Prezenty dla nauczycieli na koniec roku. Składki od uczniów to już tysiące złotych
W szkołach trwa szaleństwo wybierania prezentów na koniec roku szkolnego. Składki to kwoty sięgające 100 zł od każdego ucznia. Co na to nauczyciele? Czy tak drogi prezent jest stosowny? Zapytaliśmy eksperta etykiety.
1. Karta podarunkowa o wartości 1000 zł, torebka za kilkaset złotych
Koniec roku szkolnego. Wystawianie ocen, ostatnie poprawki, dla niektórych egzaminy i wreszcie - długo wyczekiwane wakacje. W ostatnim dniu, przy okazji rozdania świadectw, nauczyciele są obdarowywani prezentami.
"Kiedyś wystarczyła bombonierka i kwiaty, a teraz złota biżuteria potrzebna" - narzekają internauci. Pod naszym postem z pytaniem o wysokość składek, rozpętała się burza.
Zrzutki wahają się od 15 zł do nawet 100 zł za dziecko. Suma składek w 20-osobowej lub większej klasie to kwoty przewyższające nawet 1000 zł. W porównaniu z nauczycielskimi zarobkami, to niemal równowartość pensji.
Nie wszystkim rodzicom to się podoba. Inni z kolei nalegają na wpłaty ze strony całej klasy, chociaż nauczyciele odżegnują się od tak drogich prezentów.
- U nas na zakończenie trzeciej klasy pani dostała voucher do sklepu jubilerskiego o wartości 1000 zł - mówi Monika. - Żadna mama nie umiała przeciwstawić się trójce klasowej. 100 zł wynosiła składka roczna na potrzeby klasowe, a pod koniec roku trzeba było jeszcze dopłacić po 50 zł.
- U nas był pomysł, żeby dać kartę podarunkową, ale niektórzy powiedzieli, że to łapówka - opowiada Ewa.
- Rodzice przychodzili do mnie z pytaniami, co chciałabym dostać na koniec roku. Nic nie chciałam, a oni to brali jako przejaw fałszywej skromności i kupowali mi różne drogie rzeczy, biżuterię czy obraz - dodaje inna internautka.
- U nas po 100 zł składka. Rozumiem, że to zakończenie ósmej klasy i pożegnanie ze szkołą podstawową, ale jak dla mnie to gruba przesada - podkreśla kolejna mama.
Sylwia dodaje: - W zeszłym roku kupiono u nas nauczycielce markową torbę za kilkaset złotych.
Zobacz też: Dziecko idzie do szkoły
2. Nauczyciele krytykują prezenty
Joanna uczy w szkole od 11 lat. Prosi o anonimowość, żeby uczniowie i rodzice nie czuli się urażeni.
- Bardzo doceniam gest, każdy gest – podkreśla. - Ale niektóre prezenty bywały naprawdę okropne, bez gustu.
- Nie jest tak, że jestem zasypywana prezentami na każdym zakończeniu roku szkolnego – zaznacza. - Większe upominki dostawałam tylko od klas, w których byłam wychowawcą. Poza tym sporadycznie zdarzało się, że uczeń dawał mi na koniec roku czekoladki czy kwiatka, to już raczej z własnej inicjatywy.
Jakie prezenty otrzymała Joanna?
- Od tej mojej pierwszej klasy dostałam książkę, świetnie wydany album najpiękniejszych miejsc w Polsce. Podobał mi się, z mężem lubimy weekendowe wypady.
Później, jak przyznaje, bywało gorzej.
- Wiem, że to rzeczy kosztowne, więc tym bardziej jestem tym zażenowana. Zupełnie niepotrzebne wydatki. Szkoda pieniędzy, wolałabym, żeby rodzice wydali je na swoje dzieci.
Joanna wymienia otrzymane prezenty: - Dostałam srebrną cukiernicę, która nie pasuje do niczego w moim domu. Innym razem pomalowaną na srebrno plastikową trzypoziomową paterę na owoce, która była wyjątkowo brzydka. Obraz – jakieś konie gnające, niby nie jest zły, ale również nie w moim stylu, stoi za szafą w sypialni.
- Zdarzyła mi się biżuteria, ale, na szczęście, nie ze złota. O złocie w mojej szkole nie słyszałam. Dostałam komplet - bransoletka, kolczyki, wisior. Oddałam przyjaciółce. Mam też pióro z moim nazwiskiem, kiedyś dostałam kosz prezentowy ze słodyczami. I szczerze mówiąc to był najlepszy prezent, otworzyłam i zjadłam z uczniami na naszym pożegnaniu.
Monika, anglistka w podstawówce, wylicza, co otrzymała od uczniów:
- Dostałam piękną biżuterię srebrną. To był mój najlepszy prezent. A co największego? Gustowny niebieski flakon. Najgorszym upominkiem był zestaw talerzy, niewiarygodnie kiczowaty.
Dorota przyznaje, że dla niej prezenty od rodziców zawsze były krępujące. - Wiem, że składki dochodzą do 100 zł, bo sama mam dziecko w szkole. U mojej córki to było 30 zł, zapłaciłam. Ale i tak myślę, że to przesada. Można dać symbolicznie bukiet, ja kwiaty bardzo lubię.
Wspomina jednak, że w jej szkole była nauczycielka, która otrzymane kwiaty przekazywała znajomej kwiaciarce. Bukiety były sprzedawane ponownie, a potem panie dzieliły się zyskiem.
- Moja mama nauczycielka dostała obraz 180x90cm, scena rodzajowa: nadzy ludzie nad rzeczką - śmieje się Ola. Nie mamy w domu takiej dużej ściany, leży w piwnicy.
Zobacz też: Jak dobrze przygotować dziecko do nauki w szkole?
3. Prezenty, o jakich nauczyciele marzą
- Ja dostałam kiedyś prezent, który naprawdę mnie wzruszył - wspomina Kinga. - Miałam uczennicę, która na lekcjach od początku się wykłócała, że nie będzie czytać lektur, że generalnie szkoła to strata czasu... Stopniowo zaczęła się udzielać na lekcjach i miała często niegłupie wnioski. Na koniec roku przyniosła mi jedną z moich ulubionych książek, "Portret Doriana Graya", z zaznaczonymi fragmentami i cytatami, które jej się spodobały.
Większość nauczycieli otwarcie przeciwstawia się zbyt kosztownym podarunkom.
- Ja i mąż jesteśmy nauczycielami. To bardzo niekomfortowe dostawać takie prezenty. Prezent powinien być symboliczny - podkreśla Izabela pod naszym facebookowym postem.
- Nauczyciele są bardzo często zażenowani. Prezentu dziecku nie oddadzą, bo nie wypada - pisze w komentarzu Lidia.
Jolanta zwraca uwagę: - Rodzice sami napędzają te prezenty! My, nauczyciele, ich nie chcemy. To dla nas krepujące i niefajne, to rodzicielska samowolka. Nikomu takie prezenty chluby nie przynoszą, a już najmniej nauczycielom. Rodzice, dajcie spokój. Sami między sobą się nakręcacie. Wystarczy "dziękuję"... i dobre słowo od czasu do czasu.
4. Komentarz eksperta
Dr Irena Kamińska-Radomska, znawczyni savoir-vivre podkreśla, że poza zasadami etykiety, kwestie związane z dawaniem prezentów regulowane są prawem.
Zwraca uwagę, że koszty prezentów ofiarowywanych w sytuacjach służbowych nie powinny przekraczać równowartości 100 dolarów, czyli około 400 złotych.
- Jeśli pod koniec roku szkolnego rodzice chcą podziękować za edukację dziecka, mogą kupić prezent składkowy, ale muszą się ograniczać odnośnie do ceny. Prezent dla nauczyciela powinien mieć charakter podziękowania, a nie łapówki. Nie może więc wywoływać poczucia zobowiązania na kolejny rok - podkreśla Irena Kamińska-Radomska.
- Dawniej darowało się głównie kwiaty i problemu nie było. Jednak kilkadziesiąt bukietów więdnie tak samo szybko jak jeden, więc można w geście podziękowania ten wydatek zamienić na coś innego, bardziej trwałego, co dłużej będzie przypominać zadowolnych uczniów i rodziców - zauważa specjalistka.
Łukasz Walewski, autor książek o dyplomacji, trener etykiety biznesowej, jest w szoku, gdy precyzuję, że kwota 100 zł to zbiórka od osoby, a nie od całej klasy.
- Sam byłem zdziwiony - przyznaje. - Można wprawić w osłupienie obdarowanego nauczyciela, gdy otrzyma on karty podarunkowe czy prezent o wartości przewyższającej 1000 zł. Taki prezent może stanowić problem. Jest wątła granica między tym, co może być prezentem, a co może mieć charakter korupcji.
Specjalista etykiety nie ma wątpliwości:
- Jest to niewskazane i zdecydowanie nie jest w dobrym tonie. Weźmy za przykład to, co przydarzyło się prezydentowi Francji, Valéremu Giscard d’Estaing. Otrzymał od jednego z krwawych afrykańskich dyktatorów, Bokassy, platerę wysadzaną diamentami, co wyszło na jaw w czasie kampanii wyborczej. Uznano to za wielkie faux pas, że francuski prezydent przyjmuje drogocenne prezenty od dyktatora. Kosztowało go to prezydenturę, przegrał przez to wybory.
- Nie inaczej jest w przypadku naszych nauczycieli - podkreśla Łukasz Walewski. - Proponowałbym, żeby uczniowie wręczali prezenty wedle własnego uznania, a nie, żeby rodzice popychali dzieci do kupowania biżuterii czy przyznawania bonów zakupowych. To jest coś, co nie mieści się, moim zdaniem, nie tylko w głowie wielu ludziom w Polsce, ale zdecydowanie nie należy to do dobrego tonu - mówi ekspert.
- Uczę głównie etykiety biznesowej i nawet tam, na wysokim poziomie, przyznawanie tak drogich prezentów może być różnie odczytywane - przyznaje Walewski. - To jest podstawa wręczania podarunków dyplomatycznych, z niej czerpmy, aby nie były one wieloznaczne, nie stawiały w kłopotliwej sytuacji obdarowanego.
Co więc powinniśmy dawać na zakończenie roku szkolnego? - Naprawdę myślę, że każdy nauczyciel bardziej ucieszy się z własnoręcznie wykonanej laurki od ucznia lub też napisanego wiersza czy innego osobiście przygotowanego prezentu, niż z bonów towarowych - specjalista potwierdza to, co mówią sami nauczyciele.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl