Koronawirus zaostrzył wojnę między sąsiadami. "Przestańcie się drzeć" kontra "Dzieci mają prawo się bawić"
"Są wakacje i dzieci mają sprawo się bawić na podwórku" - mówią jedni. "Nie mogę pracować, bo od rana do nocy tylko słychać darcie bachorów" - odpowiadają drudzy. Pandemia koronawirusa spowodowała, że na niektórych osiedlach emocje zaczynają sięgać zenitu. Sąsiedzi toczą walkę o to, kto wymyśli bardziej cięte ogłoszenia wywieszane w windzie i na drzwiach. Pytamy ekspertów jak zachować się w takiej sytuacji?
1. Wojna między sąsiadami
"Między godziną 6 a 22 nie ma ciszy nocnej. Dzieci mają prawo się bawić na terenie całego osiedla. Są wakacje, więc logiczne jest, że dzieci spędzają więcej czasu na świeżym powietrzu" - głosi kartka przyklejona na jednym z osiedli. Jej zdjęcie zostało opublikowane w mediach społecznościowych i jak się okazuje temat hałasów, wydobywających się z osiedlowych placów zabaw, jest bliski wielu osobom.
"To akurat popieram, sama byłam bliska napisania podobnego ogłoszenia, jak po raz enty ktoś zwraca uwagę, że dziecko rysuje kredą czy wspina się na drzewo" - pisze jedna z użytkowniczek.
"Chyba większość zapomniała, że istnieje coś takiego, jak kultura i szacunek do drugiego człowieka. I sorry, nie przekonuje mnie to, że to są dzieci. Dzieci się wychowuje do życia w społeczeństwie, a nie w przekonaniu, że są pępkami świata" - wtóruje jej inna.
Niestety koronawirus spowodował, że na wielu osiedlach już od lat tocząca się wojna, przybrała na sile. Emocje sięgają zenitu, bo tego lata nie wszystkie dzieci miały możliwość wyjechać z miasta, więc czas spędzają na podwórkach albo osiedlowych placach zabaw. Z drugiej strony są osoby, które wciąż pracują zdalnie i skarżą się na hałas i krzyki, donoszące się z podwórka od rana do nocy.
"Ludziom dzieci zawsze będą przeszkadzać. Dla zasady. Na placu zabaw najlepiej, żeby ich nie było, żeby nie grały w piłkę pod blokami, nie biegały. Najlepiej, gdyby były głuchonieme. Jednak zauważyłam inny paradoks: imprezowanie sąsiadów po nocach - nie przeszkadza, puszczanie głośnej muzyki - nie przeszkadza. Nawet gdy sąsiedzi po pijaku okładają się krzesłami, to też nikomu nie przeszkadza. Taka hipokryzja. Najbardziej zrzędliwi są niestety młodzi. Bardziej, niż te stare babcie siedzące całymi dniami w oknach" - wypowiada się Barbara.
2. Co zrobić z dziećmi w lecie?
Katarzyna, mama dwójki chłopców, przyznaje, że nie jest fanką placów zabaw i przy każdej możliwości zabiera dzieci na przykład do parku. Ale co zrobić z bąblami, kiedy są z mężem zajęci pracą? Ten problem jest doskonale znany wszystkim rodzicom, których dzieci nie zawsze mają możliwość wyjechać w lecie poza miasto.
- Z dwojga złego, niech lepiej biegają na podwórku, niż siedzą z nosami w telefonach — uważa Katarzyna.
Po drugiej stronie barykady znajdują się przeciwnicy głośnych zabaw dzieci na osiedlu. Osoby, te mają za złe rodzicom, że zamiast zorganizować zajęcia dzieciom, idą po linii najmniejszego oporu i po prostu pozbywają się ich z domu. W dodatku dzieje się to kosztem spokoju sąsiadów. Taką właśnie sytuację już od miesięcy obserwuje Ania, mieszkająca na jednym z zamkniętych osiedli w Warszawie.
- Staram się być wyrozumiała, ale ile można wytrzymać? Dzieci jeżdżą na rowerach wokół bloku i krzyczą od rana do nocy. Pierwszego dnia zacisnęłam zęby, drugiego też, ale trzeciego już zaczęły mnie denerwować te ciągłe wrzaski. Sytuacja jest o tyle niekomfortowa, że pracuję zdalnie i niestety, żeby pracować, muszę zamykać okna i balkon. To nie jest tylko mój problem. Inni sąsiedzi wychodzą na balkon i zwracają uwagę dzieciakom. Czasami nie powstrzymują się przed głośnym "k****a, zamknijcie się na chwilę". Wiem, że dzieci potrzebują przestrzeni do zabaw, ale na litość boską... od tego są rodzice. Nie rozumiem, dlaczego moi sąsiedzi nie potrafią zorganizować czasu własnym dzieciom, tylko wypuszczają je samopas, żeby jeździły po parkingu osiedla - mówi Ania.
Zobacz także: 9-latek na motocyklu spowodował wypadek. Chłopiec został przetransportowany helikopterem do szpitala
3. Savoir vivre na podwórku
Leszek Leopold Kazimierski, specjalista od savoir-vivre uważa, że obie strony mogą mieć rację, jednak najważniejsze to znaleźć złoty środek.
- W takich sytuacjach obowiązują nas ogólne zasady współżycia społecznego. Jeśli hałas odbywa się godzinach ciszy nocnej, trzeba zawiadomić policję. Natomiast jeśli dzieci bawią się na placu zabaw w ciągu dnia, ciężko mieć do nich o to pretensję. Powinniśmy sobie uświadomić, że mieszkanie w mieście, a zwłaszcza w bloku, niesie ze sobą wiele wygód, ale również ograniczeń - opowiada. - Trzeba to przyjąć z całym dobrodziejstwem inwentarza i znaleźć umiar. Nie jest normalną sytuacją, że ludzie pracują w domu, ale to, że dzieci bawią się na placu zabaw, owszem - podkreśla.
Według Katarzyny ciężko jest znaleźć kompromis w takiej sytuacji.
- Jako matka dobrze wiem, że dzieci po prostu są głośne. Kiedy się bawią, wygłupiają, to jest zupełnie naturalne. Z drugiej strony rozumiem, że dla sąsiadów, którzy muszą przez cały dzień znosić ten hałas, z pewnością jest to uciążliwe. Oczywiście powinniśmy tłumaczyć dzieciom, że powinny zachowywać się kulturalnie i nie krzyczeć. Ale przecież nie zakażemy im się śmiać na całe gardło, czy komentować emocje, kiedy grają w piłkę. Bardziej bolą mnie sytuacje, kiedy dzieci zachowują się niewłaściwie, niszczą kosze na śmieci, malują ławki, a rodzice stoją obok i nie reagują - zauważa Katarzyna.
Zobacz także: Skandal w Wałbrzychu. Mężczyzna zaatakował dziecko na placu zabaw
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl