Trwa ładowanie...

Opublikowano raport, który wykazał, że nieprofesjonalna opieka poporodowa mogła doprowadzić do śmierci ponad 200 niemowląt i matek

Avatar placeholder
30.03.2022 16:37
Opublikowano raport, który wykazał, że nieprofesjonalna opieka poporodowa mogła doprowadzić do śmierci ponad 200 niemowląt i matek
Opublikowano raport, który wykazał, że nieprofesjonalna opieka poporodowa mogła doprowadzić do śmierci ponad 200 niemowląt i matek (Facebook)

Opublikowano raport, który wykazał, że nieprofesjonalna opieka medyczna w jednym z angielskich szpitali mogła się przyczynić do śmierci ponad 200 niemowląt i matek. Położne miały nie reagować na prośby o pomoc czy wątpliwości świeżo upieczonych rodziców.

spis treści

1. Raport wykazał wiele błędów w pracy szpitala

Donna Ockenden, ekspertka ds. macierzyństwa, brytyjska położna, bizneswoman i działaczka społeczna pracowała nad raportem, który wykazał, że nieprofesjonalna opieka w Shrewsbury & Telford Hospital NHS Trust mogła doprowadzić do śmierci ponad 200 niemowląt i matek, w tym Kate Stanton Davies i Pippy Griffiths.

Rodzice dzieci, które zmarły kilka godzin po urodzeniu postanowili zbadać sprawę śmierci swoich pociech. Kate zmarła zaledwie sześć godzin po tym, jak przyszła na świat w marcu 2009 roku, natomiast Pippa żyła zaledwie 31 godzin po porodzie w 2016 roku.

2. Tych śmierci można było uniknąć

Opublikowany raport wykazał, że dziewczynki to jedne z 201 niemowląt i dziewięciu matek, które mogłyby przeżyć, gdyby miały odpowiednią opiekę.

- Zarówno rodzice Kate, jak i Pippy wykazali się niesłabnącym zaangażowaniem, aby krótkie życie ich córek miało wpływ na poprawę bezpieczeństwa opieki poporodowej. Dzięki ich działaniom na jaw wyszło wiele uchybień - powiedziała autorka raportu.

Rodzice cieszą się, że raport wreszcie ujrzał światło dzienne.

- Moja córeczka Kate Stanton-Davies zmarła w 2009 roku. Nie mogliśmy się z tym pogodzić. Może gdyby miała lepszą opiekę to by żyła - mówi Richard Stanton.

Żona Richarda, Rhiannon Davies, urodziła na oddziale prowadzonym przez położne. Żaden lekarz nie był obecny przy porodzie kobiety.

- Mam nadzieję, że policja będzie miała teraz wystarczające dowody, aby osoby, które są odpowiedzialne za te uchybienia, poniosły konsekwencje - zaznacza ojciec dziewczynki.

Rodzice cieszą się, że raport wreszcie ujrzał światło dzienne
Rodzice cieszą się, że raport wreszcie ujrzał światło dzienne (Facebook)

Kolejnym tragicznie zmarłym dzieckiem była Pippa Griffiths. Zmarła 31 godzin po porodzie z powodu infekcji paciorkowcami grupy B w kwietniu 2016 r. Sekcja zwłok wykazała, że położna popełniła szereg błędów i tragedii można było uniknąć.

- Bardzo się zaniepokoiliśmy, bo kilka godzin po porodzie nasza córeczka ciężko oddychała. Potem było tylko gorzej. W nocy zaczęła wymiotować brązowym śluzem. Natychmiast zadzwoniliśmy do położnej, ale ona powiedziała, żeby się nie martwić i że następnego dnia ktoś się z nami skontaktuje - wspomina mama dziewczynki.

Rodzice odkryli, że skóra Pippy zrobiła się fioletowa. Potem przestała oddychać. Zadzwonili na pogotowie ratunkowe. Ratownicy medyczni stwierdzili, że dziewczynka musi trafić do szpitala. Niestety mimo wysiłków lekarzy nie udało się jej uratować.

3. Takich sytuacji było więcej

Z raportu wynika, że to nie były jednostkowe sytuacje. Wielu rodziców próbowało zgłaszać problemy lub nietypowe objawy występujące u ich pociech, ale nie zostali wysłuchani. Raport pokazał, że w szpitalu dochodziło do wielu rażących błędów.

- Niestety, ogólnie rzecz biorąc, nasz raport pokazuje, że śmierci wielu dzieci i matek można było uniknąć. Pacjenci otrzymywali opiekę znacznie poniżej oczekiwanych standardów - podsumowuje Donna Ockenden.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Rekomendowane przez naszych ekspertów

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze