Pozostawienie dziecka samemu sobie
Pod nazwą tą kryje się styl wychowania, polegający na braku zaangażowania rodziców w proces rozwoju dziecka, czyli – mówiąc najprościej - pozostawienie go samemu sobie. Jest to podyktowane przekonaniem, że dziecko od początku stanowi samodzielną jednostkę i powinno być traktowane jako równorzędny partner.
1. Każdy wie, co dla niego dobre
Rodzicielstwo niezaangażowane zakłada, że najlepszym, co mogą zrobić rodzice dla swojego dziecka, jest zupełne nieangażowanie się w proces jego wychowania oraz rezygnacja z jakichkolwiek wymagań wobec niego. Jedyne, o co powinni zadbać, to zaspokojenie podstawowych potrzeb fizjologicznych i materialnych dziecka – zapewnienie pożywienia, dachu nad głową, ubrania. Z resztą dziecko poradzi sobie samo. Dzięki temu mały człowiek ma się nauczyć większej zaradności, samodzielności, niezależności oraz odpowiedzialności za własne decyzje.
Pozwalanie dziecku na podejmowanie własnych decyzji to rzeczywiście niezwykle ważny element procesu wychowawczego. W ten sposób kształtujemy w małym człowieku zdolność racjonalnego myślenia, uczymy dostrzegania zależności przyczynowo-skutkowych („to co się stało, wynika z tego, że wybrałem tak, a nie inaczej”), pozwalamy na rozważanie różnych alternatyw. Dawanie wyboru pozwala także na świadome zderzenie dziecka z różnymi trudnymi sytuacjami, które - „pod naszą kontrolą” - mogą zadziałać pozytywnie (dziecko nauczy się, jak sobie radzić w podobnych przypadkach).
2. Zaangażowanie nie wyklucza samodzielności!
Dawanie dziecku możliwości wyboru nie jest jednak równoznaczne z dawaniem mu wolnej ręki, co z kolei jest naczelną zasadą rodzicielstwa niezaangażowanego. Celem pierwszego jest bowiem „otworzenie dyskusji” z dzieckiem na temat tego, co dla niego dobre, poszerzenie jego wiedzy o świecie i rządzących nim prawach, a dzięki temu – uchronienie go przed błędami w przyszłości. Oznacza więc, że rodzice pozwalają życiu dziecka płynąć własnym torem, ale - stojąc z boku - uważnie je obserwują i wkraczają wtedy, kiedy pojawi się taka konieczność.
Rodzicielstwo niezaangażowane zakłada, że rodzic nie powinien ingerować w życie dziecka nawet w sytuacji, kiedy zaistnieje taka potrzeba, ponieważ każdy człowiek posiada naturalną skłonność do decydowania o sobie. Niestety, zwolennicy tego trendu zdają się zapominać, że nikt nie rodzi się z wiedzą na temat świata i jego prawideł, stąd też samodzielne decyzje dziecka są często z góry skazane na porażkę.
Co więcej, przekonanie, że zaangażowanie rodziców w życie dziecka wyklucza jego samodzielność, jest zupełnie mylne. To dwie odrębne kwestie, obie – równie potrzebne do prawidłowego rozwoju człowieka i wzajemnie się warunkujące. Pozwolenie dziecku na samodzielność jest sygnałem, że rodzice darzą je zaufaniem i traktują poważnie. Ich zaangażowanie jest znakiem troski i miłości, dowodem na to, że dziecko jest dla nich ważne. Tylko świadomość obecności rodziców i ich gotowości do ewentualnej pomocy pozwoli dziecku pewniej stawiać własne kroki i podejmować dojrzałe, samodzielne decyzje.
3. Partnerstwo w krzywym zwierciadle
Pytanie, czym jest w istocie rodzicielstwo niezaangażowane? Stylem wychowania nazwać je trudno, skoro jego podstawą jest rezygnacja z wychowania. Co więcej, analizując głębiej zasady, na jakich się opiera, można dojść do wniosku, że są one wewnętrznie sprzeczne. Argument, jakoby podejście to wspierało podmiotowość dziecka i tratowanie je jak równorzędnego partnera, kłóci się bowiem z powszechnym rozumieniem idei partnerstwa.
Bo czy zupełny brak zaangażowania w życie drugiej osoby naprawdę można utożsamiać z partnerstwem? To przecież koncepcja zakładająca nie tylko równość, ale też wzajemność - dbałość w równym stopniu o potrzeby swoje, jak i drugiej osoby, troska o swoje, ale i jej zadowolenie. To życie na równych zasadach, ale razem – nie osobno. To takie wyznaczenie granic i obowiązków we wzajemnej relacji, które da obu stronom jak najwięcej korzyści i satysfakcji. Rodzicielstwo niezaangażowane to więc niejako wykrzywiona koncepcja partnerstwa. Pod płaszczykiem równości i nacisku na podmiotowość kryje się relacja, w której tylko jedna strona ma możliwość racjonalnego jej kształtowania. Druga – musi się do niej biernie dopasować. Co jednak najgorsze, dziecko nie ma zupełnie świadomości podległości, w jakiej się znajduje. Paradoksalnie więc, promujące równość rodzicielstwo niezaangażowane, to wyjątkowy przykład uprzedmiotowienia dziecka.