Myśleli, że wystarczy wizyta u okulisty. Ból oka wywoływał guz mózgu
Chłopiec, który trafił do lekarza z bólem oka musiał mieć przeprowadzoną operację z powodu…guza mózgu. Dzięki nieustępliwości jego mamy, w porę udało się poprawnie zdiagnozować problem i podjąć leczenie. Jednak z powodu pandemii ta historia mogła się zakończyć tragicznie.
1. Teleporada
Ewan Baker cierpiał na zaburzenia widzenia, zmęczenie i ból głowy. Mama chłopca widziała, że coś jest nie w porządku, ponieważ syn wracał ze szkoły i od razu szedł spać. Kobieta myślała jednak, że jego stan jest efektem coraz cieplejszej pogody.
"Jego widzenie w prawej gałce ocznej było zaburzone i mrużył oczy, ale wydawał się zdrowy i następnego dnia poszedł do szkoły" – opowiada Rachel.
W czerwcu ataki były już częste i towarzyszyły im także wymioty. Pewnego dnia o 4 nad ranem Ewan obudził się z wrzaskiem spowodowanym przez ból. Wymiotował i mówił, że okropnie cierpi. Matka chciała zabrać go na pogotowie, ale po rozmowie telefonicznej z tatą chłopca postanowili najpierw zadzwonić na numer alarmowy.
Operator linii poinformował Rachel, że lekarz może przeprowadzić następnego dnia teleporadę, ponieważ bezpośrednie spotkania są ograniczane do minimum z powodu pandemii koronawirusa. Doktor przepisał dziecku lek przeciwbólowy zawierający kodeinę i paracetamol, ale mama Ewana nadal była przekonana, że coś jest nie tak.
2. Guz mózgu
Rachel umówiła więc wizytę u okulisty, od którego syn trafił prosto na oddział ratunkowy Birmingham City Hospital. Specjalista wykrył bowiem ciśnienie za oczami chłopca.
Ewan przeszedł 10-godzinny zabieg, dzięki któremu udało się usunąć większość guza mózgu, który był przyczyną stanu 13-latka.
Kilka dni po operacji Ewan nie mógł mówić ani przełykać, odczuwał także osłabienie. Jak przyznaje jego mama, był to dla niej ciężki czas, a gdy przez przypadek ją uderzył i od razu powiedział "przepraszam" odczuła wielką ulgę.
Wiedziała, że każde dziecko inaczej dochodzi do siebie i może to zająć więcej czasu. Cały czas podziwiała jednak hart ducha syna i jest dumna, że pozostał optymistą.
"Każdy śmiech i uśmiech zwiększają jego szanse na pokonanie choroby" – twierdzi Rachel. Matka zwraca również uwagę innym rodzicom: "Jeśli tylko zauważycie jakąś zmianę u swojego dziecka, bardzo ważne jest, żeby zareagować jak najszybciej".
Chłopca czeka teraz 6 tygodni terapii protonowej w Manchasterze, a po powrocie otrzyma chemioterapię. 13-latek marzy, by zostać astrofizykiem lub inżynierem astronomicznym i został przyjęty do Aston University Engineering Academy.
Na razie ze względu na terapię będzie uczył się w domu, a na zajęcia dołączy w przyszłym roku. Obecnie założył zbiórkę pieniędzy na niezbędny do nauki sprzęt.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl