Aktywnie w rodzinie i na WF-ie
Ostatnio jak grzyby po deszczu ruszają akcje i kampanie promujące rozwój fizyczny dzieci i młodzieży. Sama współtworzę jedną z nich – "Aktywna Rodzina – Relacje na Medal".
Dzieci uwielbiają spędzać aktywnie czas z rodzicami. Trzeba to wykorzystać. Zacznijmy od basenu, który oprócz wszystkiego, co wiąże się z nieobciążaniem kręgosłupa, rozwojem mięśni, koordynacją, z aktywnością w wodzie, z bezpieczeństwem, daje jeszcze jedną ważną rzecz. Nie znajdziemy jej chyba nigdzie indziej. My rodzice jesteśmy z dzieckiem w basenie oko w oko, dziecko jest na naszym poziomie, nad wodą. W domu często zapominamy o tym, że trzeba się do poziomu dziecka zniżyć. Wspólna zabawa w wodzie nam to gwarantuje.
Namawiam także do wspólnych zabaw ruchowych. Zarówno na świeżym powietrzu, jak i w sportowej hali. Ważne, aby dziecko mogło biegać, skakać, wyszaleć się. Ważne jest dla mnie, by robiło to z rodzicem, co jest niezmierne istotne. Rodzic podczas takich zajęć sam "uczy się dziecka", a dziecko lepiej poznaje rodzica. Poprawiają się rodzinne relacje, wzmacnia zaufanie.
Nie zapominajmy także o rowerze. Nie chodzi mi jednak o wożenie dziecka w przyczepce czy koszu. O wspólnej aktywności mówimy wtedy, kiedy dziecko, które już jeździ, jedzie z rodzicami na rowerku dopiętym na haku i samo pedałuje.
Wspólne aktywne spędzanie czasu ma ogromne znaczenie.
Po pierwsze lepiej poznajemy swoje dziecko, jego możliwości i ewentualne lęki czy trudności. Z kolei dziecko dowiaduje się o tym, co rodzic potrafi lub nie. Tatuś przecież zawsze mówił, że wszystko umie, a tu nagle okazuje się, że nie jest mistrzem we wszystkim.
Po drugie, mamy okazję obserwować i wpływać na rozwój umiejętności społecznych dziecka. Jesteśmy z nim wśród jego rówieśników oraz innych dorosłych. Widzimy, jak radzi sobie w grupie. W przedszkolu albo szkole zwykle jesteśmy zdani na komunikaty od nauczyciela. Warto wykorzystać szansę dowiedzenia się wszystkiego osobiście, w naturalnej sytuacji społecznej.
Po trzecie, budujemy własny autorytet. Ooo! Mój tata to umie, moja mama to potrafi. W relacji z dzieckiem to jest bezcenne.
Po czwarte, budujemy zaufanie. Zaufanie nie na zasadzie "powiedz mi", tylko zaufanie oparte o to, że zrobimy coś razem, ja cię złapię, ja cię przytrzymam, ja zrobię coś, żeby ci wyszło lepiej. Jest też wzajemne porozumienie, kiedy rodzić zaczyna się z dzieckiem komunikować gestem, nie musi podnosić głosu i niewerbalnie przekazuje komunikaty: "przyjdź", "przerwa", "super!". A komunikacja pozawerbalna to przecież ponad 90 procent naszej komunikacji.
Zalet wspólnej aktywności jest cała masa. Zawsze rodzicom powtarzam, że takich zajęć trzeba doświadczyć. Namawiam– pójdźcie i zobaczcie, bo ja wam tego nie opowiem. Przecież czas leci tak strasznie szybko, a twoje dziecko nie będzie miało swoich "pierwszych razów" po raz drugi. Dlatego tak ważne jest, by być przy pierwszym kroku, pierwszym golu czy pierwszym skoku do wody. Bardzo bym chciała, by rodzice nie przegapiali tych momentów.
Trwa także akcja promująca szkolne zajęcia z wychowania fizycznego, czyli po prostu WF-u. Zastanawiamy się, dlaczego dzieci nie chcą ćwiczyć, a rodzice nie za bardzo oponują, gdy są proszeni o napisanie usprawiedliwienia.
Moim zdaniem nie zawsze lub nie tylko chodzi o lenistwo, niechęć do ruchu w ogóle czy też jakąś modę na "niećwiczenie". Według mnie podstawową przyczyną sytuacji, która spowodowała tak negatywny stosunek do lekcji WF-u w szkołach jest nie to, co się dzieje na tych zajęciach, ale przede wszystkim to, co następuje potem.
Otóż "potem" wszyscy pachną – że użyję tu łagodnego określenia – właśnie potem. Szkoły rzadko kiedy dysponują infrastrukturą umożliwiającą dzieciom i młodzieży doprowadzenie się do stanu sprzed lekcji na boisku czy sali gimnastycznej. Co więcej, na ogół nie ma takiej możliwości, również ze względu na to, że trzeba zdążyć przed kolejnym dzwonkiem.
Wyobraźcie sobie siłownię, są one coraz popularniejsze. Ćwiczą młodzi i starzy. Czy mogłaby ona istnieć bez zaplecza pozwalającego na umycie się i przebranie? Natryski i przestronne szatnie to bezwzględny wymóg.
W szkołach jakoś zdajemy się o tym zapominać, a przecież nikomu nie jest przyjemnie, gdy po wyczerpujących ćwiczeniach fizycznych kolejne godziny spędza w ławce bez możliwości wzięcia uprzednio odświeżającego prysznica.
Jak to wygląda u was? Jakie warunki mają wasze dzieci? Czy próbowaliście coś w tej sprawie zrobić? Pytam nie tylko rodziców, ale nauczycieli, trenerów i czekam na wasze przemyślenia.