Trwa ładowanie...

Rodzice boją się wykonywać testy na COVID-19. Lekarka mówi o konsekwencjach

 Katarzyna Gałązkiewicz
19.11.2020 18:15
Rodzice nie chcą robić testów na C-19
Rodzice nie chcą robić testów na C-19 (GettyImages)

Rodzice, mimo objawów zakażenia koronawirusem, boją się poddawać testom na COVID-19 ze strachu przed kwarantanną i długimi procedurami badawczymi. Przygnębia ich perspektywa wykluczenia z życia społecznego i zachowują się tak, jakby byli zdrowi. Zapominają w tym wszystkim o konsekwencjach, które mogą być tragiczne w skutkach.

spis treści

1. Dlaczego rodzice boją się wykonywać testy na COVID-19?

Powodów, dla których rodzice nie chcą wykonywać testów, jest wiele. Jednym z nich jest obawa związana z przedłużającą się kwarantanną. Sytuacji nie ułatwiają też skomplikowane procedury administracyjne nałożone przez sanepid.

- Jesteśmy psychicznie zmęczeni izolacją oraz dezorganizacją życia wynikającą z pandemii. Nie znamy skali i wszystkich konsekwencji pandemii, więc się ich obawiamy. To jest ludzkie. Ważne są też aspekty, które wiążą się z różnymi niedogodnościami administracyjnymi nałożonymi przez rząd, a które wykonuje sanepid. Problem jest po prostu bardziej złożony niż wytyczne, co prowadzi do absurdów, bo warto podkreślić, że to nie są logiczne decyzje wynikające z procesu medycznego - mówi dr Mariola Malicka, internistka.

Rodzice boją się wykonywać testy na COVID-19
Rodzice boją się wykonywać testy na COVID-19 (Getty Images)
Zobacz film: "Cyfrowe drogowskazy ze Stacją Galaxy i Samsung: część 3"

Jednak ci, którzy nie chcą poddawać się testom z uwagi na skomplikowane procedury, wydaje się, że nie mają świadomości konsekwencji, do których mogą doprowadzić. Prof. Krzysztof Simon, kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu przyznaje, że obecnie ogniskami zakażeń są właśnie rodziny.

- Wydaje mi się, że w rodzinach, które przebywają ze sobą w zamkniętych pomieszczeniach, to chyba trzeba by testować wszystkich. Taki wyjątek bym zrobił, bo tam najczęściej dochodzi do zakażeń. Niewątpliwie, w zamkniętych pomieszczeniach przy bliskich kontaktach, mamy największe prawdopodobieństwo zarażenia - przekonuje prof. Simon.

2. Dr Malicka: "Ludzie obawiają się najgorszego"

Dr Mariola Malicka przyznaje, że teraz, gdy lekarze wysyłają pacjentów na badanie z podejrzeniem choroby COVID-19, co wiąże się automatycznie z kwarantanną, nikt do końca nie wie, ile ona będzie trwała, dlatego ludzie ze strachu przed nią nie chcą wykonywać testów.

- Matka mająca dwoje dzieci może przebywać w odizolowaniu z powodu podejrzenia własnej choroby (10 dni), a kolejne okresy kwarantanny mogą wynikać z podejrzenia choroby u dzieci - tłumaczy lekarka.

Dr Malicka podkreśla, że nie bez znaczenia jest także zmęczenie psychiczne i związane z nim obawy przed rozwojem choroby.

- W momencie, kiedy ludzie zostaną zgłoszeni do odbycia kwarantanny, pojawia się obciążenie psychiczne. Już wtedy mają świadomość ryzyka, że są chorzy na COVID-19 i będą musieli trafić do szpitala. W związku z tym, że sama choroba też może przebiegać u nich niestandardowo, zaczynają obawiać się najgorszego, że choroba się rozwinie. Poza tym obawiają się obciążeń, które wiążą się z kwarantanną, czyli tego, że przyjedzie do nich policja, że nie mogą spotkać się z innymi ludźmi i są odizolowani od społeczeństwa. Po prostu nie są gotowi, aby spędzić na kwarantannie 10 dni - tłumaczy dr Malicka i dodaje:

- Osobiście znam przypadek, gdzie pacjent trafił do aresztu, bo nie chciał się poddać kwarantannie - to było w pierwszych miesiącach pandemii, kiedy działania zapobiegawcze były bardzo restrykcyjne. Podczas izolacji testy wychodziły niespecyficznie dodatnie i nie chciano zdjąć z niego kwarantanny. Ostatecznie przebywał "w kwarantannie-areszcie" 3 miesiące bez kontaktu z rodziną - opisuje internistka.

Lekarka przyznaje też, że kolejnym z powodów, dla których ludzie unikają testów, jest nieprzyjemne badanie.

- Badanie polega na umieszczeniu patyczka w jamie nosowo-gardłowej, którym trzeba sięgnąć dość głęboko. Ludzie się tego boją, bo nie jest to standardowe badanie. Jest ono gorzej znoszone niż zwykły wymaz z gardła. Część osób mówi, że nawet trzy dni po tym badaniu jeszcze czuje "ból" po głęboko wsadzonym patyczku wymazowym. W tym momencie testów wykonuje się już tak dużo i wiemy, że są konieczne, że już nie przywiązuje się dużej uwagi do delikatności, nie ma dla niej miejsca - tłumaczy internistka.

3. Koronawirus nie jest dostatecznie rozpoznany

Dr Malicka podkreśla, że ważne jest przekonywanie ludzi do wykonywania testów. To nie tylko uświadomi im ryzyko, jakie wiąże się z zarażaniem innych, ale jeśli zaczną je robić, to ułatwią kontrolę nad epidemią.

- Z punktu widzenia dobra społecznego, to bardzo ważne, aby przekonywać ludzi do wykonywania testów. Jeżeli są one wykonywane, to wiemy kto jest chory, znamy skalę społeczną zjawiska i wtedy łatwiej jest zarządzać całą epidemią i mechanizmem, który tym steruje. Wiemy, ile potrzebujemy łóżek w szpitalach jednoimiennych, tlenu, respiratorów itd. Gromadzimy zapasy lekowe i wiemy, jak zorganizować pracę ochrony zdrowia. Pomijam już to, czy w ogóle da się ją wystarczająco dobrze zorganizować, bo wciąż za mało jest lekarzy, pielęgniarek czy salowych - zauważa lekarka.

- Mimo tych wszystkich złych rzeczy, które spotykają jednostkę, musi być brany pod uwagę efekt społeczny. Tym bardziej, że wiemy, że obecna liczba dziennych pozytywnych testów na COVID-19 dotyczy najczęściej objawowych przypadków. Bezobjawowi badają się rzadziej - dodaje dr Malicka. - Z jednej strony barierą jest niska wydajność systemu wykonywania testów i czas oczekiwania na ich wynik, co utrudnia rządzącym podejmowanie słusznych decyzji. Z drugiej strony to obawa o przyszłość, a nawet utratę pracy wstrzymuje nas przed zbadaniem się w wątpliwych sytuacjach - wyjaśnia.

Lekarka zwraca też uwagę na to, że COVID-19 wciąż pozostawia wiele niewiadomych, dlatego nie należy go lekceważyć.

- Nie wiemy tak naprawdę, dlaczego jedni chorują i mają przeciwciała przez 3 miesiące, a inni przez pół roku. Dlaczego te same osoby chorowały w maju i ponownie chorują we wrześniu? Nie wiemy, czy proces ten wynika z indywidualnych predyspozycji i czy ponowne zachorowania będą pojawiały się częściej. To nie jest w pełni znana choroba. Może nas jeszcze zaskoczyć. Cały czas się uczymy tego koronawirusa - przypomina dr Malicka.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Zobacz także:

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze