakowana przez byłego partnera.
Na pomoc chłopcu ruszył pracownik lokalu gastronomicznego wraz z klientem, którym okazał się policjant wydziału dochodzeniowo-śledczego lokalnej komendy powiatowej, spędzający w restauracji czas wolny.
Wraz z dzieckiem udali się do wskazanej klatki, gdzie zobaczyli zbiegającego z góry po schodach mężczyznę. Chłopiec wskazał go jako osobę, która stosowała przemoc wobec jego mamy. 35-latek został obezwładniony, a wezwani na miejsce mundurowi przewieźli go do komendy.
"Mieszkaniec Mińska Mazowieckiego usłyszał zarzuty kierowania gróźb karalnych oraz używania przemocy, uszkodzenia ciała 37-latki i naruszenia miru domowego. Przyznał się do zarzucanych mu czynów. Decyzją sądu został tymczasowo aresztowany" - napisano na stronie policji.
Na klatce schodowej przebywała też roztrzęsiona i zapłakana mama chłopca, którą zabrano do szpitala. Siedmiolatkiem zaopiekowała się sąsiadka i babcia.
W sprawie toczy się postępowanie pod nadzorem Prokuratury Rejonowej w Mińsku Mazowieckim.
Policjanci chwalą nie tylko swojego kolegę po fachu, który po godzinach zareagował na krzywdę dziecka i wraz z pracownikiem restauracji udzielił pomocy rodzinie, ale też chłopca, który miał w sobie odwagę, by wzywać pomoc do maltretowanej mamy.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl