Myśleli, że ma zaparcia. To odkryli lekarze w żołądku 7-latka
Anderson skarżył się na problemy żołądkowe i kłopoty z wypróżnianiem. Lekarze zdiagnozowali u chłopca zaparcia. Niestety jego stan się pogarszał. Kolejne badania wykazały, że siedmiolatek cierpi na nowotwór.
1. Lekarze myśleli, że to zaparcia
Siedmioletni Anderson Pollard z Redditch (Wielka Brytania) skarżył się na problemy żołądkowe i kłopoty z wypróżnianiem. Lekarze zdiagnozowali u chłopca zaparcia.
Jednak stan malucha pogarszał się. Rodzice chłopca udali się z nim do lekarza rodzinnego, który skierował siedmiolatka do szpitala.
W placówce po wykonaniu badań krwi, USG, tomografii komputerowej i rezonansu magnetycznego lekarze odkryli w żołądku Andersona liczne guzy nowotworowe.
- Kiedy powiedziano nam, że to rak, byliśmy w szoku. To było po prostu druzgocące. Baliśmy się najgorszego. Podczas rutynowej wizyty w klinice zdiagnozowano u niego zaparcia. A potem w szpitalu usłyszeliśmy, że nasz synek ma nowotwór - mówi Sam Pollard, tata chłopca, cytowany przez portal mirror.co.uk.
Chłopczyk został skierowany do Birmingham Children's Hospital na dalsze badania. Tam lekarze orzekli, że siedmiolatek cierpi na chłoniaka Burkitta. To złośliwy nowotwór z grupy chłoniaków nieziarniczych. Rozwija się wyjątkowo dynamicznie, dlatego tak ważna jest szybka diagnoza.
2. Diagnoza zwaliła ich z nóg
- Lekarze omówili z nami wszystko i powiedzieli, że podejmą się leczenia, ale nie ma żadnych gwarancji i to będzie trudna droga - wspomina ojciec chłopca.
Podczas czteromiesięcznego pobytu w szpitalu Anderson przeszedł sześć cykli intensywnej chemioterapii i leczenia wspomagającego.
- Lekarze twierdzą, że udało mu się pokonać raka. Wszyscy zaangażowani w opiekę nad moim synkiem byli po prostu wspaniali. Nie jesteśmy w stanie wystarczająco im podziękować - przyznaje Sam.
Chłopiec nadal musi znajdować się pod opieką lekarzy i monitorować swój stan zdrowia.
Jedną z osób, która wspierała siedmiolatka w walce z chorobą, był komendant policji w West Midlands Craig Guildford.
- Komendant i jego zespół poznali Andersona podczas wizyty w szpitalu. Pamiętam, że byli takimi cudownymi i życzliwymi ludźmi. Zauważyli, że mój syn jest fanem Manchesteru United. Trudno było nie zauważyć, bo miał na sobie ich koszulkę. Potem już podczas wizyty na komendzie okazało się, że podarowali nam bilety na mecz - relacjonuje ojciec chłopca.
- Powoli wracamy do normalności. Ktoś, kto przez to nie przeszedł, nie zrozumie, jak to jest. Mamy nadzieję, że już wszystko będzie dobrze - dodaje.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl