Pięć ginekologicznych "grzechów głównych". Polki ciągle to robią
Badania nie kłamią! Przytłaczająca liczba kobiet nie czuje się komfortowo podczas wizyty u ginekologa i dlatego z niej rezygnuje. A szkoda, bo regularna profilaktyka może zaoszczędzić wielu zdrowotnych problemów. Ze statystyk wynika, że ponad trzy miliony Polek chodzi do ginekologa rzadziej niż raz w roku lub wcale. Paraliżujący strach przed wizytą, badaniem i oceną ze strony lekarza powoduje, że kobiety diagnozy szukają w internecie. W sieci znajdują również "magiczne" sposoby na wyleczenie męczących je dolegliwości - stosowanie ziół dopochwowo, irygacje wykonywane np. wodą z cytryną. Jakie jeszcze ginekologiczne grzechy popełniają? - zdradza dr n.med. Agnieszka Ledniowska, specjalistka ginekologii i położnictwa.
- 1. Przychodzi Polka do ginekologa, a właściwie nie...
- 2. Przemilczę dolegliwości, może samo przejdzie
- 3. Blokuje mnie paraliżujący wstyd i strach
- 4. Jakie lekarstwa, domowe sposoby leczenia są najlepsze
- 5. Wierzę, że nieprzyjemny zapach z pochwy najlepiej zneutralizują... perfumy
- 6. Na co mi lekarz skoro mam dr Google
1. Przychodzi Polka do ginekologa, a właściwie nie...
Badania przeprowadzone w marcu 2019 r. w ramach ogólnopolskiej kampanii społeczno-edukacyjnej "W kobiecym interesie" wykazały, że ponad trzy miliony Polek odwiedza ginekologa rzadziej niż raz w roku albo wcale. 27 proc. kobiet po raz pierwszy trafia do niego dopiero w związku z ciążą. 7 proc. pań nigdy nie wykonywało badania cytologicznego, a 14 proc. wykonuje USG ginekologiczne rzadziej niż raz na rok lub wcale.
Z czego to może wynikać? Specjaliści wskazują trzy przyczyny: wstyd, ograniczony dostęp do ginekologa w ramach NFZ i brak poradni ginekologicznych w mniejszych miejscowościach. W 132 gminach w Polsce nie ma nawet lekarza POZ. Dotarcie do specjalistów to wyzwanie logistyczne, które dla pacjentek oznacza również dodatkowe koszty. W takiej sytuacji słyszymy głosy, że przecież mogą one skorzystać z prywatnej opieki medycznej. Fakt, mogą. Ale dostęp do niej również jest ograniczony - zasobnością portfela.
A gdy panie nie mają możliwości na to, by skonsultować się ze specjalistą, odpowiedzi na nurtujące pytania poszukują w internecie.
A tam znajdują "magiczne" sposoby na wyleczenie męczących je dolegliwości - stosowanie ziół dopochwowo, irygacje wykonywane np. wodą z cytryną, walka z infekcją intymną przy pomocy czosnku - "złotych rad" jest mnóstwo. Jednak słuchając internetowych ekspertów, możemy przynieść sobie więcej szkody niż pożytku.
Jakie jeszcze ginekologiczne grzechy popełniają Polki? Odpowiedzi na to pytanie udzieli dr n.med. Agnieszka Ledniowska, specjalistka ginekologii i położnictwa, która oprócz wykonywania pracy zawodowej od wielu lat zajmuje się propagowaniem wiedzy medycznej w mediach.
Oto pięć ginekologicznych grzechów głównych:
2. Przemilczę dolegliwości, może samo przejdzie
Lekarze powtarzają jak mantrę: im wcześniej choroba zostanie zdiagnozowana, tym większe szanse na wyleczenie. Ginekolodzy alarmują, że czasami pacjentki z powodu wstydu uciekają się do kłamstwa i zatajają swoje dolegliwości podczas przeprowadzanego przez lekarza wywiadu. To fatalna praktyka.
- Czasami pacjentki wolą nie wiedzieć i unikają tematu. Z powodu wstydu zatajają swoje zdrowotne problemy. Natomiast pamiętajmy, że jeżeli odpowiednio wcześnie zgłosimy się do ginekologa i rozpoczniemy leczenie, to szybciej nasze objawy ustąpią. Natomiast im dłużej zwlekamy, tym bardziej cierpimy i to leczenie najczęściej również jest dłuższe i bardziej skomplikowane. Podam przykład: jeśli mamy zapalenie pochwy i będziemy czekały w nieskończoność na poprawę, to może ono zmienić się w zapalenie przydatków, otrzewnej. Nie zwlekajmy więc z wizytą - przekonuje dr n.med. Agnieszka Ledniowska.
