Fałszywe zbiórki w sklepach. "Przekonało nas zdjęcie dziecka"
Puszki ustawione przy sklepowych kasach to dość częsty widok. W łatwy sposób można przekazać datki na chore dzieci, które potrzebują pieniędzy na leczenie i rehabilitację. Jednak jak się okazuje, nie zawsze pieniądze trafiają do podopiecznych, a część z nich jest po prostu zmyślona.
1. Puszki na chore dzieci
Robiąc zakupy, często można spotkać się z puszkami organizacji charytatywnych, które zbierają pieniądze na chore dzieci. Obklejone zdjęciami potrzebujących maluchów plastikowe pojemniki umieszczone są tuż przy kasach fiskalnych. Dzięki temu reszta z zakupów może od razu do nich trafić.
- Już ze dwa lata mamy w sklepie te puszki. Same osobiście wrzuciłyśmy pieniądze, na zachętę, żeby klienci też wrzucali. Przekonało nas zdjęcie dziecka, chore dzieci to coś strasznego - powiedziała jedna z ekspedientek w rozmowie z reporterem "Uwagi!", który postanowił sprawdzić, gdzie trafiają pieniądze wrzucane przez klientów.
Okazało się bowiem że zdjęcia dzieci są kupione z internetowych baz, a ich imiona i historie - kompletnie zmyślone. Mimo to przedstawiciel stowarzyszenia zapewnia, że pieniądze trafiają do konkretnych dzieci, na ich rehabilitację i leczenie.
- Jest konkretne dziecko, opisujemy jego historię, robimy opracowanie marketingowe i działamy - tłumaczy Bartosz S. - W momencie podpisania umowy z nami, zakładamy subkonto dla danego dziecka. Z pieniędzy, pochodzących z tego konta jesteśmy w stanie pokryć potrzeby dziecka. Nie można sobie ot tak zbierać pieniędzy. Są na to określone przepisy - dodaje.
Wśród podopiecznych wyszczególnionych na stronie stowarzyszenia widnieje m.in. zdjęcie chłopca z zespołem Downa. Mimo że podpisany jest jako Adaś, naprawdę nazywa się Andrew i mieszka w Kanadzie. Jego matka zapewnia, że nigdy nie otrzymała żadnej pomocy z Polski.
2. Tajemnicza organizacja
Organizacja, która odpowiada za zbiórki, zarejestrowana jest w Krakowie, lecz na próżno jej szukać pod wskazanym adresem. Ponadto według informacji z akt sądowych, Bartosz S. kilka lat temu startował w wyborach do Sejmu, a obecnie jest prezesem dwóch innych fundacji i trzech spółek, które zarejestrowane są... pod tym samym adresem.
Zbiórki prowadzone są od 2008 roku na terenie całej Polski, ale nie wiadomo, ilu osobom tak naprawdę pomaga organizacja. Niestety, mimo że "Uwaga!" próbowała uzyskać dokładną listę podopiecznych i wgląd w faktury, przedstawiciele stowarzyszenia nie udzielili informacji na ten temat.
W sprawozdaniu można jedynie przeczytać, że ponad 260 tys. złotych przeznaczono na leczenie, żywność, czy odzież, ale nie wiadomo, kto z tego skorzystał.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl