Nauka na "nocną zmianę". Oburzeni uczniowie pokazują plany lekcji
Minęło zaledwie kilka dni nowego roku szkolnego, a już widać, że dla wielu uczniów najbliższe miesiące nauki mogą być naprawdę trudne. Nie chodzi jednak wyłącznie o materiał, jaki będą musieli przyswoić, ale także aspekty techniczne związane z chodzeniem do szkoły. Część z nich bowiem przesiedzi w szkolnych murach nawet 10 godzin.
1. Nauka do późna
O Franku, 15-latku uczącym się w technikum, WP Parenting pisało na początku września. Chłopak zamieścił w sieci swój plan lekcji, z którego wynika, że chociażby w środę będzie musiał uczestniczyć w 11 lekcjach, a w piątek - w aż 12.
Takich "Franków" jest w Polsce sporo, o czym świadczą masowo publikowane w internecie plany lekcyjne, którymi dzielą się oburzeni uczniowie. Problemem jest nie tylko to, że wielu nastolatków będzie w tym roku szkolnym zmuszona do spędzania w szkole nawet po 9 czy 10 godzin, ale także to, że część z nich skończy lekcje dopiero wieczorem.
Taka sytuacja jest na przykład w Zespole Szkół Technicznych w Rybniku zwanym Tyglem. Katowicka "Gazeta Wyborcza" opisała, że tamtejsi uczniowie klasy pierwszej o kierunku technik elektryk we wtorki mają dziewięć lekcji i przesiedzą w szkole aż do godz. 20.20. O tej samej porze mury placówki opuszczą w piątki chociażby pierwszoklasiści z kierunku technik chłodnictwa i klimatyzacji.
Uczniowie komentują, że takie plany lekcyjne to nieśmieszny żart. Tym bardziej, że siedzenie w szkole do późna czeka w sumie kilkanaście klas, z czego wiele do 18:40, 19:30 czy aż do wspomnianej 20:20.
"Raczej słaby początek weekendu. Ani gdzieś wyjechać, ani nawet spotkać się ze znajomymi, bo kto będzie miał na to jeszcze siłę" - powiedział "Gazecie Wyborczej" jeden z uczniów pierwszej klasy.
2. 12 godzin i powrót do szkoły
Zdenerwowanie uczniów podsyca to, że po dniach, gdy kończą późno zajęcia, często następnego dnia mają zaplanowane lekcje już od 8:50. To oznacza, że na powrót do domu, zjedzenie posiłku, odrobienie lekcji, sen i przyjazd do szkoły zostaje tylko nieco ponad 12 godzin. A część uczniów musi dojechać spoza miasta.
Zgodnie z tym, co "Wyborcza" usłyszała od dyrektora rybnickiego Zespołu Szkół Technicznych, Piotra Tokarza, placówka cieszy się dużą popularnością wśród nastolatków, a lekcje do późna nie są tu niczym nowym. Mimo iż dyrektor stara się, by plan lekcji nie był dla uczniów nadmiernie obciążający, najważniejsze jest dla niego to, by młodzi ludzie mieli zajęcia z najlepszymi nauczycielami z przedmiotów branżowych. Ci jednak w szkole jedynie dorabiają do etatu, przyjeżdżają więc do szkoły na popołudnia.
"Przyjeżdżają do nas o godz. 14.30 od razu ze swojego zakładu pracy, a potem prowadzą zajęcia przez osiem godzin. Zależy nam, żeby lekcje przedmiotów zawodowych prowadzili fachowcy. Mamy np. świetnego specjalistę z energii odnawialnej, ale może uczyć tylko w jednym dniu w tygodniu i tylko od godz. 14.30" - wyjaśnia dyrektor Tokarz.
Podobna sytuacja jest w Centrum Kształcenia Zawodowego i Ustawicznego w Sosnowcu. Tamtejsi uczniowie również muszą siedzieć w szkole do późna - bywa, że do 19:25. Dominik Kowalski, rzecznik CKZiU, oraz Elżbieta Czernik, dyrektor CKZiU, podkreślili w rozmowie z "Wyborczą", że powodem tego są m.in. podwójne roczniki.
"Niemniej jak każda szkoła chcemy przyjąć z otwartymi ramionami wszystkich chętnych do nauki. Organizujemy pracę szkoły tak, by przy rekordowo dobrym naborze wszyscy odbywali zajęcia w komfortowych warunkach. Stąd w niektórych oddziałach szkolnych podział na dwie zmiany. Jest on uzasadniony również specyfiką określonych przedmiotów" - wyjaśnia dyrektor Czernik.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl