Nie żyje pielęgniarka, która zajmowała się noworodkami. Zmarła na COVID-19
Patrice Grossman była pielęgniarką, która pracowała z noworodkami. Zmarła wskutek zakażenia koronawirusem SARS-CoV-2. Jej historia pokazuje, że personel medyczny zakaża się nie tylko w pracy.
1. Koronawirus zaatakował szybko
Patrice miała 49 lat, męża i piątkę dzieci. Mieszkała w Utah Valley w Stanach Zjednoczonych. Jeszcze kilka dni przed chorobą nic nie zapowiadało tragedii, jaka ją spotka.
Na początku października Patrice z rodziną spotkała się z przyjacielem, który – jak się później okazało – był zakażony koronawirusem. Przez pierwsze dni po wizycie, Patrice czuła się dobrze, ale później przyszło przeziębienie. Kobieta je pokonała, ale po kolejnych 2 tygodniach zaczęło nagle boleć ją gardło. Stan 49-latki pogarszał się z minuty na minutę, rodzina wezwała pogotowie i pielęgniarka trafiła do szpitala.
"W jej płucach bardzo szybko pojawił się płyn. Lekarze zdiagnozowali u niej zapalenie płuc oraz sepsę. Wynik testu na COVID-19 wyszedł jej pozytywny" – mówi w rozmowie z magazynem "People" mąż Patrice, Bryan. Dodaje, że jego żona trafiła na oddział intensywnej opieki medycznej i tam pojawiły się u niej komplikacje wielonarządowe. Po 6 godz. kobieta zmarła.
2. Dramat rodziny
Rodzina Patrice podkreśla, że ich mama i żona była bardzo dobrym człowiekiem. 49-latka pracowała jako pielęgniarka, opiekowała się noworodkami.
"Uwielbiała im pomagać i zapewniać niezbędną opiekę. Znakomicie szyła i chciała, by świat stawał się coraz lepszym miejscem. Nie wahała się pomagać innym osobom, jeśli tej pomocy potrzebowały" – czytamy w nekrologu, jaki napisała rodzina Patrice.
"Była silną i niezależną kobietą, która każdego dnia toczyła wiele bitew. By z nami zostać także walczyła, ciężko walczyła. Walkę tę niestety przegrała" – informuje rodzina.
Epidemia koronawirusa SARS-CoV-2 w Stanach Zjednoczony nie słabnie. W całym kraju odnotowano 9,5 mln potwierdzonych przypadków zachorowań na COVID-19, zmarło ponad 233 tys. osób.