Afera na szkolnej stołówce. "Dorosły czułby się upokorzony"
We wtorek 12 września na stołówce w integracyjnej Szkole Podstawowej nr 25 w Bydgoszczy doszło do przykrego incydentu. Autystyczny chłopiec chciał zjeść miskę zupy, ale nie mógł, bo - jak usłyszał - "mama nie zapłaciła za obiady".
1. Żurek nie dla wszystkich
- Zrobisz mi taką zupkę, co była w szkole? - zapytał babcię autystyczny uczeń drugiej klasy SP nr 25 w Bydgoszczy. Gdy potwierdziła i zapytała, czy smakował mu szkolny obiad, chłopiec opowiedział, że tego dnia w placówce usiadł przy stole z miską zupy, ale chwilę później pojawiła się przy nim intendentka i ją zabrała.
- Mama nie zapłaciła za obiady - usłyszał tylko na odchodne.
Uczeń więc żurku nie spróbował.
Gdy o całej sprawie dowiedziała się mama chłopca. Zadzwoniła do szkoły domagając się wyjaśnień. Obiady syna w tym i poprzednim roku opłacała szybkim przelewem.
- W głowie mi się nie mieści, jak można tak potraktować dziecko. W dodatku z orzeczeniem, uczące się w integracyjnej szkole. To niepojęte. Dorosły w takiej sytuacji czułby się upokorzony, a jak ma się poczuć maluch? - pyta kobieta w rozmowie z bydgoską "Gazetą Wyborczą".
Sprawa jest tym bardziej bulwersująca, że chłopiec ma chorą tarczycę i nadwagę. Jak wyjaśnia jego mama, do tej pory jedzenie w szkolnej stołówce było dla niego wyzwaniem, a teraz będzie mu pewnie jeszcze trudniej. Kobieta o sprawie rozmawiała z wicedyrektorką placówki.
- Nie usłyszałam przeprosin, tłumaczyła raczej zachowanie intendentki. Okazało się też, że problemem nie jest jednak już rzekomy brak przelewu, co brak deklaracji, że dziecko będzie korzystało z obiadów. Wrzuciłam ją do skrzynki w dniu rozpoczęcia roku. Podobno zaginęła. Gdy poprosiłam o wgląd w zapis monitoringu, usłyszałam, że już go nie ma. Nie udowodnię więc, że deklarację złożyłam. Ale myślę sobie tak: nawet jeśli ktoś coś przeoczy, nie złoży deklaracji - czy to jest powód, by zabierać dziecku talerz z jedzeniem sprzed nosa? Takie kwestie wyjaśnia się z rodzicami, nie z maluchami. Tym bardziej autystycznymi. Zabranie mu miski z zupą na stołówce pełnej kolegów było czymś niedopuszczalnym. Przecież gdyby 'bezprawnie' zjadł jeden obiad, zapłaciłabym za niego - opowiada matka chłopca.
2. Dyrektorka tłumaczy
"Gazeta Wyborcza" opisuje, że za obiad w bydgoskiej podstawówce płaci się 5,5 zł. Korzysta z nich aż 380 dzieci. Przy wejściu na stołówkę uczniowie odbijają karty.
- Wtorek był drugim dniem w tym roku, kiedy wydawaliśmy obiady. Panował jeszcze duży chaos. Zawiesił się system, nowo zatrudniona pani intendentka, cudowna kobieta, wciąż się szkoli, a dzieci jedzących posiłki jest naprawdę dużo - opowiada "Gazecie Wyborczej" Beata Mendry, dyrektorka Zespołu Szkół nr 19, w którym działa SP nr 25.
Dyrektorka podkreśla, że do tej pory w szkole nie doszło do podobnej sytuacji, a jedzenia dla dzieci zawsze starcza. Zupę placówka podaje w wazie i pozwala na dokładki. Jeśli jakiś przelew za obiad nie dojdzie na czas, szkoła wyjaśnia wszystko z rodzicami.
- To był naprawdę bardzo, bardzo nieszczęśliwy wypadek. Nie pozostaje mi nic innego, jak przeprosić dziecko i matkę - dodaje.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl