Lekarze zalecali usunięcie ciąży. Dziewczynka urodziła się zdrowa
"Pani dziecko nie przeżyje. Proponujemy usunięcie ciąży" - takie rozwiązanie zaproponowali lekarze, gdy okazało się, że stan Nadii Wainwright i jej nienarodzonego jeszcze dziecka jest bardzo poważny. Kobieta nie zgodziła się, jej dziecko przeżyło i ma się dobrze.
Nadia Wainwright ma 23 lata i jest mamą cudownej dziewczynki. W ciąży przeżyła jednak mnóstwo traumatycznych chwil.
Mijał właśnie 20. tydzień ciąży, gdy Nadia źle się poczuła. Siedząc na kanapie w domu, zauważyła, że odchodzą jej wody. "Najpierw jednak pomyślałam, że to może problem z pęcherzem, więc nie przejęłam się" – mówi kobieta. Następnego dnia udała się na planową wizytę u ginekologa.
1. Dramatyczna diagnoza
Standardowa kontrola zmieniła się jednak w bardzo poważną sytuację. Okazało się, że w macicy Nadii brakuje wód płodowych i właśnie z tego względu lekarz nie może wykonać potrzebnych badań.
Nadia została skierowana na oddział ginekologiczny do szpitala, gdzie przebadali ją specjaliści.
Wyniki badań zszokowały kobietę i jej partnera. Okazało się, że ich córeczka miała nierozwinięte płuca, prawdopodobnie wady kończyn, zbyt małe jak na swój wiek kości udowe oraz czaszkę, lekarze zasugerowali, że możliwe, że będzie miała powikłania neurologiczne. Wszystko z powodu braku wód płodowych.
"Byliśmy zdruzgotani, strasznie się baliśmy" – mówi Nadia, u której ostatecznie zdiagnozowano przedwczesne pęknięcie worka owodniowego, który otacza płód. Lekarze zasugerowali, że rozwiązaniem ma być szybki poród, ale dziecko prawdopodobnie nie przeżyje.
"Oświadczyliśmy, że dopóki serce będzie bić, będziemy walczyć o swoją córeczkę. Mimo że miała niewielkie szanse – opowiada Nadia.
2. Odmówili aborcji, dziewczynka urodziła się zdrowa
Po 4 tygodniach stan wód płodowych u 23-latki nieco się poprawił i sytuacja nieco się uspokoiła. Kobieta prowadziła bardzo oszczędny tryb życia, piła dużo wody i większość dnia leżała.
W 32. tygodniu ciąży Nadia zakaziła się jednak paciorkowcem oraz bakterią E.coli i w poważnym stanie trafiła do szpitala. Lekarze zdiagnozowali u niej sepsę, a w czasie pobytu kobiety na oddziale zrobili jej badanie USG. Okazało się, że w worku owodniowym było za dużo wód płodowych. Ta informacja zszokowała specjalistów.
4 tygodnie później Nadia złapała kolejną infekcję i lekarze zdecydowali się na przeprowadzenie natychmiastowego cesarskiego cięcia. Mia urodziła się 5 czerwca 2020 r i ważyła ponad 2,5 kg. Przez tydzień przebywała w szpitalu z powodu żółtaczki.
"Jest silną dziewczynką, która stawiła czoła przeciwnościom losu jeszcze w brzuchu. To nasza mała wojowniczka" – mówi Nadia.
Dziewczynka skończyła już 5 miesięcy, jest wulkanem energii i nic jej nie dolega.