Handel kwitnie. Nastolatce wystarczyło kilka minut
- Miałam młodą pacjentkę, która podbierała benzodiazepiny mamie, a potem zaczęła szukać takich substancji w internecie. Zdradziła mi, że zdobycie leków w sieci zajęło jej kilka minut - alarmuje dr Maria Banaszak, specjalistka psychoterapii uzależnień ze Stowarzyszenia MONAR.
1. Leki z podziemia farmakologicznego
"W polskiej szkole podstawowej jest problem narkotyków pod postacią leków. Dzieci wymieniają się informacjami o kwetiapinie, hydroksyzynie, pregabalinie, haloperidolu, a nawet co jest totalną katastrofą o Accordeonie, Oxycodonie, Reltebonie, które bardzo uzależniają" - alarmuje Marcin Stiburski, nauczyciel z Gdańska, na facebookowej grupie ruchu Szkoła Minimalna, którego jest inicjatorem.
Leki psychotropowe nigdy nie powinny być przyjmowane bez uprzedniej konsultacji lekarskiej. Tymczasem kolejni eksperci w rozmowie z WP Parenting mówią o prawdziwej pladze używania ich bez kontroli medycznej przez nastolatków.
- Handel lekami psychotropowymi kwitnie. Natomiast przyłapanie kogoś na gorącym uczynku jest bardzo trudne. Czasami podczas konsultacji lekarskiej mamy podejrzenia, że taki proceder ma miejsce. Ale młodzi pacjenci nie przyznają się, że zdobyli leki z podziemia farmakologicznego - wyjaśnia dr Aleksandra Lewandowska, konsultantka krajowa w dziedzinie psychiatrii dzieci i młodzieży.
Dr Maria Banaszak, specjalistka psychoterapii uzależnień Stowarzyszenia MONAR, potwierdza, że taki proceder ma miejsce. Przekonuje, że trzeba zredefiniować pojęcie narkotyku.
- Już dawno nie powinniśmy o nich myśleć jako o substancjach nielegalnych. Narkotykiem możemy nazwać wszystkie substancje, które mogą oddziaływać na ośrodek nagrody w mózgu, regulować emocje, prowadzić do uzależnienia. Dziś narkomania nie sprowadza się do spotkania z dilerem w ciemnej bramie. Pozyskujemy różne substancje w internecie albo wymieniamy się nimi, np. w szkole - tłumaczy ekspertka.
- Dobrze, że mamy dostęp do usług medycznych online. Ale w praktyce wiąże się to niestety z licznymi nadużyciami, bo konsultacje lekarskie często odbywają się bez kontaktu z pacjentem. Wystarczy wypełnić formularz. W internecie znajdziemy mnóstwo instrukcji, co należy napisać, by dostać leki. Młodzież to często wykorzystuje i dzięki temu handel takimi substancjami naprawdę ma się dobrze - dodaje.
2. "Zdobycie leków w sieci zajęło jej kilka minut"
Stiburski na Facebooku alarmuje, że według jego obserwacji psychiatrzy na potęgę wypisują recepty na leki psychotropowe. Jego zdaniem "łatwiej wypisać lek i zakitować problem, niż pochylić się nad psychoterapią dziecka, a najlepiej systemową całej rodziny".
- W internecie znajdziemy nawet spis lekarzy, którzy wystawią receptę i przy tym nie będą zadawać zbędnych pytań. Kiedyś przekazywano kontakty do osób, które handlowały takimi substancjami, dziś przekazuje się recepty. Są też strony internetowe - oczywiście nielegalne - na których możemy zamawiać leki bez recepty. Miałam młodą pacjentkę, która najpierw podbierała benzodiazepiny mamie, a potem szukała substancji w internecie. Zdradziła mi, że zdobycie leków w sieci zajęło jej kilka minut - opowiada dr Banaszak.
Dr Lewandowska dodaje, że wypisywanie większej liczby recept jest spowodowane również tym, że coraz więcej osób potrzebuje opieki psychiatrycznej.
- Uważny psychiatra dziecięco-młodzieżowy wie, że stosuje farmakoterapie tylko wtedy gdy są do tego bezwzględne wskazania. Powinniśmy opracować system, który będzie w stanie wyłapywać nastoletnich pacjentów, którzy szukają takich substancji w internecie, tym bardziej że niewielki odsetek rodziców myśli o kontroli rodzicielskiej. To jest kolejna kwestia wymagająca zaopiekowania - podnosi dr Lewandowska.
Według ekspertek coraz częściej jesteśmy fanami szybkich rozwiązań i "magicznych tabletek", które rozwiążą wszystkie problemy. Lekarze przyznają, że coraz więcej rodziców zwraca się do nich z pytaniem, czy wypiszą ich dzieciom receptę na leki usypiające lub uspokajające.
3. "Niektórzy psychiatrzy wypisują leki dla zasady"
Ministerstwo Zdrowia niedawno zauważyło problem. We współpracy z Centrum e-Zdrowia zidentyfikowano 10 lekarzy, którzy wystawiali rocznie od 100 tys. do 400 tys. e-recept.
"To około 50 recept na godzinę" - alarmuje Stiburski na Facebooku.
Jak resort zdrowia zamierza walczyć z tym procederem? Wprowadzono limit 300 e-recept dla 80 pacjentów w ciągu 10-godzinnego dnia pracy lekarza.
- To ograniczenie trochę utrudni zdobywanie takich recept, ale nie rozwiąże problemu. Świat uzależnień nie lubi próżni. Jeśli ograniczy się jeden dostęp, to znajdzie się dojście gdzieś indziej. Nie wiem też, czy nie ucierpią na tym pacjenci, którzy realnie potrzebują tych leków - tłumaczy dr Banaszak i dodaje:
- Niektórzy psychiatrzy wypisują leki dla zasady. To też wybór rodziców. Czasami wolą iść z dzieckiem po receptę niż zapisać na psychoterapię. Wybierają szybkie rozwiązania, ukierunkowane na wygaszanie lub maskowanie objawów. Stan dziecka się poprawia, jednak problem nie zostaje rozwiązany. Z jednej strony odczarowaliśmy mit psychiatry, a z drugiej wciąż pokutuje przekonanie, że na psychoterapię chodzą wariaci.
Naczelna Izba Lekarska proponuje inne rozwiązanie. Aby ukrócić masowe wypisywanie recept przez internet, należy przyjrzeć się warunkom certyfikacji i rejestracji podmiotów leczniczych, np. temu, czy podmiot leczniczy ma placówkę stacjonarną. A teleporady należy ograniczyć do 30 lub 40 proc. udzielanych świadczeń.
4. Nastolatku, nie lecz się sam
Nie tylko nadmiarowe wypisywanie i wymienianie się receptami jest problemem, ale także fakt, że dzieci diagnozują się same.
- Często w pierwszej kolejności mówią o problemach najbliższym, ponieważ mają do nich zaufanie. Gdy nie są potraktowani poważnie albo gdy ta pomoc nie jest adekwatna i skuteczna, zaczynają szukać wśród znajomych. Młodzież wymienia się informacjami o lekach, przekazuje sobie preparaty - wyjaśnia dr Lewandowska.
- Nastolatka wielokrotnie i bezskutecznie prosiła rodziców o pomoc. Zwierzyła się koleżance ze swoich objawów. Ta zdradziła, że czuła się podobnie kilka miesięcy temu. Rodzice zapisali ją do poradni, dostała leki. Przekazała je koleżance. Z pozoru intencja była dobra - wspomina dr Lewandowska.
Konsekwencje mogą być naprawdę dotkliwe.
- Nadużywanie substancji psychoaktywnych sieje spustoszenie w zdrowiu i życiu uzależnionego niezależnie od wieku. Przyjmowanie narkotyków przez dzieci jest jeszcze bardziej niebezpieczne niż przez dorosłych. Wynika to nie tylko z mniejszej masy i siły młodych organizmów. Całe ciało, a w szczególności układ nerwowy dzieci, są jeszcze nieukształtowane i bardziej podatne na uszkodzenia. Łatwiej i szybciej dochodzi do zaburzeń poznawczych takich jak kłopoty z pamięcią i logicznym myśleniem powstawania, rozwinięcia zaburzeń psychicznych, upośledzenia możliwości odczuwania i przeżywania przyjemność. Przyjmowanie narkotyków w młodym wieku hamuje dojrzewanie emocjonalne i rozwój umiejętności społecznych - tłumaczy dr Maria Banaszak.
Stiburski podkreśla, że zagrożenie nie czyha jedynie w szkole, ale także w apteczkach domowych.
"Pamiętajcie szczególnie o apteczkach babć i dziadków, gdzie jest dużo silnych leków przeciwbólowych. Młodzież doskonale je rozpoznaje i one stamtąd także trafiają na rynek" - alarmuje nauczyciel.
- Musimy sprawdzać, co znajduje się w domowych apteczkach i odpowiednio je zabezpieczać. Mamy całą grupę leków, które są lekami psychotropowymi, ale są przeznaczone do długofalowego stosowania, np. antydepresanty, leki przeciwpsychotyczne. Żaden lek nie jest neutralny dla organizmu, ale te nie są uzależniające. Ale np. Oxycodon to opioid, który uzależnia błyskawicznie. Przyjmowany dłużej powoduje silną zależność zarówno psychiczną i fizyczną. Gdy go odstawiamy, organizm cierpi. Bolą mięśnie, stawy, nie możnemy spać, mamy silne objawy odstawienne - tłumaczy dr Banaszak.
Jak rozpoznać, że dziecko przyjmuje leki psychotropowe?
- Każda zmiana zachowania powinna zainteresować rodziców i wzbudzić większą czujność. Może to dotyczyć każdego obszaru - samopoczucia, jakości snu, funkcji poznawczych, relacji. Te zmiany zauważy opiekun, który ma kontakt ze swoim dzieckiem. Reagujmy. Lepiej nadmiarowo zadziałać niż przeoczyć poważny problem - podsumowuje dr Lewandowska.
Anna Klimczyk, dziennikarka Wirtualnej Polski
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl