Rzuciła pracę w mediach. Dziś pisze książki dla dzieci
- Mamo, czytamy! – krzyczy z pokoju dwuletni Jurek. Agnieszka stoi w kuchni i uśmiecha się pod nosem. Jej syn, który za czytaniem nie przepada, pokochał książki jej autorstwa. - To bardzo mobilizujące – przyznaje.
1. Początki
Agnieszka Starok jeszcze kilka lat temu była dziennikarką. Pracowała dla jednej z największych polskich stacji telewizyjnych. Spełniała się zawodowo. A potem przyszedł moment, w którym stwierdziła, że nie chce już tego robić. Chciała powiększyć rodzinę. Urodziła dwójkę dzieci. Do zawodu nie wróciła.
Dziś razem z mężem prowadzi własne wydawnictwo. Jest też autorką i pomysłodawczynią wszystkich książek, które publikuje ich firma.
Trudno powiedzieć, że to macierzyństwo mnie tak zmieniło. Pomysł pojawił się, gdy zostałam mamą i zobaczyłam, że brakuje na rynku książek dla małych dzieci dopasowanych do ich możliwości poznawczych – podkreśla Agnieszka.
Każdy rodzic widzi, jak bardzo roczne dziecko różni się intelektualnie od dwulatka, a ten od trzylatka. Jednak wciąż głównie możemy kupić książki oznaczone jako odpowiednie dla dzieci od 0 do 3 lat, albo po prostu skierowane do wszystkich. Jako matka stwierdziłam, że to nieporozumienie – dodaje.
2. Książki inspirowane psychologią
Książki Agnieszki nie są kolejnymi, podobnymi do reszty, pozycjami na liście literatury dziecięcej. Odróżnia je fakt, iż zostały stworzone w oparciu o psychologię rozwojową. Proces powstawania był długi. Agnieszka miała na głowie dwójkę małych dzieci. Była mamą na pełen etat i wciąż szukała swojej zawodowej drogi. Ta pojawiła się dość niespodziewanie.
- Gdy książki już powstawały, stwierdziliśmy z mężem, że chcemy być ich twórcami od początku do końca i ponosić całkowitą odpowiedzialność za nie - tak podjęliśmy decyzję o założeniu wydawnictwa – wspomina Agnieszka.
Główne założenie? Zero naciągania i ściemy. Książki miały być oparte o udokumentowaną, pewną i popartą dowodami wiedzę z zakresu psychologii rozwojowej. Agnieszka nie ukrywa, że w tej kwestii przydały jej się doświadczenia z poprzedniej pracy: umiejętność docierania do ludzi i wartościowych informacji.
3. Długa droga
Książka nie powstaje z dnia na dzień. Najpierw Agnieszka przygotowała i opracowała plan całej serii. Miały to być pozycje różniące się od siebie stopniem skomplikowania rysunków i tekstu. Ksiązki dla najmłodszych dzieci to same obrazki.
Książeczka 6-12 miesięcy to z kolei wstęp do nauki wyrazów, pojawiają się w niej zwierzęta, te dla starszych zawierają już bohaterów i fabułę. Opowiadają o rzeczach prostych i znanych dzieciom.
- Natomiast w książeczkę dla dzieci najstarszych wplotłam dwa osobiste odniesienia. Magiczna kraina, do której zmierzają bohaterowie, to moje wspomnienie z dzieciństwa – mówi Agnieszka. Gdy była mała, jeździła na działkę do dziadków. W pobliskim lesie odkryła polanę pokrytą kolorowym mchem. - Wprawdzie nie było tam jednorożców i wróżek, tak jak w książce, ale i tak dla mnie była magiczna.
Nazwa krainy – Patut – to także nie przypadek. Słowo wymyślił starszy syn Agnieszki.
- Był taki okres, że zawsze, gdy gdzieś szedł lub jechał i pytaliśmy go, dokąd zmierza, odpowiadał, jakby było to oczywiste: "Do Patut!". Nigdy nie dowiedzieliśmy się, czym było Patut, ale gdy miałam nazwać magiczną krainę, było oczywiste, że wykorzystamy właśnie tę nazwę – mówi kobieta.
Ale sam pomysł to dopiero początek. Później trzeba było znaleźć ilustratorów, grafików, korektę i porządną drukarnię.
- Po drodze trzeba jeszcze zadecydować o tysiącach rzeczy, o których nie miałam pojęcia - czyli np. jaki rodzaj i grubość papieru chcemy wybrać. Nie zastanawialiśmy się także nad tym, gdzie trzymać książki. Miejsce pod łóżkiem w sypialni okazało się za małe – śmieje się właścicielka wydawnictwa.
Ostatnim etapem jest sprzedaż. Agnieszka przyznaje, że nie jest to łatwe zadanie. Wiąże się z wyjazdami na targi, podejmowaniem wielu współprac, promowaniem. A to wymaga czasu i poświęcenia. Czy się opłaca?
Jeszcze za wcześnie, by podliczać koszty i przychody. Na razie cieszymy się, że książeczki cieszą się zainteresowaniem – mówi młoda mama.
Na część kosztów związanych z otwarciem wydawnictwa dostaliśmy dofinansowanie, ale mimo tego włożyliśmy w nie całe swoje oszczędności.