3. Blokuje mnie paraliżujący wstyd i strach
Niektóre pacjentki z powodu wstydu odkładają wizytę u ginekologa wiecznie - na potem. Już sama myśl o konieczności rozebrania się do badania je paraliżuje. Obawiają się oceny ich cielesności i krytyki ze strony lekarza.
- Trzeba coraz głośniej mówić o tym, że lekarz podczas badania ginekologicznego nie ocenia nas kobiet, tylko ocenia czy jesteśmy zdrowe. W swojej pracy zawodowej spotkałam się z pacjentkami, które dziesięć lat nie były u ginekologa, ponieważ wstydziły się wyglądu okolicy intymnej. Niektóre panie ostatni raz u ginekologa były po porodzie i ponownie zgłaszają się do lekarza już w dojrzałym wieku np. po 20 latach. Niech wstyd nie przeszkodzi nam w walce o nasze zdrowie - apeluje specjalistka ginekologii i położnictwa.
4. Jakie lekarstwa, domowe sposoby leczenia są najlepsze
Swego czasu media obiegła historia kobiety, która leczyła infekcję intymną czosnkiem - opisał ją dr Michał Strus znany w sieci jako @dr_strus. Pacjentka zmagała się ze swędzeniem pochwy i nie wiedziała jak sobie poradzić z przykrą dolegliwością. Jedna z internetowych porad głosiła, że należy pomóc sobie czosnkiem. Niestety roślina, która miała zwalczyć bolesny problem, doprowadziła do poparzenia dróg rodnych i powstania głębokich ran.
- Pamiętajmy, że nieumiejętne leczenie dolegliwości intymnych może spowodować ich pogłębienie. Takie domowe sposoby mogą np. zaostrzyć infekcję intymną, czy podrażnić pochwę. Dlatego ja zawsze proponuję, by skonsultować się z ginekologiem, który rozwieje nasze wątpliwości i zaproponuje odpowiednie leczenie - zaznacza dr n.med. Agnieszka Ledniowska.
5. Wierzę, że nieprzyjemny zapach z pochwy najlepiej zneutralizują... perfumy
Twórcy reklam niektórych preparatów zapewniają, że po ich użyciu nasza strefa intymna będzie pachnieć kwiecistą łąką, lub orzeźwiającą morską bryzą. Postawmy sprawę jasno - kobiece krocze ma swój zapach. Nie powinniśmy się go wstydzić. Cykl menstruacyjny, uprawianie sportu, dieta, poziom higieny intymnej, stosowane leki - to wszystko ma na niego wpływ. Ginekolog doskonale zdaje sobie z tego sprawę i to rozumie. Pamiętajmy też, że wiele zapachowych kosmetyków może po prostu zaszkodzić narządom płciowym.
- Perfumy zawierają alkohol, który może podrażnić delikatną okolicę, jaką jest okolica intymna. W związku z tym poprzez używanie takich perfum czy zapachowych kosmetyków, zamiast zminimalizować problem, potęgujemy go - tłumaczy specjalistka ginekologii i położnictwa.
6. Na co mi lekarz skoro mam dr Google
Można zaryzykować stwierdzenie, że dr Google to ulubiony lekarz Polaków. Niewątpliwie fora internetowe pomagają nam poszerzyć wiedzę i zwiększyć zdrowotną świadomość, ale pamiętajmy, że nie zastąpią specjalisty.
- Pacjenci często czytają o różnych dolegliwościach w internecie, zanim przyjdą na wizytę. Jednak pamiętajmy, że osoby, które nie mają medycznej wiedzy, nie są czasami w stanie dobrze zinterpretować objawów, z którymi się zmagają. Lekarz również posiada narzędzia dodatkowe, które pomagają w postawieniu diagnozy - może np. wykonać USG. Nie oddawajmy naszego zdrowia w ręce internetowych ekspertów - podsumowuje dr n.med. Agnieszka Ledniowska.
Anna Klimczyk, dziennikarka Wirtualnej Polski
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl