8-latek krzyczał, kopał i bił mamę. Potrzebna była karetka
W niedzielę 8 września na warszawskiej starówce rozległ się potworny krzyk dziecka, który natychmiast zwrócił uwagę przechodniów. Atak agresji ośmioletniego chłopca wymagał interwencji straży miejskiej i pogotowia ratunkowego.
1. Atak agresji ośmiolatka
W niedzielne popołudnie kobieta z trójką dzieci spacerowała po placu Zamkowym. Przeraźliwy krzyk chłopca natychmiast zwrócił uwagę i zaniepokoił obecnych w okolicy, którzy powiadomili straż miejską.
Matka z dziećmi potrzebowała pomocy, gdyż jej najmłodszy syn dostał prawdziwego ataku agresji. Wyglądał, jakby wpadł w szał, krzyczał, kopał i bił kobietę, która za wszelką cenę starała się go uspokoić.
Na ratunek rzuciła się inspektor Agnieszka Ojrzyńska oraz inspektor Dominik Chrząszcz ze straży miejskiej. Funkcjonariusze przytrzymali chłopca i jednocześnie wezwali pogotowie.
- Agresja chłopca zagrażała jemu samemu i dwójce starszego rodzeństwa w wieku 10 i 12 lat. To była trudna interwencja - przyznała Agnieszka Ojrzyńska z Referatu Stare i Nowe Miasto, cytowana na stronie internetowej straży miejskiej.
2. Konieczne były środki uspokajające
Sytuacja była dość wyjątkowa, wymagała zarówno stanowczości, jak i delikatności ze względu na dziecko. Po chwili na miejscu pojawiło się karetka pogotowia, by sprawdzić stan malucha.
- Chłopiec zachowywał się zupełnie nieprzewidywalnie, nie reagował na polecenia, zagrażał sobie i innym - dodała inspektor Ojrzyńska.
Ani matka, ani funkcjonariusze nie byli sobie w stanie poradzić z napadem agresji dziecka, nic nie było go w stanie uspokoić, kojące słowa wydawały się do niego zupełnie nie docierać.
Dla ratowników szybko stało się jasne, że konieczne jest podanie chłopcu środków uspokajających. Po chwili ośmiolatek uspokoił się na tyle, że możliwe było odprowadzenie rodziny do stającego w okolicy samochodu.
W rozmowie ze strażnikami miejskimi matka przyznała, że u jej najmłodszego syna niedawno zdiagnozowano zaburzenia, które mogły spowodować ten nieoczekiwany atak agresji. Dodała jednak, że tak ekstremalna sytuacja zdarzyła się po raz pierwszy.
Sytuacja została opanowana w miarę sprawnie, ale ta interwencja z pewnością zostanie zapamiętana na długi czas.
Dominika Najda, dziennikarka Wirtualnej Polski
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl