Mama przeżyła chwile grozy. Policjantka bohaterką
W Gliwicach matka kilkudniowego niemowlęcia zawiadomiła policjantów o tym, że jej dziecko zakrztusiło się pokarmem. Dziewczynka siniała i nie mogła złapać oddechu. Pomoc nadeszła w ostatniej chwili.
1. Pomogli policjanci
Zanim przyjechali ratownicy medyczni, na miejsce przybyli funkcjonariusze z ogniwa patrolowego III komisariatu policji w Gliwicach: starsza posterunkowa Aleksandra Mrozek oraz starszy posterunkowy Gracjan Stania.
"Tam zastali przerażoną matkę, tulącą kilkudniowe niemowlę. Dziecko nie dawało oznak życia, było sine i nie oddychało. Po przejęciu dziecka, starsza posterunkowa Mrozek przystąpiła do udzielania pomocy. Położyła niemowlę na przedramieniu, przytrzymując główkę i podbródek, pochyliła delikatnie dziecko w dół, a następnie zaczęła lekko uderzać w plecy między łopatkami" - czytamy na stronie gliwickiej policji.
Działania starszej posterunkowej przyniosły oczekiwany skutek: dziewczynka odzyskała oddech i zaczęła płakać. Po przyjeździe ratowników medycznych niemowlę zabrano wraz z jego mamą do szpitala na badania. Po nich oboje mogli wrócić do domu.
- Ta policjantka była taka opanowana, widać było, że wie, co robi - powiedziała matka dziewczynki po akcji. Jej słowa cytuje gliwicka policja.
2. Co zrobić, gdy niemowolę się zadławi?
W przypadku, gdy do zadławienia dojdzie u niemowlęcia, należy je odwrócić na przedramieniu głową w dół, obejmując dłonią jego potylicę, a następnie wykonać pięć uciśnięć w dolnej połowie mostka, 1 cm poniżej linii międzysutkowej.
Dopóki ciało obce nie wypadnie, trzeba wykonywać pięć uderzeń w okolicę międzyłopatkową na przemian z pięć uciśnięciami klatki piersiowej. Gdy dziecko straci przytomność, konieczne jest wezwanie pogotowia.
3. Zadławienie lizakiem
To nie pierwsza tego typu sytuacja w ostatnim czasie, gdy policjanci pomagają małym dzieciom. W połowie wakacji media obiegła informacja o tym, jak dwuipółletni chłopiec zadławił się lizakiem w Czaplinku w Zachodniopomorskiem.
Dramatyczna akcja rozegrała się na ulicy. Gdy dziecko lizało lizaka, ten oderwał się od patyczka i utkwił w jego drogach oddechowych. Zrozpaczona matka wołała o pomoc. Na szczęście przejeżdżał tamtędy radiowóz. Siedzący w środku aspirant Rafał Traut nie wahał się pomóc chłopcu.
Jak dobiegłem na miejsce dziecko było już sine i nie oddychało. Zapytałem mężczyzny, czy sprawdził jamę ustną, czy nic się w środku nie znajduje. Przejąłem dziecko, oparłem na udzie z głową w dół. Wykonaliśmy 5 uderzeń między łopatkami - powiedział aspirant Traut dla portalu rmfm24.pl.
Dzięki tym działaniom chłopiec odzyskał oddech. Po całej akcji został przewieziony do szpitala. Jego życiu już nic nie zagraża.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl